Koniec przygody na samym jej początku
Gholizadeh przychodził do Kolejorza jako piłkarz borykający się z poważną kontuzją łąkotki. Dyrektorowi sportowemu Lecha – Tomaszowi Rząsie - to jednak nie przeszkadzało i najwyraźniej uznał, że statystyka jednej bramki i jednej asysty w 15 meczach w sezonie jest warta transferu Gholizadeha. Za Irańczyka ostatecznie zapłacono aż 1,8 miliona euro, czyli w przeliczeniu na złotówki prawie osiem milionów złotych. Uczyniło go to najdroższym piłkarzem Lecha w historii. Jego pensja według portalu Salarysport.com wynosiła prawie 2 miliony zł rocznie, przez co stał się także czwartym najlepiej zarabiającym piłkarzem obecnego zespołu niebiesko-białych. Oczekiwania kibiców mogły przez to tylko rosnąć.
Piłkarz-widmo
Po przyjściu do Lecha 27-letni skrzydłowy leczył się z kontuzji przez cały okres przygotowawczy, opuszczając sparingi i pierwsze mecze w Ekstraklasie. Choć urazu doznał drugiego kwietnia, piłkarz do gry wrócił… 28 października! Prawie siedem miesięcy później. Pierwszą opcją drużyny na skrzydle stał się po swoich dwóch pierwszych meczach, ale na boisku absolutnie nie sprawiał wrażenia wartego prawie 2 milionów euro. Atakujący nie strzelał goli i nie asystował. Skuteczność jego pojedynków i prób dryblingu stała na poziomie niższym niż 50%, a liczba strzałów była bliska zeru. W ataku wyróżniało go niemal wyłącznie błyskawiczne zejście na lewą nogę, co zdawało się zagraniem nie do zatrzymania dla obrońców rywali. Szkoda tylko, że częściej niewiele z tego wynikało dla zespołu, a najgorsze miało dopiero nadejść.
Historia kołem się toczy
7 kwietnia niemal dokładnie rok od poprzedniej kontuzji Ali Gholizadeh powtórnie uszkodził łąkotkę, eliminując się de facto z końcówki poprzedniego sezonu. Okazało się, że lekarze w Turcji u których leczył się Irańczyk popełnili błąd.Piętno ich działań odcisnęło się 12 miesięcy później, kiedy to piłkarz musiał przejść kolejną operację już w Polsce de facto poprawiającą wcześniejszy zabieg. Pech piłkarza do wcześniejszych lekarzy nie zmieniał jednak faktu, że za jego 730 minut w Lechu (sezon 2023/2024) zapłacono 3,6 miliona euro, a ponadto za zebranie danych, które zasugerowały transfer piłkarza do Poznania zapłacono aż 100 tys. złotych. Po czasie można stwierdzić, że te pieniądze zostały wręcz „przepalone”, bo Gholizadeh nie dał Lechowi praktycznie nic.
Światełko w tunelu
W obecnym sezonie Ali Gholizadeh został pozornie zegradowany do poziomu rezerwowego, ale czysto statystycznie widać poprawę w jego grze. Goli i wielu strzałów, jak nie było tak nie ma, ale piłkarz zaczął notować więcej udanych pojedynków i dryblingów na niemal stuprocentowej skuteczności. Podniosły się także jego statystyki celnych podań, a najlepszym tego dowodem był sobotni mecz z Zagłębiem, kiedy nie dość, że po 403 dniach zaliczył asystę przy jedynym trafieniu w tym meczu, to także regularnie stwarzał sytuacje bramkowe dzięki świetnemu przeglądowi pola. Czyżby jeden obiecujący występ miał skusić potencjalnych nabywców do kupna człowieka, który w poprzednim sezonie rozegrał tylko dziesięć spotkań? Najwyraźniej tak, bo po Irańczyka zgłosiło się Persepolis FC. Klub z jego rodzinnego miasta – Teheranu. Z resztą nie jest on jednym z wielu, bo sezon temu został mistrzem Iranu.
Impas w negocajach
Ali Gholizadeh już ponoć dogadał z klubem osobiste warunki podpisania kontraktu, ale Lech Poznań nie zamierza im ułatwiać zadania. Zdaniem dziennikarza Hatama Shiralizadeha jedynym problemem przy realizacji tego transferu jest fakt iż Kolejorz żąda za swojego piłkarza aż 1.5 miliona euro, natomiast potencjalny obrońca tytułu z Iranu chce zapłacić o 500 tys. mniej. Jest jednak salomonowe rozwiązanie tego problemu, które może usatysfakcjonować oba kluby, a mianowicie wypożyczenie piłkarza. W ten sposób Lech miałby szansę na odbudowanie zawodnika i podbudowanie jego morale po powrocie z rodzinnych stron, z kolei Persepolis miałoby pewność, że inaczej niż Lech rok temu nie kupują kota w worku.Do końca okna transferowego w Polsce pozostało 12 dni, więc przed dyrektorem Rząsą czas ważnych decyzji. Należy jednak pamiętać, że w przypadku oddania Gholizadeha Kolejorz straci kolejne ogniwo z ławki, które obecnie zdają się gasnąć w oczach. Drugą stroną medalu są mimo wszystko cenne fundusze, które mogą zostać lepiej zainwestowane zimą w bardziej obiecującą opcję niż 28-letni Irańczyk.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.