Podopieczne trenerki Wioletty Biegańskiej przystępowały do tego spotkania w umiarkowanie dobrych nastrojach po wysokim, inauguracyjnym zwycięstwie na wyjeździe przeciwko High Heels Olsztyn. Słomniczanka też miała się czym pochwalić, bowiem rozbiła AZS AWF Warszawa 9:0. Poznańscy kibice nie wiedzieli wtedy jeszcze, że ta kanonada goli w wykonaniu rywalek z małopolski miała być zwiastunem tego, co czeka AZS UAM w ich własnej hali tydzień później. Choć gospodynie miały przywdziać nowe stroje, fani liczyli na zachowanie starej, dobrej formy, którą akademicki zespół przekonywał na finiszu poprzednich rozgrywek i początku obecnych. Druga wygrana z rzędu i pokonanie przeciwniczek, które niemalże dokładnie rok temu zmiażdżyły AZS UAM byłoby solidnym argumentem, potwierdzającym tezę, że poznański zespół może w tych rozgrywkach poważnie zaskoczyć jego krytyków.
Attacare, attacare
Właśnie w myśl tego słynnego hasła wykrzyczanego niegdyś przez Silvio Berlusconiego, obie drużyny wyraźnie chciały postępować w niedzielny wieczór na parkiecie. Kibice nie mogli narzekać na nudę, bowiem zamiast niej otrzymali kawał widowiska w ofensywie. Obie drużyny nie używały półśrodków i postanowiły postawić na szybkie, zdecydowane ataki, co objawiało się chociażby poprzez wykorzystywanie najmniejszych sytuacji strzeleckich takich jak strzały z dystansu. Po zaledwie sześciu minutach gry kapitanka Słomniczanki - Natalia Malota - wreszcie dała swojej drużynie prowadzenie, potwierdzając bramkowo przewagę gościń na parkiecie. Natomiast po kolejnych sześciu Nadia Palkiewicz również wpisała swoje nazwisko na liście strzelczyń, po raz kolejny górując fizycznie nad przeciwniczkami. Sytuacja pogorszała się z minutę na minutę, bowiem akademiczki w dalszym ciągu zupełnie nie radziły sobie w pierwszej połowie z agresją Słomniczanki, która przyszpilała defensorki AZSu tuż pod ich bramką. Najlepszym tego przykładem była widowiskowa bramka Katarzyny Włodarczyk jak również ponownie Nadii Palkiewicz, która przepięknym strzałem z dystansu postawiła kropkę nad i w pierwszej części meczu.
Nie wydaje mi się, by niekorzystny wynik do przerwy sprawił, że straciłyśmy siłę w drugiej części meczu. W tamtym sezonie odnotowywaliśmy gorsze wyniki przeciwko tej drużynie. Po powrocie na parkiet nastąpiła pełna mobilizacja do walki, chciałyśmy cokolwiek odrobić i cokolwiek strzelić.
- mówiła po meczu kapitanka AZSu UAM, Paula Fronczak
Syzyfowe prace liderek
AZS UAM nie składał broni po trudnej pierwszej części spotkania i liczył, że odczaruje wynik po przerwie tak jak zrobili to w sobotę futsaliści Wiary Lecha. Cudów jednak fani gospodyń nie doświadczyli. O powrót do rywalizacji akademiczek starały się w szczególności dwie najbardziej doświadczone futsalistki tej drużyny - Klaudia Dymińska i Paula Fronczak. Ta pierwsza harowała w pocie czoła na każdej szerokości boiska, niejednokrotnie nie przebierając w środkach i grając na granicy nadmiernej brutalności. Jej agresywna gra w połączeniu z determinacją w odbiorach miała zagrzać resztę zespołu do boju, ale niestety niewiele z tego wyniknęło na parkiecie. Młodziutka drużyna trenerki Biegańskiej niezmiennie popełniała momentami wręcz podwórkowe błędy w defensywie, łatwo dając się zdominować w defensywie starszym rywalkom. Podobnie jak w pierwszej połowie, zasieki obronne poznanianek zostały przerwane po pięciu minutach, gdy tym razem Wiktoria Pietrzyk znów wykorzystała podstawowy błąd swojej rywalki w pojedynku fizycznym. Ostatecznie to Maja Rojek 120 sekund później zamknęła licznik bramek dla swojej drużyny w tym meczu, strzelając szóstego gola.
Wiedziałam, że ten element gry ataku może dzisiaj szwankować, bo skupialiśmy się przed meczem na defensywie. Dzisiaj zabrakło nam doskoku przy stałych fragmentach gry, zabrakło zamknięcia na dalszym słupku. Gdybyśmy wyeliminowały te dwa elementy to wynik mógł być na styku. Tak samo w pierwszej połowie miałyśmy dwie sytuacje, które jakbyśmy wykorzystały to wszystko mogłoby się potoczyć inaczej. To jest piłka, nie wykorzystywałyśmy swoich momentów, a Słomniczanka była dziś bardzo skuteczna.
- stwierdziła po meczu trenerka Violetta Biegańska.
Poznanianki znów zaskoczyły na finiszu
Każdy, kto oglądał mecz AZS-u przeciwko High Heels Olsztyn wie, co dla akademiczek oznaczają ostatnie minuty w tym sezonie: niespodziankę. Nie inaczej było na Zagajnikowej. Zawodniczkom trenerki Biegańskiej udało się zaskoczyć niezłomną defensywę Słomniczanki na dziesięć minut przed końcem, kiedy to honorowego gola strzeliła ta, która w drużynie gospodyń najbardziej na niego zasługiwała - Klaudia Dymińska. Była to jedna z niewielu składnie przeprowadzonych akcji przez AZS UAM w ataku pozycyjnym podczas tego spotkania, pokazująca drzemiące, nieprzeciętne umiejętności w rozegraniu młodych futsalistek tej drużyny. Czasu było mało, ale należy przypomnieć, że w poprzednim meczu poznanianki pokonały swoje oponentki trzema golami w ostatnich trzech minutach. Niemożliwe było zatem dla nich pojęciem nieznanym. Akademiczkom tym razem nie wystarczyło jednak czasu na odwrócenie wyniku spotkania. Patrycja Małyszka także zaskoczyła Wiolettę Myjak na minutę przed końcem, ale jej gol miał wymiar jedynie statystyczny. Szybkie ataki AZS-u długimi piłkami, wysoki pressing oraz krótkotrwałe wymiany podań nie przyniosły zamierzonego rezultatu i pierwsza porażka 2:6 na Zagajnikowej stała się faktem.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.