Sytuacja Filipa Marchwińskiego w Serie A od początku była bardzo trudna. Trafił on do średniaka w najwyższej klasie rozgrywkowej, czyli Lecce, ale nawet tam nie mógł liczyć na pierwszoplanową rolę. Pod batutą Luki Gottiego, który bardziej niż z dobrej ofensywy jest znany z żelaznej obrony, "Marchewa" zaliczył poważny regres. Zdołał zagrać zaledwie kwadrans w pierwszym meczu Serie A w tym sezonie przeciwko Atalancie, a jeszcze wcześniej otrzymał pół godziny w starciu z Mantovą w ramach Pucharu Włoch. Ostatni raz na boisku kibice oglądali go... 24 września! Wtedy to zagrał godzinę w Coppa Italia przeciwko Sassuolo. Nie trzeba dodawać, że w trakcie pół roku gry dla Lecce nie zanotował żadnej bramki i asysty w innych meczach niż towarzyskie
Wydawać się mogło, że wszystko, co złe dla Filipa Marchwińskiego oscylowało wokół nieustannych kontuzji stawu skokowego. Właśnie z tego powodu Polak opuścił siedem z dwunastu ostatnich meczów. Jego sytuacji nie poprawiał też skrajnie niekorzystny dla napastników plan gry Gottiego. W związku z tym atuty Filipa Marchwińskiego zdawały się być bezużyteczne. Jednak po 12. kolejce Gotti został zwolniony i na jego miejsce przyszedł Marco Giampaolo. Miała to być nowa nadzieja dla Filipa Marchwińskiego, która mimo wszystko wiązała się z pewnym ryzykiem. Giampaolo swego czasu prowadząc Krzysztofa Piątka w Milanie odwrócił bieg jego kariery o 180 stopni solidnie naruszając reputacje polskiego napastnika.
Historia zdaje się powtarzać również w przypadku Marchwińskiego. Kontuzje nadal nie opuszczały byłego gracza Lecha, a sam Giampaolo zupełnie nie korzystał z usług reprezentanta Polski. Piłkarz błyskawicznie dał się Włochowi we znaki, co szkoleniowiec udowodnił na konferencji przed sobotnim meczem z Empoli. Giampaolo choć zaznaczył, że ma szacunek do Marchwińskiego stwierdził publicznie, że Thorir Johann Helgason jest znacznie bardziej gotowy do gry niż Polak. Jest to o tyle uszczypliwa uwaga, że Helgason jeszcze niedawno był graczem wypożyczonym z Lecce do klubu 2. Bundesligi, a "Marchewa" przychodził do Lecce jako najdroższy letni transfer. Dodatkowo od grudnia Polakowi nic nie dolega, co tylko podkreśla to, że kwestie zdrowotne nie są kluczowe w tym porównaniu. Ustawienie Marchwińskiego niżej w hierarchii od Helgason, który w tym sezonie rozegrał w barwach Lecce tylko 54 minuty, dosadnie pokazuje jakie zdanie o byłym graczu Lecha ma jego trener.
Sytuacja Filipa Marchwińskiego staje się coraz trudniejsza. Już wcześniej Gotti nazywał go "chłopcem", któremu brakuje dojrzałości, a teraz również i Giampaolo bagatelizuje jego wkład do zespołu. Trudno stwierdzić, jaka przyszłość czeka Polaka, ale być może cierpliwe dążenie do wpasowania się w system Giampaolo i zbieranie doświadczenia nawet na treningach przyniesie byłemu graczowi Lecha dobrą formę.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.