Zobacz, jak oceniliśmy zawodników Lecha Poznań po meczu z Jagiellonią Białystok
Początek godny lidera
Lech Poznań znakomicie wszedł w starcie z Jagiellonią Białystok. Podopieczni Nielsa Frederiksena od pierwszego gwizdka sędziego mieli w sobie niesamowitą energię do gry - taką, którą dało się zaobserwować w Szczecinie po pierwszym trafieniu Mikaela Ishaka. Intensywna i odważna gra przyniosła lechitom owoce bardzo szybko, bo już po niespełna dziesięciu minutach gry. W 9. minucie Kolejorz popisał się bowiem fantastycznie wykonanym rzutem wolnym, po którym do siatki trafił Ali Gholizadeh.Była to bramka na swój sposób wyjątkowa, gdyż w poprzednich spotkaniach Lech irytował brakiem pomysłu na wykonywanie rzutów rożnych i wolnych. Trafienie Irańczyka pokazało, że Kolejorz jest zespołem, który wciąż potrafi się rozwijać, wprowadzając do swojego stylu gry nowe elementy. Po golu, który otworzył wynik spotkania, Lech sprawiał wrażenie drużyny kontrolującej boiskowe wydarzenia. Jagiellonia, która szybko chciała odpowiedzieć na trafienie Gholizadeha, nie potrafiła rozmontować poznańskiej defensywy, narażając się przy tym na kontrataki.
Gospodarze udowodnili jednak, dlaczego są zespołem, którego nazwę wciąż wymienia się w kontekście walki o mistrzostwo Polski. Pomimo tego, że to Kolejorz dyktował tempo gry, podopieczni Adriana Siemieńca po kapitalnej akcji doprowadzili do wyrównania w 31. minucie spotkania. Fantastycznym podaniem między linie popisał się Joao Moutinho, futbolówka trafiła do Kristoffera Hansena, a Norweg wyłożył ją Imazowi, który strzałem z najbliższej odległości pokonał bezradnego Bartosza Mrozka.
Zdobyta bramka dodała gospodarzom wiatru w żagle. Już kilka minut po trafieniu Imaza Afimico Pululu ostemplował słupek poznańskiej bramki. Na domiar złego, zaskakująco dużej ilości zawodników Lecha przytrafiały się problemy zdrowotne, przez które potrzebowali oni pomocy medycznej. W odstępie kilku minut boisko opuścić musieli Antonio Milić oraz Afonso Sousa. Zawodnicy, którzy pojawili się na boisku w ich miejsce, a więc Gurgul oraz Jagiełło, od razu pokazali Nielsowi Frederiksenowi, że może na nich liczyć. Ten drugi już chwilę po pojawieniu się na murawie groźnie uderzał głową po precyzyjnym dośrodkowaniu Rasmusa Carstensena.
Groźnie pod bramką Kolejorza zrobiło się w doliczonym czasie gry, kiedy Bartosz Salamon w ostatniej chwili powstrzymał pędzącego na bramkę Bartosza Mrozka Afimico Pululu. Kiedy Daniel Stefański zaprosił obie drużyny do szatni, kończąc pierwszą połowę, na tablicy wyników widniał rezultat 1-1.
Lech Poznań nie umie odrabiać strat
Po zmianie stron lechici szybko chcieli ponownie przejąć kontrolę nad meczem, lecz Jagiellonia nie pozwoliła na zbyt wiele. W 56. minucie Kolejorz wyprowadził groźny kontratak. Akcję napędził Rasmus Carstensen, a zablokowanym strzałem sfinalizował ją Mikael Ishak. W drugiej części gry kłopoty zdrowotne dopadły zespół gospodarzy. Plac gry z powodu kontuzji w pierwszych 10 minutach po zmianie stron opuścić musieli Norbert Wojtuszek oraz Leon Flach.W 61. minucie spotkania stało się coś, co po prostu nie powinno przytrafić się drużynie walczącej o mistrzowski tytuł. Radosław Murawski podarował gola Jagiellonii, tracąc piłkę w newralgicznym punkcie boiska, a następnie pakując piłkę do własnej siatki przy rozpaczliwej próbie interwencji. Trzeba jednak przyznać, że gospodarze w pełni zasłużyli na to trafienie, gdyż Kolejorz od momentu zdobycia bramki w 9. minucie gry nie stworzył sobie w zasadzie żadnej klarownej sytuacji.
Doświadczony defensywny pomocnik próbował zrehabilitować się za zawaloną bramkę kilka minut później, lecz jego potężne uderzenie zza pola karnego ominęło prawy słupek bramki Abramowicza. Rozsierdzony Kolejorz ruszył do ataku, dwukrotnie zagrażając bramce gospodarzy w odstępie kilkudziesięciu sekund. Jagiellonia ustawiła się zaś w niskim pressingu, licząc na szybkie i skuteczne kontrataki. W dalszej części meczu lechici byli jednak kompletnie bezradni - Jagiellonia broniła się bardzo mądrze, nie pozwalając na rozpostarcie skrzydeł Gholizadehowi, Ishakowi, a także wprowadzonym na plac gry z ławki rezerwowych Joelowi Pereirze oraz Patrikowi Walemarkowi.
To gospodarze, którzy zyskali sporo świeżej krwi dzięki pojawieniu się na murawie Oskara Pietuszewskiego, byli zdecydowanie bliżej podwyższenia prowadzenia w końcówce spotkania. Jedynym pomysłem lechitów były zaś wrzutki Joela Pereiry, z którymi bezbłędnie radzili sobie defensorzy Jagi.
W końcówce spotkania rozgrywający bardzo słabą drugą połowę Radosław Murawski został jeszcze ukarany żółtą kartką, czym wykluczył się z wyjazdowego spotkania ze Śląskiem Wrocław.
Jagiellonia utrzymała prowadzenie do ostatniego gwizdka, dzięki czemu przeskoczyła Kolejorza w ligowej tabeli. Lech Poznań po raz kolejny pokazał zaś, że nie potrafi znaleźć antidotum na zwalczenie swojego największego problemu. Kolejorz znowu nie był w stanie odwrócić losów spotkania, co kosztowało go utratę pozycji lidera. Trzeba sobie jasno powiedzieć - bez tej niezwykle ważnej umiejętności naprawdę trudno będzie poznaniakom rywalizować o mistrzostwo z do bólu konsekwentnym i wyrachowanym Rakowem Częstochowa, a także zdającą się pokonywać własne limity z każdym kolejnym spotkaniem Jagiellonią Białystok.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.