reklama

Enea Basket upokorzona w Inowrocławiu! Poznaniacy przegrali wygrany mecz w samej końcówce

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Tomasz Deska

Enea Basket upokorzona w Inowrocławiu! Poznaniacy przegrali wygrany mecz w samej końcówce - Zdjęcie główne

Enea Basket zaliczyła katastrofalny finisz w meczu z Notecią Inowrocław. | foto Tomasz Deska

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KoszykówkaTak kuriozalnego obrotu spraw, jak w niedzielnym meczu pomiędzy Eneą Basket, a Notecią Inowrocław nie spodziewał się żaden z obserwatorów tamtego starcia. Drużyna trenera Marcina Klozińskiego w nieprawdopodobnych okolicznościach zaprzepaściła szanse na zwycięstwo w piątym starciu 1. ligi. Tym samym poznaniacy odnieśli drugą porażkę z rzędu i trzecią w całym sezonie.
reklama

Nieprawdopodobna pierwsza połowa w wykonaniu duetu Washignton-Krajewski

Od samego początku sobotniego meczu widać było, że Noteć Inowrocław chciała zagrażać swoim rywalom przede wszystkim rzutami z dystansu. W tym aspekcie błyszczeli głównie Cameron Hamilton i Szymon Sobiech, ale Enea Basket nie pozwalała im wyraźniej odskoczyć punktowo dzięki pracy Andrzeja Krajewskiego pod koszem. Bardzo dobrze w pierwszej kwarcie wyglądał również James Washington III, który stwarzał duże zagrożenie swoimi lay-up'ami, a także pewną ręką przy rzutach dystansowych.

reklama

Amerykanin aktywnie i co ważne efektywnie udzielał się po obu stronach parkietu, grając w taki sposób, jakby chciał coś udowodnić swojej byłej drużynie. Obaj zawodnicy wyrastali na pierwszoplanowe postacie w Enei Basket w pierwszych, dziesięciu minutach i to właśnie dzięki nim przyjezdni mogli cieszyć się z prowadzenia 20:16. Swoje cenne punkty dołożył również kapitan - Michał Samsonowicz. 

W drugiej kwarcie duet Krajewski - Washington tylko się rozkręcał, a defensywa Noteci Inowrocław nie potrafiła znaleźć żadnego skutecznego sposobu na powstrzymanie zawodników z Poznania. Po dwóch minutach od wzonowienia gry Enea Basket prowadziła 29:18, a James Washington III szalał zza łuku punktując raz za razem. Nie zawodził również z linii rzutów wolnych. Rzuty Darrella Harrisa, Piotra Lisa czy Dylana Frye jedynie zmniejszały wymiary porażki. 

reklama

Na przerwę Enea Basket schodziła prowadząc 45:35, a sytuacja gospodarzy mimo względnie niedużej różnicy robiła się nieciekawa. Kiedy obrona ustawiała się niżej, by kryć niezawodnego Krajewskiego, Washington III miał za dużo wolnej przestrzeni na rzuty. Natomiast w momencie, gdy krycie było bardziej indywidualne, Krajewski wygrywał walkę na swojej pozycji. Trener gospodarzy musiał zatem liczyć, że najzwyczajniej w świecie tryby machiny Marcina Klozińskiego po prostu zaczną się zacierać.

Enea Basket utorowała sobie autostradę do zwycięstwa

Niestety dla Noteci, po przerwie sytuacja miała się jeszcze gorzej niż wcześniej. Zagrożenie zza lini za trzy oprócz Washingtona III zaczęli także regularnie stwarzać: kapitan Michał Samsonowicz oraz Patryk Stankowski. Nadgarstki nie zawodziły przyjezdnych i błyskawicznie zaczęli dobijać do różnicy punktowej wynoszącej nawet 14 punktów! Hamilton po stronie inowrocławian starał się dawać tlen swojej ekipie częstymi lay-up'ami oraz rzutami z półdystansu, ale jego zespół zdecydowanie potrzebował trójek, które wciąż nie sięgały celu. 

reklama

Gołym okiem widać było, że Noteć Inowrocław nie zapewniała również wystarczającego wsparcia swojemu rozgrywającemu. Darrell Harris dawał wiele w obronie, ale nie był użyteczny przy zdobywaniu punktów. Ponadto spadła również produktywność na parkiecie po stronie Lisa i Sobiecha, którzy w pewnym momencie mieli problem nawet z rzutami wolnymi.

Zespół Marcina Klozińskiego był na prostej drodze do zwycięstwa. Przeciwnicy wyglądali na pogodzonych ze swoim losem w końcówce trzeciej kwarty, a wysoka różnica punktowa tylko to potwierdzała. Na ostatnie dziesięć minut meczu Enea Basket wychodziła prowadząc 68:52 i w teorii już nic nie mogło im zagrozić. W czwartej kwarcie wydarzył się jednak koszmar.

Sensacyjny comeback Noteci Inowrocław

Wydawać się mogło, że kibiców w inowrocławskiej hali czeka finisz bez żadnych niespodzianek. Przez pierwsze trzy minuty zespół gospodarzy trafił tylko dwie trójki i nieznacznie przybliżył się do Enei Basket. Prawdziwe cuda zaczęły się dziać dopiero na cztery minuty przed końcem. Piotr Lis nieoczekiwanie dał sygnał do ataku swoim kolegom, trafiając trójkę i zmniejszając straty do Enei na 67:72. Chwilę później za sprawą kolejnego rzutu trzypunktowego Camerona Hamiltona przewaga poznaniaków skurczyła się już do zaledwie czterech oczek. 

reklama

Enea Basket niespodziewanie, kompletnie zatrzymała się w ofensywie. Podopieczni Marcina Klozińskiego wpadli w dołek i nie potrafili skutecznie wykańczać większości swoich rzutów. Nadgarstki nagle zaczęły zawodzić niemal każdego zawodnika z zespołu Enei, a piłka odbijała się od obręczy we wszystkie kierunki. Gracze z Poznania nie próbowali nawet wchodzić pod kosz, aby nie narazić się przypadkiem na stratę i błyskawiczny kontratak, skutkujący łatwą stratą punktów. 

Podopiecznym trenera Klozińskiego została nieco ponad minuta do końca, kiedy to Darrell Harris - center Noteci Inowrocław - oddał jedną z kluczowych trójek w meczu. Doprowadził tym samym do wyniku 73:74. Emocje sięgały zenitu i koniec końców wydawało się, że Enea utrzyma prowadzenie, kończąc mecz z minimalną przewagą. Niestety, na 25 sekund przed końcem Konrad Rosiński sfaulował Piotra Lisa przy próbie rzutu za trzy, a rozgrywający Noteci Inowrocław bezwzględnie wykorzystał wszystkie trzy rzuty wolne.

Przy wyniku 76:74 gospodarze wyszli na swoje trzecie i ostatnie prowadzenie w sobotnim meczu. Sytuację w ostatnich siedmiu sekundach próbował za wszelką cenę ratować Michał Samsonowicz, ale najpierw przestrzelił rzut za dwa punkty, a później po swojej zbiórce nie dał rady również trafić trójki. Enea Basket przegrała wygrany mecz i wróciła do Poznania bez punktów. W ostatniej kwarcie jej zawodnicy zaliczyli zaledwie sześć oczek na 24 swoich rywali!

James Washington III wściekły po porażce. "Przegrywanie meczów w ten sposób może nas kosztować wszystko"

Trener Marcin Kloziński po spotkaniu chwalił postawę swoich przeciwników, którzy nie poddali się do końca i potrafili wyrwać zwycięstwo mimo skrajnie niekorzystnego wyniku na 10 minut przed końcem meczu. Zwrócił uwagę, że ogromną rolę przy sobotniej porażce odegrał brak skuteczności przy rzutach otwartych po stronie jego drużyny. James Washington wziął na siebie winę za tę sensacyjną porażkę.

- Jako rozgrywający biorę na siebie winę za tę porażkę. Trener przygotował dla nas świetny plan i dlatego długo graliśmy tak dobrze. Daliśmy z siebie wszystko, wypracowaliśmy przewagę, ale nie daliśmy rady zamknąć tego meczu. Częściowo było to spowodowane moimi stratami - w końcówce nie dostarczałem kolegom piłki w odpowiedni sposób, by ci mogli rzucić z czystych pozycji. Kibice stworzyli świetną atmosferę, co tylko natchnęło rywali do odniesienia zwycięstwa - wymieniał powody porażki James Washington III, rozgrywający Enei Basket.

Amerykanin z pokorą podszedł do tej straty punktów, ale równocześnie na pomeczowej konferencji prasowej w mocnych słowach odniósł się do pracy sędziów w sobotnim meczu. Starcie z Notecią Inowrocław przelało czarę goryczy, a Washington wyjątkowo krytycznie wypowiedział się na temat ich wpływu na mecz. 

- Gram w Polsce od 8-9 lat i nadal nie otrzymuję wystarczająco dużo szacunku od sędziów. Mówię to, może zostanę ukarany, może nie, trudno. Przychodzi jednak moment, kiedy trzeba przestać popełniać błąd za błędem. Może się tak zdarzyć, że sędzia się pomyli, jesteśmy w końcu tylko ludźmi. Podchodzę wtedy do niego i pytam o powody decyzji. To przecież nie problem powiedzieć: "James widziałem to tak". Powiedz to i przejdźmy do następnej akcji. Nie mówię, że błędy sędziów wypaczyły wynik, ale spotkanie zaczęło się od wielu błędnych gwizdków i tak po prostu nie może być. To jest nasza praca, z tego żyją nasze rodziny i przegrywanie meczów w ten sposób może nas kosztować pracę, karierę - w zasadzie wszystko. Sędziowie muszą stanąć na wysokości zadania i tak samo my jako drużyna, musimy być w przyszłości lepsi. 

KSK Qemetica Noteć Inowrocław - Enea Basket 76:74 (16:20, 19:25, 17:23, 24:6)

 

Noteć Inowrocław: Grzesiak (1 zbiórka), Lis (15 punktów, 1 zbiórka, 1 asysta), Frye (8 punktów, 5 zbiórek, 4 asysty), Sobiech (11 punktów, 2 zbiórki, 1 asysta), Ciesielski (7 punktów), Hamilton (19 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty), Trubacz (4 punkty, 3 zbiórki), Mąkowski (1 zbiórka), Rompa (2 punkty, 2 zbiórki), Harris (10 punktów, 8 zbiórek, 3 asysty).

Enea Basket: Barnes (1 zbiórka, 1 asysta), Krajewski (14 punktów, 14 zbiórek, 3 asysty), Samsonowicz (10 punktów, 5 zbiórek, 1 asysta), Rosiński (6 punktów, 6 zbiórek, 1 asysta), Dydak (2 punkty, 1 asysta), Roszczka (1 zbiórka). Washington (29 punktów, 7 zbiórek, 5 asyst), Stankowski (12 punktów, 2 zbiórki, 3 asysty), Stopierzyński (1 punkt, 2 zbiórki, 2 asysty).

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo