- Wielka przeprowadzka z Ameryki do Polski. "Kocham to miejsce i chcę tu żyć"
- Jessika Carter w Enei czuje się jak w domu. "Trener Szawarski chce dla mnie jak najlepiej"
- Odrodzenie Jessiki Carter. "Zrozumiałam, że muszę się pogodzić sama ze sobą"
- Wiara, muzyka i dobroczynność. "Chciałbym postawić siebie na pierwszym miejscu"
Jessika Carter jest właśnie taką osobą. Świetna na boisku, osiągająca najwyższe cele, utalentowana. Jednak, gdy reflektory na hali gasły pojawiał się ktoś zupełnie inny, komu wysokie wyniki zbiórek i zdobytych punktów nie przynosiły już tak wiele szczęścia. Zamiast uśmiechu pojawił się smutek, a zamiast popularności samotność. Historia Jessiki Carter świetnie uzmysławia kibicom to jak często mało wiemy o naszych idolach i bohaterach, którzy choć pozornie są uwielbiani przez tłumy, w zaciszu swoich domów muszą toczyć zdecydowanie trudniejsze walki niż na parkiecie. Często sami dla siebie stajemy się najgorszym przeciwnikiem.
Wielka przeprowadzka z Ameryki do Polski. "Kocham to miejsce i chcę tu żyć"
To już ponad pół roku odkąd jesteś z nami w Poznaniu. Jak ci się żyje w mieście?Kocham to miasto, regularnie przekonuję moją rodzinę, żeby przyjeżdżała tu do mnie jak najczęściej. Moja siostra podziela moje uczucia. W szczególności świetnie się tu ze wszystkimi komunikuje, nawet z przypadkowymi ludźmi na ulicach. Każdy jest dla mnie super miły i nie patrzą na mnie jedynie jako koszykarkę, ale też człowieka. Potrafię nawiązać kontakt z jakąś dziewczyną, która jest przykładowo świetnie ubrana i powiedzieć: "wow, ale świetnie wyglądasz", ona się odwzajemnia, wymieniamy się instagramami i już mamy super kontakt. Cieszę się, że tu jestem.
Udało ci się znaleźć jakieś swoje ulubione miejsca, w których najprzyjemniej spędza ci się czas?
Bardzo lubie tutejsze galerie handlowe ze względu na klimat, ludzi, wydarzenia i zapachy. Cieszę się czasem, który tam spędzam. Duże wrażenie zrobił na mnie też jarmark bożonarodzeniowy.
Rzeczywiście widać, że czujesz się tu jak w domu i chyba fani Enei AZS Politechniki też błyskawicznie przyjęli cię jakbyś tam grała od zawsze. To niesamowite jak wiele młodych koszykarek, ale też nie tylko ustawia się do ciebie po każdym meczu domowym po zdjęcie, autograf lub samo zbicie piątki. Zastanawiam się, czy brakuje ci domu, który zostawiłaś w Ameryce...
...I to jest właśnie najlepsze! Kiedy wracam do Ameryki zostaje tam może około pięciu dni i już od razu chcę wracać do Polski do Poznania. Powtarzam moim bliskim, że kocham to miejsce i lubię tu żyć. Nie potrafię wytłumaczyć jak to się dzieje: w Polsce jest inny klimat, inni ludzie i inne spojrzenie na świat. Czuję, że tu bardzo się rozwijam.
Skupiając się jednak na kwestiach koszykarskich i na rozwoju, chciałbym zapytać, czy czujesz, że polska koszykówka jakoś poszerzyła zakres twoich umiejętności? Jakie różnice są między naszym podejściem do gry, a amerykańskim?
Mówi się, że koszykówka w Ameryce jest dość fizyczna, jednak, kiedy zagrałam parę meczów tutaj... cóż... w tej lidze są naprawdę silne dziewczyny. Wyglądają na niskie i chude, ale są naprawdę silne oraz fizyczne. Myślę, że to jest taka zasadnicza różnica. Podobnie jak kwestia tworzenia sobie przestrzeni na parkiecie. W Polsce mocno koncentrujecie się na piłce i staracie się tworzyć jak najbardziej dogodne sytuacje rzutowe, tymczasem u nas w USA przywiązuje się mniejszą wagę do jakości tych ataków. Liczy się po prostu atak nawet, jeśli mielibyśmy oddać złe rzuty, to ważne są rzuty.
Teraz jesteś bogatsza o nowe doświadczenia, ale wcześniej, przed transferem to wcale nie musiało być oczywiste. Decydując się na odejście z czołowej ekipy WNBA i dołączenie do klubu z 1. ligi polskiej czułaś, że jest to dla ciebie pewien rodzaj banicji? Transfer do takiej ligi nie był dla ciebie ujmą?
Mój agent mocno naciskał mnie na transfer, ale ja mu wielokrotnie odmawiałam. Bałam się zmian i czułam się niekomfortowo, kiedy musiałam zmieniać środowisko, a w szczególności tak drastycznie. Jeśli już to chciałam przenieść się, gdzieś gdzie jest ciepło i spokojnie. Jednak mój agent nie ustępował i mówił mi, że mają dla mnie naprawdę dobry program. Enea zaoferowała mi nawet naprawdę dobry kontrakt na mocy, którego mogłam odejść już w grudniu na wypadek, gdyby było fatalnie. Ostatecznie już wiesz, że tu zostałam, zakochałam się w tym miejscu i jestem bardzo wdzięczna za szansę, którą dostałam.
Chciałabyś zagrać jeszcze raz w WNBA, jeśli nadarzyłaby się szansa?
Tak, nadal chcę tam wrócić, ale nie wiem, czy jest to coś co chciałabym zrobić w najbliższej przyszłości.
Jessika Carter w Enei czuje się jak w domu. "Trener Szawarski chce dla mnie jak najlepiej"
Skoro mówimy o WNBA warto wspomnieć, że Britney Jones, która dołączyła teraz ponownie do Enei AZS również ma za sobą epizod w WNBA. Czy to dlatego tak dobrze się ze sobą dogadujecie, jak możemy to śledzić na twoich social-mediach?Britney wniosła do zespołu zupełnie nową energię. Ja raczej jestem cicha i nieśmiała, a ona może rozmawiać godzinami. Jest przy okazji bardzo zabawna i kontaktowa. Jest dla mnie jak starsza siostra.
Dotychczas grałaś w klubie z Jessicą January. Z którą zawodniczką lepiej ci się współpracuje? Można je w ogóle porównać?
To są dwa zupełnie inne charaktery. Britney wchodzi do szatni i każdy od razu się śmieje, wita się z nią i pyta co u niej. Jest wyluzowana, ale na parkiecie jest też bardzo emocjonalna. Jessica była zdecydowanie bardziej poważna.
Ciekawą postacią jest również sam trener Wojciech Szawarski. Jakie zrobił na tobie wrażenie?
Uwielbiam go. Pierwszego dnia byłam bardzo nieśmiała, a on okazał się super miły.
"Super miły"? To zaskakujące określenie, biorąc pod uwagę jak wiele emocji wydobywa się z niego podczas meczów, jak rygorystycznie podchodzi do waszych występów i ile od was wymaga.
Znam trenera Szawarskiego. Może na mnie krzyczeć, ale to mnie nie dotyka, bo ja go znam. Wiem, że chce dla mnie i dla zespołu jak najlepiej. Akceptuję jego emocjonalność, bo sama też popełniam błędy i zgadzam się z nim w trakcie gry mówiąc: "wiem, źle zrobiłam, muszę to poprawić". Trener Szawarski chce dla mnie jak najlepiej. Chce, żebym była świetna i ja też tego chcę.
Podczas twojego półrocznego pobytu w Enei AZS Politechnice Poznań, co się zmieniło względem twojej przygody w Ameryce? Mam na myśli umiejętności, jakie rozwinęłaś.
Na pewno lepiej opanowałam system zasłon i "rollowania". Trener Szawarski caly czas naciska na mnie w trakcie meczów, żebym rollowała przeciwników i otwierała przestrzeń partnerkom. Moja pewność siebie, co do własnych umiejętności na parkiecie jest na zdecydowanie wyższym poziomie niż wcześniej. Przede wszystkim nauczyłam się lepiej grać w defensywie, co z resztą mogłeś zobaczyć w trakcie naszych meczów, kiedy trener Szawarski ustawia obronę razem z nami przy linii (śmiech). Z meczu na mecz gram lepiej dzięki niemu. W WNBA grają dość leniwie. W Enei liczy się przede wszystkim defensywa, a w Ameryce tylko atak.
Mam wrażenie, że właśnie ta obrona w przypadku waszej drużyny jest nawet ważniejsza niż zdobywanie punktów. Trener Szawarski wielokrotnie mówił, że bez dobrej obrony nie będzie zwycięstw. Co jest w niej takiego trudnego do osiągnięcia, żeby utrzymywać najwyższą formę z meczu na mecz?
Myślę, że to kwestia naszej energii. Dużo się komunikujemy, ciężko pracujemy w każdej części parkietu, a to kosztuje. Najczęściej pozwalamy na łatwe kosze przeciwniczkom, kiedy się nie komunikujemy, bo brakuje nam enegii. Jednak, kiedy nie brakuje nam energii to nam umożliwia na łatwiejszą grę, bowiem dzięki komunikacji gra nam się o wiele lepiej. Skuteczniej także wymieniamy się kryciem.
A jak twoje mecze ocenia rodzina?
Są zadowoleni z moich meczów, ale zawsze mówią mi: "Jess, stać cię na więcej".
Czujecie dużą presję przed zbliżającymi się play-offami?
Czujemy taką samą presję jak przez cały rok. Oczywiście, że chcemy wygrywać wszystkie mecze, ale gdy się to nie udaje każdy z nas jest dla siebie oparciem. Szukamy sposobu jak rozwiązać nasze problemy. Akceptujemy to, że nie zawsze dajemy radę wygrać. Teraz czujemy presję, ale naprawdę wierzymy, że uda nam się skończyć sezon regularny na wysokim miejscu, wejdziemy do play-offów i pokażemy na co nas stać.
Odrodzenie Jessiki Carter. "Zrozumiałam, że muszę się pogodzić sama ze sobą"
Zadałem pytanie o presję nie bez powodu, bowiem, gdy przychodziłaś do Enei szczególnie głośno w mediach oprócz twoich osiągnięć sportowych było o twoim zdrowiu psychnicznym i kondycji mentalnej. Presja dobrych wyników nie sprawia, że wracasz do tamtego okresu?Problemem nie było to co się działo na parkiecie, tylko poza nim. Przyjeżdżając do Polski wyszłam ze swojej strefy komfortu i dużo mi to dało w zmianie podejścia do życia. Wszystko co dobre i złe dzieje się w życiu po coś, ma swój powód. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że gdy coś się wali lub idzie źle należy żyć tym co się dzieje tu i teraz. Nie należy myśleć o przyszłości, zbyt długo nie byłam tu i teraz i nie cieszyłam się z tego, co dzieje się tu i teraz.
Co pomogło wyjść ci z kryzysu i sprawiło, że dziś twoja kondycja mentalna jest o wiele lepsza?
Nauczyłam się, że zawsze masz wybór: albo cieszyć się tym co masz, albo siedzieć zamknięta w pokoju i być smutna w depresji. Depresja to stan, w którym pchach sama siebie bardziej i bardziej i bardziej aż w końcu docierasz do momentu, kiedy mówisz: "jestem zmęczona tym ciągłym naciskiem". Jeśli zacznę cieszyć się tym co mam i wybiorę możliwość dostrzegania dobra w każdym negatywie, przezwyciężę smutek. Tak właśnie zrobiłam zanim zdarzyło się najgorsze. Wdzięczność przynosi najwięcej szczęścia.
Kto wspomagał cię w tym trudnym okresie?
Brałam przez długi czas leki, ale w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że albo będę je brała do końca mojego życia, albo zmierzę się ze swoimi problemami. Poszłam do specjalisty, zaczęłam z nim rozmawiać i zdałam sobie sprawę, że wraz z naszą konwersacją i jego pytaniami zaczęłam rozumieć siebie. Zaczęłam rozumieć, dlaczego coś we mnie siedzi, jakie są to emocje i jaka jest przyczyna mojego stanu psychicznego. Zrozumiałam, że muszę się pogodzić sama ze sobą i pozwolić, żeby emocje się wydostały ze mnie. Kosztowało mnie to wiele łez, ale negatywne emocje mnie opuściły.
Czy na przestrzeni czasu jaki upłynął od tych najgroszych chwil jesteś w stanie stwierdzić, dlaczego to co najgorsze wydarzyło się akurat po twoim najlepszym sezonie MVP na twojej uczelni? W chwili, gdy wydawało się, że miałaś wszystko?
Myślę, że to jedna z tych sytuacji, kiedy ludzie z zewnątrz patrzą na ciebie, podziwiają cię, ale... nie znają cię. To było dla mnie bardzo trudne do przeżycia. Moje osiągnięcia na parkiecie sprawiały, że wszyscy myśleli, że jest dobrze, ale... nikt nie pytał mnie jak się czuję, albo co u mnie. Czułam ogromną presję, a ludzie nie wiedzieli jak się z tym czuję. Teraz w Enei jest zupełnie inaczej. Moje koleżanki z zespołu troszczą się o mnie, sprawdzają co u mnie, rozmawiają ze mną i napędzają mnie pozytywną energią. Dziewczyny przykładają uwagę do tego, co robię i jak się zachowuję.
Popularność złudnie przekonała ludzi wokół ciebie, że skoro jesteś w centrum wydarzeń na parkiecie wszystko jest super...
Myślę, że nie dali sobie przede wszystkim szansy na poznanie mnie. Pewnie pomyśleli, że skoro osiągam sukcesy na parkiecie, jestem popularna i mówi się o mnie dużo dobrego, to znaczy, że rzeczywiście wszystko jest u mnie dobrze. Pewnie pomyśleli, że to mi wystarcza, a to nieprawda, bo postrzegam siebie jako skromną osobę. Być może łatka osoby popularnej sprawiła, że czuli lęk przed rozmową ze mną.
Bardzo poruszył mnie twój wpis na twoich social mediach, mówiący o tym, że bałaś się, że nie zobaczysz więcej "prawdziwej Jessiki". Kim jest ta "prawdziwa Jessika" i jak byś ją opisała?
Jestem osobą, która przede wszystkim potrafi znaleźć balans między tym, co dobre, a złe. Potrafi myśleć pozytywnie i czerpać radość z najprostszych wydarzeń. Przez całe życie nie wiedziałam, co chcę w nim robić, ale teraz już wiem. Nauczyłam się, też jak ważny jest mój głos i nawiązywanie relacji z mojej inicjatywy. Ludzie nie wiedzieli jak ze mną naturalnie rozmawiać, ja to nadinterpretowałam i czułam się z tego powodu źle, a przecież sama mogłam budować swój wizerunek i sprawiać, żeby patrzyli na mnie inaczej. Zaczęłam używać swojego głosu, żeby również przekazywać im ważne dla mnie wiadomości i często pomagać im w taki sposób.
Twoja historia aspiruje do tego, żeby postrzegać cię jako idolkę. Miałaś wielkie momenty, pomimo upadku sama potrafiłaś wstać, sama zrozumiałaś swoją drogę i teraz nią podążasz. Myślisz, że twoje przeżycia przyczyniły się do szansy na to, żeby przyszłe zawodniczki traktowały cię jako punkt odniesienia?
Nigdy się nie czułam na tyle silna, żeby ktoś traktował mnie jako idolkę. Jestem zbyt skromna, żeby powiedzieć tak o sobie. W życiu nam wszystkim zdarzają się trudne momenty, dlaczego zatem to na mnie ludzie mieliby się wzorować? Jestem takim człowiekiem jak inni, też popełniam błędy i godzę się z tym. Chciałabym być idolem dla młodych ludzi, ale nie czuję się nim teraz.
Wiara, muzyka i dobroczynność. "Chciałbym postawić siebie na pierwszym miejscu"
Zwróciłem uwagę na to, że w mediach mnóstwo uwagi poświęcasz swojej mamie. Kevin Durant, kiedyś określił swoją mianem "prawdziwej MVP". U ciebie jest podobnie?Zdecydowanie. Jest ze mnie dumna i wspiera mnie we wszystkim, co robię. Nie mam pojęcia, gdzie bym była, gdyby jej nie było obok mnie. Sprawiła, że jestem silna i motywuje mnie do tego, żebym każdego dnia okazywała wdzięczność za to co mam. Nieustannie mówi mi co i jak powinnam robić, żeby było lepiej. Kiedy byłam młodsza potrafiła mnie skrytykować, bowiem na początku mojej przygody z koszykówką płakałam z byle powodu. Kiedy siadałam na ławce, kiedy się zraniłam w grze płakałam, a ona cały czas mnie motywowała do tego, żebym grała i była lepsza. Nawet kiedy jasno jej powiedziałam, że chcę być cheerleaderką ona pchała mnie w stronę koszykówki.
Zauważyłem, że jesteś też osobą, która przywiązuje dużą wagę do symboliki. Dowodem tego jest przywiązanie do cyfry "4". Masz ją w mailu, wyróżniłaś ją na swoim instagramie, a także grałaś z tym numerem na Uniwersytecie. Skąd taki pomysł na to?
Rozpoczęłam grę w koszykówkę z numerem 24, ale tylko dlatego, że ktoś zajął czwórkę przede mną. Czwórka daje ochronę aniołów...
... Ale teraz w Enei już nie grasz z czwórką tylko siódemką. To była świadoma decyzja, czy znów okoliczności nie sprzyjały, by przejąć ten numer w zespole?
To też jest jeden z moich ulubionych numerów. To rzecz jasna cyfra związana z Bogiem, a ponadto jest dość popularna w sporcie. Moja mama ma siódemkę dzieci, a moje urodziny są siódmego grudnia, a zatem tu też jest pewna symbolika. Przychodząc do Enei pomyślałam sobie: "to będzie totalnie nowy rozdział mojego życia. Nie chcę czwórki, chce siódemkę". Zapytałam, czy w Enei jest dostępny numer 7, a kiedy okazało się, że jest, nie wahałam się. To kolejny symboliczny moment: stara Jess zniknęła, teraz jest nowa Jessika.
Wielką wagę przywiązujesz też do cytatów, a w szczególności tych motywacyjnych. Na twoim profilu na instagramie można znaleć mnóstwo inspirujących myśli
Rzeczywiście, motywują mnie one do podjęcia działań. Wiem jednak, że mój profil przeglądają też różni ludzie z różnymi sytuacjami życiowymi. Czytają moje posty samemu mierząc się ze swoimi problemami. Być może to co przekazuje im na swoich social-mediach pozwoli im pomóc poradzić sobie z ich problemami, tak jak ja radzę sobie ze swoimi dzięki tym słowom.
Do twoich hobby należy też muzyka. Czego najchętniej słuchasz?
Słucham dużo rapu, ale teraz wkręciłam się też w R&B. Jestem teraz całkowicie nową osobą, staram się czerpać inspiracje z różnych źródeł i poznawać nowe gatunki muzyczne. Nie mam jakiegoś ulubionego wykonawcy. Chyba najbardziej przemawia do mnie YoungBoy, ale jest bardzo szaloną osobą. Kojarzy mi się z poprzednim rozdziałem mojego życia.
W takim razie na sam koniec naszej rozmowy i początek roku 2025 zapytam cię o twoje cele na te najbliższe 12 miesięcy. Co chcesz osiągnąć?
Chciałabym bardziej zadbać o siebie i myśleć o tym, co dla mnie dobre. Chciałbym postawić siebie na pierwszym miejscu, podążać własną ścieżką i postępować w zgodzie z samą sobą. Chciałabym sumiennie przestrzegać limitów, które stawia mi moje ciało i je szanować, a jednocześnie nie bać się też podejmować ryzyka w innych dziedzinach życia.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.