Powołanie do kadry młodzi poznaniacy zawdzięczają nie tylko wypełnieniu minimum na mistrzostwa, ale też zwycięstwu w mistrzostwach Polski w tej kategorii wiekowej zaliczanych do Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży.
Zakładaliśmy to, bo znaliśmy minima, które trzeba było wypełnić. Wiedzieliśmy mniej więcej po sezonie halowym, w styczniu, że te dwie osoby będą pretendowały do zdobycia biletu na mistrzostwa Europy. Ta niepewność trwała jeszcze do tych mistrzostw, bo to był ostateczny weryfikacyjny moment, który powiódł się u nas i zostali powołani. Oprócz tego, że trzeba było wypełnić minimum, to trzeba było też w pełnej, jak najlepszej dyspozycji dociągnąć do mistrzostw Polski, a to w sporcie nie jest takie klarowne. Wiadomo, są kontuzje, różne dyspozycje, można było dostać skrętu kiszek, rozwolnienia, czegokolwiek, co by mogło pokrzyżować plany... Ale szczęśliwie dobrnęliśmy do końca. Dla młodzieży na pewno jest to jakieś wyróżnienie i nagroda za cały ten trud włożony – że wystartują z orzełkiem na piersi. To już takie crème de la crème, nagroda. Nasze rezultaty nie plasują nas jako faworytów, więc jedziemy po prostu po doświadczenie na start w takiej imprezie, żeby zobaczyć, jak to jest, jaki jest poziom stresu, jak wyglądają rywale w Europie, żebyśmy się też pojawili, zobaczyli – przede wszystkim: jedno wielkie doświadczenie
- powiedział w rozmowie ze Sportowym Poznaniem Przemysław Czerniak, trener Olimpii, który wciąż jest też aktywnym zawodnikiem. Przygotowując się do sierpniowych mistrzostw świata Masters, startował między innymi w seniorskich mistrzostwach Polski, gdzie rywalizował m.in. ze swoimi podopiecznymi.
Mam mieszane uczucia. Ja wiem, że bardzo duża część mojej uwagi jest przekierowana nie na nich, tylko na mnie, więc ani ja nie jestem w pełni skupiony na tym, co mam robić, ani zawodnicy nie są zaopatrzeni przeze mnie jako trenera. Są ewidentnie poszkodowani, aczkolwiek wtedy się też uczą samodzielności i myślę, że oni już się nauczyli, że mają tego trenera skaczącego i już tak nie narzekają na to, że czasami czegoś nie zauważę. Ale staram się mimo wszystko w stu procentach być dla nich. I to jest trudne. Ale jeszcze zdrowie mi pozwala i nie umiem zrezygnować ze swoich ambicji sportowych. Szykuję formę na mistrzostwa świata w Göteborgu i mam nadzieję, że się zakręcę koło pięciu metrów.
- zapowiada 40–letni tyczkarz, który jednak obecnie spełnia się głównie w roli trenera.
Jego praca to także pracy od podstaw z dziećmi w Stowarzyszenia Lekkoatletycznego Olimpia, które od 2011 jest kontynuatorem tradycji GKS i TS Olimpia. Pracy, która przynosi wymierne efekty nie tylko na poziomie juniorskim. Niewiele wszak zabrakło, aby Paweł Pośpiech sięgnął po medal seniorskich mistrzostw Polski, chociaż nie zaliczył w Bydgoszczy pięciu metrów. Trener Czerniak wskazuje jednak, gdzie leży problem – nie szczędząc gorzkich słów pod adresem władz miasta.
Poziom w kraju przeraża. Jeśli spojrzeć na Amerykanów, to tam chyba 18 czy 16 seniorów pokonało 5,65 m. To jest temat na trochę dłuższą rozmowę. My, borykając się z problemami życia codziennego jako trenerzy, ludzie, którzy siedzą w tej lekkiej atletyce wiemy skąd ten problem. To jest brak inwestycji i myśli przewodniej, żeby wspierać ten sport już na poziomie najmłodszych dzieci. Poznań nam się tak naprawdę bardzo nie trafił. Stąd dobrzy trenerzy uciekają, a ci, którzy zostają, to nic dobrego powiedzieć nie mogą na temat władz miasta i dofinansowania lekkoatletyki. Powodem tego jest brak hali lekkoatletycznej w całym regionie. Wielkopolska wygrywa w klasyfikacji generalnej na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, ma 4,5 miliona mieszkańców, jest bogatym województwem z bogatą stolicą w postaci Poznania – i tutaj nie ma hali. Dlaczego? Bo nie ma chęci, by ją wybudować. My temat hali wałkujemy od lat. Robi to też AZS, ale to nie ma przełożenia. Co więcej, kolejny rok z rzędu pokazujemy, że mamy to trenerskie know-how. Wiemy jak „wyprodukować” tyczkarza, ale nikt nie chce "kupić" tego projektu, nikt nie chce w to zainwestować, nikomu to nie jest potrzebne
- mówi z goryczą szkoleniowiec Olimpii, wskazując jednak, że i sam klub potrzebuje dodatkowych rąk do pracy.
Na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży w Lublinie już obligatoryjnie występuję jako trener. Przywożę, odwożę, dbam o morale, zawiozłem nad jezioro, żebyśmy się schłodzili przed finałami w sobotę, zrobiłem elektrolity, wymasowałem co trzeba – mnóstwo różnych zadań, które musiały zostać wykonane żeby dobrze poszło. Jak w Formule 1 – jest cały team, każdy jest za coś odpowiedzialny, żeby ten zawodnik pojechał jak najszybciej. U nas to najczęściej ja jestem tym człowiekiem, chociaż już w grupie mamy menedżera, który przejął część obowiązków, natomiast jeszcze ktoś musi dołączyć do zespołu, żeby pisać wnioski o dotacje, szukać tych dotacji, realizować programy miejskie, państwowe itd. Wiadomo, rzeczywistość jest jaka jest – my się cały czas borykamy z problemem finansowym, insfrastrukturalnym ...
- podsumowuje trener Olimpii.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.