Czy remis z Motorem Lublin to kolejny wypadek przy pracy?
Trudno mówić o przypadku, gdy Lech po raz trzeci z rzędu dzieli się punktami i po raz czwarty remisuje w ostatnich pięciu spotkaniach. Kolejorz po 13. kolejkach PKO BP Ekstraklasy ma na koncie 21 punktów, co daje średnią 1,61 punktu na mecz. To wyraźnie mniej niż w tym samym momencie poprzedniego sezonu, gdy z dorobkiem 31 punktów notował średnią 2,38. Ponadto, Lech przed własną publicznością wygrał w tym sezonie tylko dwa spotkania, dwa przegrał i aż cztery zremisował - to najwięcej remisów u siebie w całej lidze. Trudno mówić o twierdzy przy Bułgarskiej, skoro goście coraz częściej wywożą z niej punkty.
Co ciekawe, ostatni raz taka seria przydarzyła się Kolejorzowi w sezonie 2017/2018. Wówczas po trzech remisach z Jagiellonią, Lechią i Wisłą, Lech przegrał z Górnikiem Zabrze 1:3, a sezon zakończył na trzecim miejscu w tabeli.
Błędy w defensywie? Kopiuj, wklej
O problemach w defensywie Lecha mówi się od dawna, ale coraz bardziej niepokoi fakt, że zespół traci gole w niemal identyczny sposób. Pierwszy gol Motoru? Zbyt duża przestrzeń przed polem karnym, spokojne rozegranie, dogranie do boku i samobójcze trafienie Joela Pereiry. Drugi? Przegrana walka w środku pola, prostopadłe podanie za plecy zbyt wysoko ustawionej linii obrony i sytuacja sam na sam, w której Ronaldo nie dał szans Mrozkowi.
Tego typu błędy pojawiają się w niemal każdym meczu Lecha Poznań - zbyt duża przestrzeń przed polem karnym, spóźnione doskoki, słaba asekuracja boków i nadmiernie wysunięta linia obrony. Przykładowo, pierwszy gol Motoru do złudzenia przypominał trzecie trafienie Cracovii, gdy Mateusz Skrzypczak skierował piłkę do własnej bramki. Zbyt duża swoboda rywala w fazie przejściowej, błędy w ustawieniu i brak asekuracji - ten scenariusz powtarza się zdecydowanie zbyt często.
Bez Palmy nie ma Lecha?
Lech zdołał odrobić straty jeszcze przed przerwą, jednak trudno mówić o konsekwentnie wypracowanych schematach ofensywnych. Pierwsza bramka to błysk geniuszu Luisa Palmy, który zdecydował się na efektowny strzał z dystansu. Druga - rezultat przypadku i błędu obrony Motoru, po którym Joel Pereira uderzył z pierwszej piłki i doprowadził do wyrównania.
Po zejściu Palmy z boiska ofensywa Lecha praktycznie przestała istnieć. Bez niego zespół nie potrafił zbudować przewagi, a kreatywność i dynamika ataku drastycznie spadła. Luis Palma jest dziś jedynym zawodnikiem, który potrafi realnie rozruszać ofensywę Kolejorza. Jego bramka jedynie zamaskowała brak zorganizowanej gry w ataku.
Frederiksen i jego zmiany
Trener Niels Frederiksen po raz kolejny nie obronił się decyzjami z ławki. Zdjęcie Filipa Jagiełły i Luisa Palmy praktycznie odcięło Lechowi tlen. Wprowadzony Yannick Agnero był zagubiony, a Bryan Fiabema zagrał... jak zawsze.
Duński szkoleniowiec wciąż nie korzysta z potencjału Akademii Lecha. Zawodnicy tacy jak Wojciech Mońka, którzy w ubiegłym sezonie potrafili się obronić, dziś są marginalizowani. W sytuacji, gdy drużynie brakuje świeżości, młodzież mogłaby być impulsem - tymczasem nie dostaje żadnych szans. W obliczu kontuzji i chorób (na mecz z Motorem niedysponowany był np. Kornel Lisman) Frederiksen mógł sięgnąć choćby po Kamila Jakóbczyka. Byłaby to naturalna, „jeden do jednego” zmiana w kontekście młodzieżowców z Akademii. Duńczyk woli jednak trzymać się swojego utartego schematu.
Widać to również w braku rotacji między słupkami. Bartosz Mrozek wciąż nie ma realnej konkurencji w oficjalnych meczach, mimo obecności Krzysztofa Bąkowskiego i Mateusza Pruchniewskiego. I nie chodzi tu o spotkanie z Motorem, lecz choćby o rewanż z Breidablikiem czy pojedynek w Pucharze Polski z Gryfem Słupsk - mecze, w których można było dać szansę młodym zawodnikom.
Chwilowy kryzys, czy poważniejszy problem?
Lech ma potencjał, ale obecnie wygląda na drużynę zatrzymaną w miejscu. Zespół nie rozwija się ani w grze, ani nie punktuje. Schematy ofensywne są czytelne, obrona popełnia te same błędy, a trener zdaje się gubić w decyzjach personalnych.
Dla porównania - Raków Częstochowa, który na początku sezonu był krytykowany za słabe wyniki, dziś traci do Lecha tylko punkt i punktuje lepiej w Lidze Konferencji.
Dziś można sobie zadać dwa pytania: czy to jedynie chwilowy kryzys, czy początek poważniejszych problemów przy Bułgarskiej? I czy trener Niels Frederiksen ma receptę na poprawę gry Kolejorza.
Komentarze (0)