Trener Piotr Klepczarek nie wprowadził wielu zmian do podstawowej jedenastki względem poprzedniego spotkania. Zdecydował się na zastąpienie Macieja Żurawskiego Damianem Gąską, a także zrezygnował z usług Gryszkiewicza, wprowadzając w jego miejsce Markova. Obaj zawodnicy, którzy zostali wyłączeni z gry w pierwszym składzie utrzymywali w nim miejsce od czterech spotkań. Jest to potwierdzenie zapowiedzi szkoleniowca Warty przed niedzielnym spotkaniem, o tym że jego decyzje kadrowe mają w dużej mierze wymiary taktyczne. Miejsce w pierwszej jedenastce otrzymają ci zawodnicy, którzy najlepiej pasują do planu na pokonanie rywala.
W wyjściowym składzie po stronie Wisły Płock względem poprzedniego meczu zabrakło natomiast bramkarza Macieja Gostomskiego, którego zastąpił Gradecki. Wymieniono również parę atakujących, bowiem do meczu od pierwszego gwizdka nie przystąpili Kocyła i pauzujący za kartki Sekulski. W miejsce tego drugiego gracza trener Mariusz Misiura powołał 17-letniego debiutanta Bartosza Borowskiego. Na ławce "Nafciarzy" zasiedli Ksawery Kukułka i Oskar Tomczyk, dobrze znani poznańskim kibicom.
Zabójcza skuteczność Wisły. Warta nie oddała nawet celnego strzału
Warta próbowała atakować drużynę Wisły Płock za pomocą szybkich ataków, przy użyciu dalekich podań zagrywanych z pierwszej linii. Pojedynczy zawodnicy Zielonych starali się szarżować na bramkę "Nafciarzy", ale futbolówka najczęściej była im błyskawicznie odbierana w okolicach koła środkowego. Podopieczni trenera Klepczarka mieli duże problemy, by przekroczyć swoją połowę i poważniej zagrozić defensywie gospodarzy. Ponownie drużyna przyjezdnych zdawała się być zdezorientowana i chaotyczna na boisku. Warta łatwo traciła piłki poprzez nieustanne przerzuty i prostopadłe zagrania do skrzydłowych. Pomimo tego, że ilość sytuacji była wyrównana, Zieloni nie oddali żadnego strzału na bramkę, a bez tego trudno mówić o dużych szansach na pozytywny rezultat.Wisła natomiast postawiła na zorganizowane ataki, często bazujące na ataku pozycyjnym. Dzięki grze zespołowej gospodarze bez problemu rozbijali akcje Warty, kontrolując tym samym przebieg spotkania. Najgroźniejsze sytuacje podopieczni trenera Misiury wyprowadzali po dośrodkowaniach w pole karne oraz stałych fragmentach gry. Tak właśnie padła pierwsza bramka w meczu autorstwa autorstwa Krystiana Pomorskiego, który wykorzystał zamieszanie po wrzutce w pole karne gości i zaskoczył Leo Przybylaka. Kwadrans później sposób ataku się powtórzył i Piotr Krawczyk po dośrodkowaniu Pacheco pokonał bramkarza gości. Trzeba jednak przyznać, że wyręczyć napastnika Wisły mógł Wojcinowicz trafieniem samobójczym, ale golkiper przyjezdnych był na posterunku. Warta schodziła na przerwę tracąc dwie bramki i nie mogła znaleźć sposobu na dobrze zorganizowaną, kompaktową obronę Wisły Płock.
Wisła Płock nie dała szans Warcie w drugiej połowie
Warta w drugiej połowie wyglądała, jakby nie miała planu awaryjnego na wypadek niepowodzenia pierwszego. Zieloni byli skutecznie spychani pod własne pole karne przez Wisłę, która nadal stawiała na atak pozycyjny i dośrodkowania. Gracze gospodarzy potrafili zmuszać do pracy Leo Przybylaka także strzałami z dystansu. Niewykorzystane sytuacje Warty zemściły się już po 15 minutach od rozpoczęcia drugiej połowy, kiedy po koronkowo zawiązanej akcji z kontrataku Dominik Kun jako trzeci pokonał golkipera drużyny przyjezdnej. Warta nie odnajdywała się w żadnym systemie defensywnym: nisko ustawiona obrona i zagęszczenie środka pola karnego dawało szanse rywalom na gole po dośrodkowaniach, a po wychodzeniu wyżej Zieloni byli karceni z kontrataków. Drużyna Piotra Klepczarka była całkowicie bezradna.Druga połowa wyglądała wręcz karykaturalnie w wykonaniu Warty. Zieloni sprawiali wrażenie, jakby chcieli już tylko dotrwać do końcowego gwizdka. Trudno im się dziwić ze względu na to, że ten mecz z piątą w tabeli Wisłą odkrywał ich wszelkie braki, które brutalnie weryfikowała czwarta najlepsza ofensywa 1. ligi. Nawet mimo wzmocnienia pressingu wraz z pojawieniem się ofensywnych zmienników po stronie Warty, Wisła znajdowała sposoby na zaskoczenie gości. Ponownie po dośrodkowaniu w pole karne gola strzelili w 77. minucie gospodarze za sprawą Piotra Krawczyka i tym samym zamknęli mecz. O słabości przyjezdnych w tym spotkaniu niech świadczy fakt 11 celnych strzałów na bramkę Leo Przybylaka i ani jednego takiego ze strony Warty.
Przerwa na odpoczynek dla Warty bardziej niż potrzebna?
Warta Poznań koniecznie musi we właściwy sposób przepracować przerwę między rundami. Zieloni kończą 2024 rok na 13. miejscu w 1. lidze i mają zaledwie trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Razem ze Stalą Stalowa Wola posiadają niechlubny tytuł najgorszej ofensywy w lidze, strzelając caledwie 14 goli w 19 meczach. Jeśli sytuacja Warty nie poprawi się na wiosnę, walka o utrzymanie może być niezwykle trudna. Kolejne spotkanie ligowe Zieloni rozegrają 15 lutego przeciwko GKS-owi Tychy.
Wisła Płock - Warta Poznań 4:0 (2:0)
Bramki: Pomorski (17.), Krawczyk (37.), (77.), Kun (61.) - Wisła PłockKartki: Jimenez (35.) - Wisła Płock
Wisła Płock: Gradecki, Edmundsson, Haglind-Sangre, Nastic, Hiszpański (71. Kukułka), Jimenez (64. Famulak), Pacheco, Pomorski, Kun, Borowski (71. Kocyła), Krawczyk
Warta Poznań: Przybylak, Pleśnierowicz (46. Przybyłko), Wojcinowicz, Markov, Kiełb (46. Waluś), Michalski (52. Maćkowiak), Szeliga (68. Gryszkiewicz), Tkachuk, Firlej, Adamski, Gąska
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.