Obie drużyny przed spotkaniem nie przeżywały najlepszego okresu. Gospodynie w derbach Wielkopolski straciły punkty z Polonią, wcześniej nie potrafiąc zachować regularnej passy zwycięstw przeciwko innym zespołom. Mimo wszystko utrzymywały drugą pozycję w tabeli nie tylko w ilości oczek, ale też strzelonych bramek i najmniej wpuszczonych. Bielawianka na Zagajnikową przyjeżdżała jak na szafot. Nie wygrała ani jednego meczu, przegrała wszystkie osiem i zajmowała ostatnie miejsce w tabeli. Dość powiedzieć, że jej bilans to jedna strzelona bramka i aż... 54 stracone. Klub ten ledwo wszedł do Orlen I ligi, a jego porażki dobitnie to podkreślały.
Jak na strzelnicy
Zawodniczki Bielawianki zagrały nisko ustawioną obroną i nawet nie stwarzały pozorów, że chciały grać piłką. Od pierwszej minuty cel był jeden: przetrwać. Początkowo ta sztuka im się udawała, bowiem Lechitki nie potrafiły wykorzystywać swoich okazji. Przez pierwszy kwadrans o niecelności decydowały błędne decyzje w polu karnym rywalek, ale też... popisy bramkarki. Nominalnie była ona pomocniczką, ale z konieczności musiała stanąć między słupkami w związku z problemami kadrowymi. Jej czyste konto w niedzielnym meczu było tylko chwilowe. Lecha Poznań UAM w 20. minucie meczu na prowadzenie wyprowadziła kapitalnym strzałem z dystansu Dominika Kubka, a sześć minut później z rzutu karnego trafiła kapitan Klaudia Wojtkowiak. Kolejorz nie odpuszczał swoim rywalkom i dalej naciskał, co zaowocowało pierwszym w tym meczu dubletem autorstwa Alicji Piechockiej w 34. i 45. minucie. Wynik 4:0 był najwyższym prowadzeniem do przerwy w trakcie dotychczasowych zmagań podopiecznych trenerki Alicji Zając, a warto wspomnieć, że Lechitki osiągnęły to, grając... w większości rezerwowym składem.
Na pewno wiedziałyśmy, co chciałyśmy zrobić. Dziesięć pierwszych minut było ciężkie. Rywalki były bardzo zamknięte, ciężko nam było strzelić, ale potem dałyśmy radę to zrobić i dalej to już poszło. Wiedziałyśmy, że tak to będzie wyglądać. Naszym założeniem było także to, żebyśmy dośrodkowywały piłkę i dużo nas było w polu karnym. Cieszą bramki i jesteśmy zadowolone z meczu.
- podsumowała Klaudia Wojtkowiak, kapitan Lecha Poznań UAM
Dublety i hat-trick
Wynik 4:0 mógł uspokoić grę zespołu Kolejorza, ale trenerka Alicja Zając postanowiła pójść all-in i nie ściągać nogi z gazu, co sugerowały wejścia Purgacz i Porady. Ledwie chwilę po wznowieniu gry Klaudia Wojtkowiak drugi raz wpisała się na listę strzelców, a w 60. minucie zanotowała hat-trick. Po kolejnym trafieniu Małgorzaty Jurek wynik wskazywał na siedmiobramkową przewagę. Piłkarki Bielawianki Bielawa zatrważająco szybko ulegały przeciwniczkom, które górowały nad nimi w aspekcie fizycznym i technicznym. Lechitki się nie zatrzymywały i przygotowały dla swoich fanów prawdziwą ofensywną ucztę w dziesięciu ostatnich minutach meczu. Swoje dublety w meczu zanotowały Paula Fronczak, która na boisku zdążyła spędzić 30 minut oraz Dominika Kubka, która tak jak rozpoczęła strzelanie na Zagajnikowej, również je zakończyła. Gola odnotowała też Marika Purgacz. Co ciekawe wszystkie bramki padły po strzałach z dystansu, a goalkeeperka Bielawianki nie mogła temu w żaden sposób zaradzić. Zespół trenerki Zając pobił tego dnia swój rekord bramek w tym sezonie, których ustrzelił aż 11.
W naszej mentalności jest to, żeby cały czas atakować. Fajnie, że dziewczyny wytrzymały te 90 minut na najwyższej intensywności. Bardzo mnie to cieszyło, że nie odpadałyśmy nawet na chwilę tylko cały czas naciskałyśmy. Podobnie jak to, że mój zespół grał kolektywnie, był skoncentrowany i ciągle chciał strzelać kolejne bramki.
- chwaliła swoje podopieczne po spotkaniu trenerka Lecha Poznań UAM Alicja Zając.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.