Reklama lokalna
reklama

Błażej Telichowski: Z tym synkiem Michniewicza to chyba przesada

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Błażej Telichowski: Z tym synkiem Michniewicza to chyba przesada - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
8
zdjęć

Udostępnij na:
Facebook
Piłka nożnaBłażej Telichowski – były obrońca m.in. Lecha Poznań, który w ekstraklasie rozegrał 209 spotkań i strzelił 18 goli, zagrał ostatni mecz w barwach IV ligowej Drużyny Wiary Lecha. Podobnie jak w Lechu, tak w DWL jego licznik zatrzymał się na 66 spotkaniach. Zdobył dwa Puchary Polski, dwa Superpuchary i Puchar Ligi. Był kapitanem kadry U21. Choć nie będzie grał już w piłkę, to wciąż zajmuje się szkółką piłkarską Six Akademia Futbolu, którą założył. Michałowi Bondyrze opowie o tym, kto w szatni dawnego Lecha był największym „atmosferowiczem”, jak to się stało, że został na kilka godzin opiekunem Pucharu Polski i organizatorem festiwali Disco Polo. Będzie też o Michale Skórasiu i Krystianie Palaczu, których interesy prowadzi z ramienia Fabryki Futbolu.
reklama

Michał Bondyra: W meczu DWL z Pogonią Łobżenica wybiegłeś na boisko po raz ostatni w karierze. Dlaczego postanowiłeś zawiesić buty na kołku?
Błażej Telichowski: To była decyzja przemyślana, niepodyktowana formą sportową – wciąż biegam i uprawiam amatorsko inne dyscypliny. Po awansie po głowie chodziło mi, by dograć sezon i dać już sobie spokój. Cała otoczka wokół Drużyny Wiary Lecha była tak fenomenalna, że ciężko było to zrobić. Ale jak się powiedziało słowo, to trzeba było go dotrzymać, żeby nie zwodzić dłużej prezesa, trenera i chłopaków. A pytasz dlaczego? Dlatego, że w IV lidze nasze mecze nie były już rozgrywane wokół komina, często na wyjazdy trzeba było poświęcić cały dzień. A ja mam Six Akademię Futbolu, pracę dla Fabryki Futbolu i inne aktywności. Pomyślałem, że skoro 6 czerwca skończyłem 40 lat, to to jest dobry czas, żeby pożegnać się z boiskiem. 

reklama

Liczba meczów rozegranych w DWL jest taka sama, jak w Lechu. To 66 nie jest przypadkowe.
Szóstka to moja ulubiona cyfra. Urodziłem się 6-go do tego 6 miesiąca. W różnych klubach miałem 6 na koszulce, a jeśli nie to chociaż kombinację, która dawała tą liczbę. To, że rozegrałem w Lechu 66 spotkań było akurat przypadkowe. To, że rozegrałem tyle spotkań w DWL już nie. Chociaż przez długi czas nie śledziłem statystyk spotkań, które rozegrałem dla DWL. Grałem wszystko, co było można. W pewnym momencie, gdy powiedziałem prezesowi Pawłowi i trenerowi Łukaszowi o swoich zamiarach zakończenia kariery, uświadomili mi, ile spotkań rozegrałem. W ostatniej fazie już pilnowałem, żeby skończyć na 66 meczu i tak spotkanie z Pogonią Łobżenicą na Śródce stało się tym ostatnim.

reklama

W szatni DWL byłeś dobrym duchem, ale to nic odkrywczego, bo wszędzie, gdzie się pojawiałeś, zawsze byłeś tym od żartów i dobrej atmosfery.
W tym co mówisz jest wiele prawdy. Gdzie byłem, tam starałem się dbać o atmosferę o team spirit. Jak drużyna trzyma się ze sobą także poza boiskiem, to zwykle lepiej funkcjonuje na boisku. Na boisku zawsze byłem charakterny, zawsze walczyłem o zwycięstwo, poza nim funkcjonuję zupełnie inaczej. Myślę, że ta atmosfera jest ważna w szatni każdej drużyny, niezależnie czy są w niej sami Polacy, czy jest to szatnia międzynarodowa. 

Szatnia Lecha – ta z Piotrem Świerczewskim, Tomaszem Iwanem, Zbyszkiem Zakrzewskim, Krzysztofem Kotorowskim była mocno imprezowa. Żarty były na porządku dziennym. 
To były czasy Czesława Michniewicza, który był na początku swojej kariery trenerskiej. Od początku był on bardzo profesjonalny, świetnie przygotowany merytorycznie i na treningach czy meczach nie było luzu. Za to poza boiskiem jako zespół trzymaliśmy się razem i był czas, by się powygłupiać i odreagować. Poza wymienionymi przez ciebie byli przecież Bartek Ślusarski, Michał Goliński, Damian Nawrocik. Żartów było bez liku. Na pewno o nich powspominamy w sobotę. Wtedy ekipą, która 20 lat temu zdobyła Puchar Polski spotkamy się ponownie. Tym razem w hotelu Ilonn. Będzie też Czesław Michniewicz. A od 19.45 do 20.30 na Szarych Szeregów w Poznaniu zapraszamy też kibiców, którzy będą mogli pogadać z nami i wspólnie powspominać.

reklama

Z kim z piłkarzy z tamtej szatni Lecha miałeś najlepsze flow do żartów?
Przychodzą mi do głowy dwa nazwiska: Bartek Ślusarski i Piotr Świerczewski. Bartek w szatni sypał kawałami, potrafił też naśladować innych. Był takim przewodnikiem po żartach. Na zewnątrz jego odbiór był zupełnie inny. Piotr ze swoim międzynarodowym doświadczeniem, luzem, wprowadzał w naszą grupę wiele spokoju, a kiedy trzeba było, potrafił odpowiednio rozładować atmosferę. Był od nas starszy, ale nie dało się go nie lubić. Dwie różne osobowości, ale obie bardzo istotne nie tylko na boisku, ale też dla samej atmosfery szatni.

Szatnia tamtego Kolejorza była najlepsza pod względem atmosfery ze wszystkich szatni, w których byłeś?
W każdej szatni jest 3-4 piłkarzy, którzy dbają o atmosferę. W tamtym Lechu cała szatnia była ze sobą zżyta, więc odpowiedź musi być twierdząca. 

20 lat temu jako biedny Lech, na którego nikt nie stawiał zdobyliście Puchar Polski. Po rewanżu z Legią w Warszawie stołeczni kibice zrywali wam medale. Jak to zapamiętałeś?
Teraz mija okrągła rocznica od tych wydarzeń. Człowiek patrzy na zdjęcia i sobie to wszystko przypomina. W tamtych czasach, by odebrać trofeum na Legii, wchodziło się na lożę prezydencką, idąc między kibicami. Trochę na wzór angielski. Podobnie, jak chociażby na Wembley. W pewnym momencie, gdy już mieliśmy na szyjach medale, rzucili się na nas kibice Legii i zaczęli nam je zrywać. Było ich naprawdę sporo, więc zaczęliśmy się ewakuować. Ja swój medal straciłem, ale obecny wtedy z nami wiceprezydent Poznania śp. Maciej Frankiewicz dał mi swój. Po czasie te pozrywane medale się odnalazły gdzieś na trybunach. 

Podobno stałeś się… opiekunem Pucharu Polski.
Najpierw pucharem opiekował się Czesław Michniewicz. Potem w Poznaniu przez kilka godzin grubo celebrowaliśmy nasz sukces wraz z kilkudziesięciotysięcznym tłumem kibiców. Jako młody zawodnik szybko doszedłem do siebie po świętowaniu i w związku z tym dostałem pod opiekę trofeum. Puchar był u mnie przez kilka godzin. Zawiozłem go do rodzinnego Nowego Tomyśla, był jakiś czas ze mną w domu, pokazałem go też znajomym. Dziś byłoby to nie do pomyślenia.

Podobno nazywano cię synkiem Michniewicza?
Grałem dla trenera Czesława Michniewicza w trzech klubach: Lechu, Podbeskidziu i Arce. Byłem zawodnikiem, na którego trener mógł zawsze liczyć i nawet, kiedy miałem usiąść na ławce, to się nie obrażałem i nie psułem atmosfery. Myślę, że w drużynach Michniewicza byłem ważnym ogniwem, ale z tym synkiem, to chyba przesada.

Masz z trenerem kontakt do dziś?
Nie taki, by rozmawiać ze sobą co tydzień, ale gdy tylko coś się dzieje, albo gdzieś się spotkamy, to serdecznie się wyściskamy i wymieniamy się informacjami co u kogo słychać. Bardzo się cieszę, że w sobotę będzie okazja, by znowu się spotkać.

Grałeś dla Michniewicza, ale też dla Adama Nawałki, Jana Urbana i Macieja Skorży.
Każdy z wymienionych przez ciebie trenerów jest znakomitym fachowcem, ma wiedzę i dobry warsztat. Każdy z nich bazował na czymś innym i nie sposób ich porównać, powiem więcej, nawet bym nie chciał tego robić. To absolutnie topowi trenerzy – zresztą dwóch z nich było selekcjonerami reprezentacji Polski, a pozostała dwójka, zawsze jest w ścisłym gronie kandydatów na to stanowisko.

Za twojej kariery w młodzieżówce był młodziutki Łukasz Fabiański, w Górniku Arek Milik. Już wtedy było widać ich potencjał?
To były bardzo duże talenty! Z Łukaszem Fabiańskim grałem w kadrze u21. Gdzie tylko jechaliśmy, on zostawał bohaterem meczu. Robił zawsze różnicę, a już wtedy interesowały się nim poważne, europejskie kluby. Epizod w Lechu nie był udany. Był chyba w Kolejorzu w nieodpowiednim czasie. Nie funkcjonował tu tak, tak jak w reprezentacji. 
Arek Milik w wieku 17 lat miał w Górniku pasmo niepowodzeń. Trener jednak wciąż na niego stawiał. I to się opłaciło. To piłkarz przez duże „P”. Nigdy przedtem i nigdy potem nie widziałem u nikogo takiej lewej nogi. Z piłką robił cuda, do tego był zawsze chętny do pracy. Od zawsze byłem jego fanem i bardzo nie podobał mi się hejt jaki go spotkał, gdy jako młody chłopak trafił do kadry. Ta opinia, że marnuje na potęgę sytuacje przy nim pozostała. Nie pomogły mu dwie bardzo poważne kontuzje. Teraz z Euro wykluczył go lżejszy uraz. To, że w swojej karierze grał i wciąż gra w wielkich klubach, to nie przypadek. I niech to wystarczy w odpowiedzi na hejt.

Czy wciąż masz styczność z branżą hotelarską? Bo jakiś czas temu zarządzałeś hotelem w Boszkowie…
To prawda, swego czasu zarządzałem ludźmi w hotelu w Boszkowie. Układałem tam harmonogramy, nauczyłem się funkcjonować operacyjnie. Dało mi to bardzo wiele, ale to już zamknięty etap w moim życiu. 

Jak to się stało, że organizowałeś festiwal disco polo!
Gdy zarządzałem hotelem, były organizowane wielkie eventy. Wtedy konkurencja organizowała też festiwale muzyczne. Disco polo było na topie, a ja nie znając tej muzyki, postanowiłem, że spróbuję. W sumie zorganizowaliśmy 5 edycji, z czego trzy pierwsze zgromadziły po kilka tysięcy osób. Pamiętam, że w Pile bilety na festiwal zostały wyprzedane sporo przed czasem. 
Dziś się tego nie wstydzę, bo było to ogromne przedsięwzięcie, którego nie było łatwo zorganizować. 

Skoro o dużych przedsięwzięciach – trzy lata temu stworzyłeś Six Akademię Futbolu.
Kilka razy przymierzałem się do tego, żeby w rodzinnym Nowym Tomyślu stworzyć akademię typu grassroots, do której mogłyby się zapisywać wszystkie dzieci, niezależnie od umiejętności. By była dobra atmosfera, by było wychowanie przez sport. Tym wybijającym się umiejętnościami pomagam swoją wiedzą i doświadczeniem trafić do wielkiej piłki. Wszyscy mają mieć za to dobre wspomnienia, bo dużo podróżujemy nie tylko po Polsce, ale i po Europie. Stąd angielska nazwa „six”, a nie polska „sześć”.
Dziś po trzech latach mamy w akademii 250 dzieciaków, którym wpajamy dobre wartości. Cały czas tworzą się nowe pomysły, wciąż się rozwijamy.

Synów do swojej akademii nie posyłasz, bo masz dwie córki – Oliwię i Ninę.
Tak, ale moje córki świetnie tańczą. Z jedną byłem teraz w Rotterdamie, z drugą w Pradze. Marzy im się w przyszłości taka akademia jak moja, tylko dla tancerzy. 

Dziewczyny też zabierasz na mecze?
Na Bułgarską chodzą ze mną regularnie i kibicują. Były też na moim pożegnaniu na DWL. Okazało się, że wzruszyły się równie mocno jak ja. 

Pilotowałeś transfer Michała Skórasia z Lecha do Brugii. Serce rośnie, jak patrzysz jak po trudnym początku teraz tam gra?
Michał bardzo mi przypomina mnie samego. Też zawsze musi walczyć i coś udowadniać. Bardzo się cieszę z jego sukcesów, bo wiem, że okupił je ciężką pracą.

Jest w kadrze Michała Probierza na Euro
Bardzo się z tego cieszę, ale konkurencję w grającej w tym systemie drużynie ma bardzo silną. Zarówno Przemysław Frankowski, jak i Nikola Zalewski dominowali w barażach. Po meczu z Turcją raczej to się nie zmieni. Ale jak dostanie szansę, to wierzę, że ją wykorzysta. Jest w takiej formie po trudnym sezonie w mocnej lidze, że jestem o to spokojny. 

Czy to, że Lech zgodził się na przejście Krystiana Palacza do Motoru Lublin, które też finalizowałeś, to nie był błąd, który teraz odbije się Kolejorzowi czkawką? Lewy obrońca dziś w Lechu jest na wagę złota!
Lech nawet miał opcję pierwokupu i przez moment był Krystianem zainteresowany. Do Motoru bardzo chciał go ściągnąć trener Goncalo Feio i to był dobry ruch. Krystian zagrał sezon w 1 lidze, który zakończył się awansem do ekstraklasy. Na tym etapie rozwoju piłkarskiego, to było najlepsze co mogło mu się przydarzyć.
 
Zagra w przyszłości na lewej obronie reprezentacji Polski?
Marzy o tym każdy młody chłopak. Myślę, że naturalnym dla niego krokiem jest powołanie do kadry młodzieżowej trenera Adama Majewskiego. Był już w kręgu zainteresowań, ale Motor grał baraże, a Krystian miał drobny uraz. Jak pokaże na co go stać w u21, to kto wie, co będzie dalej?

Na koniec powiedz, czego życzyć tobie na 40-te urodziny?
Przede wszystkim zdrowia, bo jak będzie to mam pełną głowę pomysłów, które chciałbym jeszcze rozkręcić!

fot. FB Błażeja Telichowskiego

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama