Trudny start wychowanka Lecha w nowym klubie
Filip Marchwiński odchodził z Lecha Poznań w lipcu 2024 z przyzwoitymi statystykami ośmiu goli i pięciu asyst w 28 meczach PKO BP Ekstraklasy. W rozgrywkach Ligi Konferencji udało mu się także zaliczyć dwa trafienia i jedno decydujące podanie. Oczekiwania wobec zawodnika były spore, bowiem na jego zakup zdecydował się klub z Serie A - najwyższej klasy rozgrywkowej we Włoszech. Filip Marchwiński podpisał czteroletni kontrakt z włoskim Lecce.Wejście do nowej drużyny miał obiecujące, bowiem zdołał zaliczyć dopiettę w towarzyskim meczu przedsezonowym przeciwko OGC Nicei. Wynik tamtego spotkania zakończył się remisem 2:2, a zatem Polak odegrał ważną rolę w osiągnięciu korzystnego rezultatu. Niestety dla niego były to tylko miłe złego początki.
Pomimo tego, że Marchwiński dostał szansę na grę od swojego trenera - Luki Gottiego - przeciwko Atalancie, był to pierwszy i ostatni mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej, w którym kibice Lecce mogli oglądać swojego nowego zawodnika. Włoski trener przestał wystawiać swojego zawodnika w Serie A, wpuszczając go jedynie na starcia pucharowe przeciwko Mantovie i Sassuolo. Wychowanek Lecha Poznań nie dał jednak rady i tam udowodnić swojej wartości.
Piłkarzowi nie pomagały urazy, a także sam szkoleniowiec, który publicznie potrafił nazwać go "chłopcem", a także krytycznie odnosić się do jego intensywności pracy. Gotti swego czasu twierdził, że piłkarzowi brakuje dojrzałości choć podkreślał, że wierzy w jego potencjał. W jego opinii receptą na poprawę formy nowego podopiecznego był dłuższy czas na rozwój.
Koszmarna kontuzja zatrzymała karierę byłego piłkarza Lecha Poznań
Pucharowe starcie z Sassuolo 24 września 2024 roku było ostatnim, w którym można było jak dotychczas oglądać Polaka na boisku w oficjalnym meczu. Piłkarz zimą 2025 roku podczas jednego z treningów zerwał więzadło krzyżowe przednie oraz łąkotkę boczną w prawym kolanie. W związku z tym już zupełnie stracił miejsce w składzie na resztę sezonu. Podczas okresu rehabilitacji słuch o piłkarzu niemal całkowicie zaginął . Lecce nie informowało regularnie o stanie zdrowia Polaka, a sam piłkarz na swoich social-mediach wstawił jedynie post informujący, że operacja się udała. W nim również piłkarz dziękował za okazane wsparcie.Mimo kontuzji Marchwińskiego Lecce zdołało utrzymać się w Serie A i zmienić także trenera. Marco Giampaolo, który objął ster po Luce Gottim na początku kampanii, został zastąpiony w tym sezonie przez Eusebio di Francesco. To trener, który szerszemu gronu kibiców jest znany chociażby z tego, że doprowadził Romę do półfinału Ligi Mistrzów, eliminując wcześniej Barcelonę po sensacyjnym comebacku na Stadio Olimpico.
Marchwiński po roku przerwy wkrótce wróci na boisko?
Przez większość czasu o Filipie Marchwińskim było wyjątkowo cicho, ale w ostatnich dniach wreszcie przekazano jakiekolwiek informacje dotyczące jego zdrowia. Portal "Calcio Lecce" poinformował, że były piłkarz Lecha Poznań brał udział w indywidualnej sesji treningowej w nowym ośrodku w Martignano. Potwierdził to również włoski dziennikarz Antonio Petrazzuolo z "Napoli Magazine".Sam piłkarz po raz pierwszy od dawna zamieścił również na swoich social-mediach swoje zdjęcie z treningu. Widać, że Marchwiński wyraźnie nabrał masy mięśniowej i nie próżnował podczas przerwy od grania w piłkę. Czy to zapowiedź jego rychłego powrotu do dyspozycji trenera di Francesco? Trudno stwierdzić ze względu na brak dalszych, szczegółowych informacji w tej kwestii. Pewnym jest natomiast, że piłkarz nie zagra w nadchodzącym meczu Lecce z Cagliari, bowiem nie został nawet włączony do kadry meczowej.
Kibice muszą zatem uzbroić się w cierpliwość, ale widać, że "Marchewa" jest zdecydowanie bliżej niż dalej swojego powrotu na boisko. Sytuacja Lecce w tabeli jest jak na razie trudna - przegrali mecze z Milanem i Atalantą, odnotowując zaledwie punkt w rywalizacji z Genuą. Eusebio di Francesco ma pełne ręce roboty. Dawny trener Romy za swojej kadencji nie utrzymał w Serie A dwóch poprzednich zespołów i nie może dopuścić do tego, by taka sytuacja przydarzyła się po raz trzeci.
Komentarze (0)