Trener Niels Frederiksen odzyskał na piątkowy mecz przeciwko Zagłębiu Lubin swoich dwóch kluczowych zawodników: Mikaela Ishaka i Antonio Milicia. Obaj liderzy Kolejorza zaczęli mecz w podstawowym składzie. Duńczyk dał także zadebiutować od pierwszych minut swojemu nowemu podopiecznemu - Taofeekowi Ismaheelemu. W podstawowym składzie wyszedł również Pablo Rodriguez, który zastąpił Luisa Palmę.
Honduranin dopiero niedawno wrócił do Poznania po przerwie reprezentacyjnej, tak samo jak Timothy Ouma. Mimo krótkiego czasu na odpoczynek po meczach reprezentacyjnych, obaj zawodnicy zostali włączeni do kadry meczowej i zasiedli na ławce rezerwowych.
Zagłębie zaskoczyło Kolejorza niesamowitym golem
Zgodnie z przewidywaniami trenera Nielsa Frederiksena Zagłębie Lubin od początku postawiło na głęboką obronę, zmuszając lechitów do przejęcia inicjatywy w meczu. Atakujący Kolejorza próbowali przedrzeć się przez zwartą defensywę rywali za pomocą krótkich i błyskawicznych podań na małej przestrzeni pod polem karnym rywali.Piłkarze Zagłębia atakowali głównie po dośrodkowaniach w pole karne i to właśnie po jednym z pierwszych takich ataków przyjezdni wyszli na prowadzenie. Aleks Ławniczak popisał się rewelacyjnym strzałem z przewrotki, trafiając w 7. minucie w samo okienko bramki strzeżonej przez Bartosza Mrozka. Po tym golu Zagłębie nabrało większej odwagi w swoich poczynaniach w ofensywie. Oprócz dośrodkowań rywale Lecha starali się częściej przerzucać piłki do skrzydłowych, którzy ścigali się z obrońcami Kolejorza.
Gospodarze nie wyglądali przekonująco w konstruowaniu akcji w ofensywie, ale błysk geniuszu Filipa Jagiełło doprowadził do remisu w 17. minucie spotkania. Były piłkarz "Miedziowych" popisał się klinicznym wykończeniem przy swoim strzale z dystansu. Asystę przy tym trafieniu zaliczył natomiast Taofeek Ismaheel. To zachęciło graczy Lecha Poznań do oddawania częstszych uderzeń zza pola karnego, ale również szukania swoich okazji za pomocą dalekich podań przeszywających linie obrony rywali.
Obie drużyny schodziły na przerwę remisując 1:1, ale niewiele brakowało, by w 40. minucie Leo Bengtsson dał swojej drużynie prowadzenie po świetnym strzale z woleja. Lech był bliski prowadzenia pod koniec pierwszej połowy, a mecz mocno się zaostrzył. Ze strony obu drużyn nie brakowało agresywnych zagrań, a najlepszym tego przykładem była szarpanina pomiędzy Moutinho i Sypkiem. Poskutkowało to żółtą kartką dla obu zawodników, co tylko podkreślało buzujące emocje w trakcie tego spotkania
Lech Poznań grał, a Zagłębie strzelało
Intensywność gry nie obniżała się również po przerwie. Rywalizacja na boisku w trakcie pressingu była prawdziwą walką w zwarciu. To jednak Kolejorz starał się bardziej kontrolować mecz po tym, gdy Zagłębie ustawiło się w niskiej defensywie i zmusiło Lecha do rozgrywania akcji na przedpolu. Przyjezdni skutecznie trzymali przeciwników z dala od bramki bronionej przez Dominika Hładuna, licząc na przechwyt i kontratak.Obraz spotkania w drugiej połowie odzwierciedlał przedmeczowe przewidywania Nielsa Frederiksena, co do taktyki rywali. Piłkarze Lecha mieli bardzo mało przestrzeni do konstruowania ataków pod bramką Zagłębia i byli zmuszeni do gry praktycznie na jeden kontakt. Po wejściu Palmy i Fiabemy gospodarze starali się bardziej postawić na ataki po fazach przejściowych za pomocą dalekich podań, ale i to nie przynosiło oczekiwanych rezultatów. Zagłębie było przygotowane na każdy wariant rozegrania.
Ich świetna postawa w defensywie i oddanie inicjatywy rywalom nie przeszkodziło im w zdobyciu kolejnego gola w meczu. "Miedziowi" wykorzystali prosty błąd Moutinho, wyprowadzając koronkowo zawiązany kontratak. Bezradni piłkarze mistrza Polski mogli w zasadzie tylko patrzeć jak Michail Kosidis pakował piłkę do siatki bezradnego Mrozka.
Podopieczni trenera Nielsa Frederiksena po stracie gola w dalszym ciągu mocno napierali na bramkę rywali, ale te ataki na nic się zdawały. Zagłębie prezentowało świetną, zdyscyplinowaną postawę w obronie i całkowicie odbierało szanse atakującym Kolejorza na wyrównanie. Przyjezdni całkowicie zamurowali bramkę, a ich znakomita defensywa postawa została nagrodzona trzema punktami.
Lech Poznań pokazał natomiast, że nie wyciągnął wniosków z poprzednich spotkań, bowiem stracił szanse na punkt w tym meczu ponownie po własnym błędzie indywidualnym oraz ataku po fazie przejściowej. Frustrację po spotkaniu potęgował fakt, że przewaga Lecha w ofensywie była aż nadto widoczna, a jednak to nie wystarczyło do zdobycia choćby punkty.
Lech Poznań - KGHM Zagłębie Lubin 1:2 (1:1)
Bramki: Jagiełło 17. - Lech - Ławniczak 7., Kosidis 72. - Zagłębie
Lech: Mrozek - Pereira, Skrzypczak, Milić, Moutinho - Kozubal (Thordarson 63.), Jagiełło, Rodriguez (Palma 63.), Ismaheel (Agnero 77.), Bengtsson (Lisman 81.) - Ishak (Fiabema 63.).
Zagłębie: Hładun - Corluka (79. Orlikowski), Ławniczak, Nalepa, Lucić - Kocaba, Dąbrowski, Sypek (44. Reguła), Szmyt (Wdowiak 79.), Radwański (Yakuba 85.) - Rocha (Kosidis 56.).
Kartki: Moutinho 36., Ismaheel 69., Palma 89. - Lech - Sypek 36., Kocaba 38. - Zagłębie
Sędziował: Damian Kos (Wejherowo)
Komentarze (0)