W rozmowie, będącej fragmentem większego materiału, właściciel Warty Poznań, Bartłomiej Farjaszewski, odnosi się do kluczowych kwestii dotyczących klubu - od powodów wejścia do Warty, przez kulisy spadku, aż po obecną sytuację finansową i plany wyjścia z kryzysu. Poruszyliśmy także tematy dotąd nieznane szczegółowo opinii publicznej, takie jak zaległości wobec piłkarzy w zakresie premii i wynagrodzeń, w tym kwestie rozliczenia VAT-u Adama Zrelaka. To jeden z najbardziej wyczerpujących i konkretnych wywiadów, jakich właściciel udzielił w trakcie swoich siedmiu lat w klubie.
Po co Farjaszewskiemu Warta Poznań?
Na początku rozmowy pytamy Bartłomieja Farjaszewskiego: po co mu Warta Poznań? Sugerujemy, że te pieniądze można było zainwestować w znacznie korzystniejszy sposób.
- Myślę, że słowo „inwestycja” ładnie brzmi, ale to była inwestycja bez oczekiwań zwrotu. Bardziej poczucie odpowiedzialności za klub, który miał ogromne problemy, ale też potencjał. (...) Dużo zdrowia i pieniędzy poświęciłem. Ale patrząc na to, co udało się zrobić w kontekście ponad 100-letniej historii Warty, to czuję satysfakcję. - mówi właściciel.
Przez pierwsze lata, gdy Farjaszewski rozpoczął nowy rozdział, Warta święciła sukcesy, włącznie z awansem do Ekstraklasy i czterema sezonami na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Jak wspomina:
- Zespół z jednym z najniższych budżetów w lidze potrafił walczyć o puchary. To był fantastyczny czas. Swojska banda: Lisek w bramce, Kiełb, Kieliba, Trałka... profesor Trałka i Kuzimski, który kończył wszystko jednym dotknięciem - dodaje.
Dwa spadki w rok. "To jest niesamowity wyczyn"
Farjaszewski nie ucieka od oceny ostatniego roku, który zakończył się spadkiem Warty najpierw z Ekstraklasy, a potem z Betclic 1. ligi. Jak dodaje, tak jak przez sześć lat „dmuchał wiatr w żagle”, tak w ostatnich miesiącach „los zabrał to, co wcześniej dał”.
- To jest niesamowity wyczyn. O ile w przypadku pierwszego spadku z Ekstraklasy można było jeszcze szukać jakiegoś wytłumaczenia - na wielu płaszczyznach coś po prostu nie zagrało i sportowo się nie utrzymaliśmy, to o tyle ostatnie 12 miesięcy to zupełnie inna historia. Myślę, że jeśli przez sześć lat wszystko się układało, wszystko grało i pasowało, to ostatni rok był jak kumulacja wszystkich niepowodzeń. Los jakby odebrał to, co wcześniej nam dał. Przez te sześć lat czuliśmy, że wiatr dmie w nasze żagle, a teraz zostaliśmy brutalnie sprowadzeni na ziemię - mówi Farjaszewski.
42-letni właściciel w rozmowie porusza również kwestię swojej roli i w odpowiedzi na zarzuty o jego rzekomą nieobecność, Farjaszewski precyzuje.
- Mimo że formalnie jestem właścicielem, uczestniczyłem w każdej istotnej decyzji. Ale to nie było tak, że ja wszystko narzucałem. Zawsze dochodziliśmy do wspólnych wniosków, nigdy nie było tak, że ktoś się z czymś nie zgadzał. Zawsze wszystko konsultowaliśmy. Zawsze. Wszystkie istotne decyzje zapadały wspólnie. Od początku mieliśmy ustalony pewien schemat funkcjonowania. Jeszcze na samym początku, kiedy w klubie działali Robert Graf, Marcin Janicki i Artur Meissner, który wtedy wspierał nas w kwestiach prawnych, była między nami bardzo duża zgoda i przejrzystość działania. Teraz Artur jest prezesem, jego rola się rozwinęła, ale ta synergia między nami cały czas istniała - odpowiada właściciel.
Restrukturyzacja zamiast upadłości
Po spadku z Ekstraklasy sytuacja finansowa klubu stała się bardzo trudna. W pewnym momencie rozważano różne scenariusze, ale jak podkreśla Farjaszewski upadłość nie wchodziła w grę. Niemniej, zawodnicy nie otrzymywali pieniędzy na czas. Zaległości potrafiły sięgać kilku miesięcy. Właściciel odniósł się do tej kwestii i po raz pierwszy publicznie przeprosił wszystkich pracowników klubu za zaległości. Jak dodaje, zobowiązania z ekstraklasowego sezonu są w ponad 90% spłacone. Poniżej publikujemy fragement rozmowy:
Chciałbym zapytać o sytuację z końcówki sezonu, w którym Warta spadła z Ekstraklasy. Czy to prawda, że pojawiła się wówczas prośba, czy to od zarządu, czy od Pana osobiście - by zawodnicy zrzekli się pensji za czerwiec, w obliczu trudnej sytuacji finansowej klubu?
- Przez te siedem lat bywały różne momenty, również finansowo trudne, i w takich sytuacjach zdarzało się, że prosiliśmy o przesunięcie płatności czy rozłożenie ich w czasie. Myślę, że to praktyka spotykana również w innych klubach.
Ale pytam konkretnie o zrzeczenie się wynagrodzenia: czy rzeczywiście taka propozycja padła?
-Tak, taka propozycja również została przedstawiona. Rozmawialiśmy z zawodnikami bardzo szczerze, przedstawiając realną sytuację finansową i szukaliśmy możliwych rozwiązań. Byli też piłkarze, którzy sami przyszli z chęcią rozwiązania kontraktu i zrzekali się wynagrodzenia za czerwiec, ponieważ chcieli rozpocząć nowy etap w innym klubie. To działało w obie strony - my coś proponowaliśmy, ale też odpowiadaliśmy na inicjatywę zawodników.
A jeśli chodzi o początek sezonu w I lidze. Pojawiały się informacje, że do połowy grudnia piłkarze nie otrzymywali wynagrodzeń, a dopiero przed świętami te zaległości zostały wypłacone. Mówi się, że to Pan osobiście zatwierdził wypłaty i zapewnił zawodników, że otrzymają należne środki. Czy to prawda?
- Tak, były zaległości i trzeba to jasno powiedzieć. Ale nie jest prawdą, że nagle się „pojawiłem w grudniu”, bo byłem obecny przez cały czas. Po spadku z Ekstraklasy klub znalazł się w trudnej sytuacji, zarówno organizacyjnej, jak i finansowej. Do tego doszły fatalne wyniki sportowe. Jak wspomniałem wcześniej: co mogło nie pójść, to nie poszło. To był sezon pełen problemów z każdej strony. Zaległości faktycznie miały miejsce, zwykle kilkutygodniowe. Choć staraliśmy się je na bieżąco wyjaśniać i minimalizować skutki, to zdaję sobie sprawę, że było to bardzo uciążliwe. Za to należą się przeprosiny.
VAT Zrelaka, sprawa Modera i relacje z KS Wartą
Póki się spotykamy i jest ku temu okazja, chciałbym zapytać o sprawę, o której docierały do mnie jedynie szczątkowe informacje. Te informacje układały się jednak w pewną całość - chodzi o Adama Zerlaka i kwestię VAT-u. Czy może Pan coś więcej na ten temat powiedzieć? Czy posiada Pan wiedzę, czy ta sprawa została rozliczona?
- To już wchodzimy w temat raczej prywatny, dotyczący relacji między nami a Adamem. Ale tak naprawdę, zahaczamy tu o to, o czym wcześniej wspominałem - o różne sytuacje, które miały miejsce i były rozpatrywane indywidualnie.
Czyli ta konkretna sprawa została już wyjaśniona, czy jeszcze trwa?
- Nie jestem w stanie precyzyjnie odpowiedzieć. To zapewne znajduje się w gestii działu księgowości, który obecnie jest w trakcie porządkowania wielu kwestii. Tak że dokładnie nie odpowiem, ale jeśli taka sytuacja miała miejsce, to zdarzały się przypadki, że coś mogło się nie zgadzać. Natomiast warto podkreślić, że ponad 90% zaległości wobec zawodników z Ekstraklasy zostało spłaconych. Mogą się jeszcze zdarzyć pojedyncze przypadki.
Rozumiem. I jeszcze ostatnie pytanie z kategorii finansowych, ale tym razem pozytywne. Chodzi o transfer Jakuba Modera. Ostatnio pojawiły się informacje, że sprawa nie została ostatecznie zamknięta. Jak to wygląda obecnie, jeśli chodzi o należności z tego transferu?
- Sprawa jest nadal w toku, ale z mojego punktu widzenia klub nie jest już tym bezpośrednio obciążony. Uzupełniłem ten brak finansowy z własnych środków, więc w tej chwili nie ma to wpływu na działalność Warty. Jeśli cokolwiek jeszcze wyniknie, to będzie to dotyczyć wyłącznie mnie, w sensie prywatnym. To duże środki, które robią różnicę, ale klub jako taki nie jest już stroną w tej sprawie.
A tak zupełnie szczerze. Jest Pan już zmęczony tą sprawą? Bo ona trwa, i trwa, i trwa…
- Tak, trudno nie być zmęczonym. Powiem tak . Sprawa Modera jest po części wynikiem tego, w jakiej sytuacji przejmowałem Wartę Poznań SA. To był podmiot wydzielony ze stowarzyszenia i, mówiąc w skrócie, chodzi o to, że w momencie przejęcia spłaciłem ponad milion złotych zaległości, które ciążyły jeszcze na KS Warcie Poznań. Przychodzili ludzie, którzy nie otrzymali zapłaty za swoją pracę i ja to regulowałem. Wtedy nikt z KS-u się nie wychylał. Ale gdy pojawił się temat transferu Modera, a więc poważne pieniądze, to nagle wielu zaczęło się upominać o swoje. Trochę to wyglądało tak: jak były problemy: przychodzono do mnie z prośbą „zapłać”; jak pojawiły się środki: „oddaj”.
Czyli rozumiem, że KS Warta, jako osobny byt, który był zadłużony - to Pan w dużej mierze pokrył długi?
- W jakiejś części tak. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo wiadomo, że pomagało też kilka innych osób. Ale ja mogę z całą pewnością powiedzieć, że pokryłem bardzo dużą kwotę, idącą w setki tysięcy, a może i ponad milion złotych. Przejmowałem te zobowiązania, regulowałem je. Wiele osób było wtedy poszkodowanych i czekało na uregulowanie należności. To nie tak, że byłem zbawcą KS-u, ale jeśli coś dotyczyło sekcji piłki nożnej, to brałem to na siebie. Natomiast gdy pojawił się transfer i ewentualny przychód, to naturalne, że zaczęły się roszczenia.
Komentarze (0)