Beata Oryl-Stroińska, sportowy-poznan.pl: Wracasz po bardzo długiej przerwie. Jakie uczucia Tobie towarzyszą?
Martyna Jelińska, AZS AWF Poznań: Przerwa była rzeczywiście bardzo długa, bo trwało to ponad siedem miesięcy. Towarzyszy mi przede wszystkim radość, że to wszystko się już skończyło i że jestem zdrowa. Czy jest presja? Nie, nie czuję jej. Zwłaszcza teraz przed pierwszymi zawodami, bo traktuję je jeszcze treningowo. Najważniejsze, abym miała z tego radość, a jak będzie fun i trochę luzu, to kto wie, może wynik mnie zaskoczy. Nie zakładam jednak żadnego rezultatu, bo ja na tych zawodach niczego nie muszę, ale bardzo chcę.
Co było najtrudniejsze w trakcie tych siedmiu miesięcy?
- Na początku trudne były doznania fizyczne, bo towarzyszył mi ból, choćby podczas nauki chodzenia. Potem przyszło małe załamanie psychiczne, ale na szczęście miałam wokół siebie mnóstwo osób, które mnie wspierały i nie trwało to długo. Wszystko sobie poukładałam w głowie i postawiłam cel, by wrócić.
A co dokładnie się Tobie stało?
- Miałam zerwane więzadła w kolanie, ACL przedni, przednio-boczny. Do tego pęknięcie łąkotki i uszkodzony nadkłykeć. Niezbędna była operacja, którą przeszłam w Warszawie. Było to możliwe dzięki wsparciu Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Wszystko bardzo szybko się potoczyło.
Kiedy wróciłaś do ćwiczeń typowo szermierczych?
- To było ponad cztery miesiące po operacji. Mogłam wtedy stanąć w pozycji szermierczej, wcześniej skupiałam się na budowaniu mięśni kolana.
Odczuwasz jeszcze ból?
- Niestety jest czasami jeszcze odczuwalny, ale tylko w trakcie ćwiczenia na maksymalnych zakresach. Podczas codziennego funkcjonowania, treningu szermierczego i walk tego nie ma. I to jest najważniejsze.
Przez tak trudne momenty, jak kontuzja trudno jest przejść samemu. Ty nie byłaś sama, prawda?
- To prawda. Miałam wsparcie wielu osób, przede wszystkim mojej najbliższej rodziny, przyjaciół, potem trenerów, koleżanek z drużyny. Pomógł mi też PKOl oraz Centralny Wojskowy Zespół Sportowy. Mimo, że nie jeździłam na zawody, to słyszałam od nich cały czas słowa wsparcia, otuchy i że na mnie czekają.
A pomoc psychologa była potrzebna?
Tak, pracowałam dużo z panią Karoliną i cały czas pracujemy, bo to bardzo dużo mi dawało i wiem, że mi pomaga.
Jedziesz na zawody Pucharu Świata do Paryża, a walka polskiej drużyny o to, by właśnie w Paryżu za niespełna 200 dni wystartować wciąż trwa. Masz świadomość, że jesteś tej drużynie bardzo potrzebna?
- Oczywiście. Wiem, że dziewczyny z drużyny reprezentacyjnej czekają na mnie, podobnie, jak trener. Bardzo mnie wspierali w tych minionych miesiącach. Przygotowując się do tych zawodów nawet myślałam żeby odpuścić start indywidualny, a skupić się tylko na starcie w drużynie. No ale trener musi zobaczyć kto w jakiej jest dyspozycji i dopiero zdecyduje która z nas w turnieju drużynowym w ten weekend będzie walczyć. Nastawiam się więc na turniej indywidualny, ale jestem też gotowa i bardzo chętna, by pomóc w walce o jak najwyższe miejsce w drużynówce.
Także dlatego, że maleje margines błędu w tych drużynowych startach? Na ostatnich rankingowych zawodach Niemki znów były lepsze od Polek, co ma znaczenie w kontekście walki o przepustkę olimpijską.
- Rzeczywiście szkoda, zwłaszcza, że z Amerykankami dziewczyny walczyły świetnie i były blisko niespodzianki. Ale cały czas jest szansa na zdobycie kwalifikacji i ja w to głęboko wierzę. Różnice punktowe są bardzo małe. Kluczowe będzie to, by te straty do Niemek odrobić. Myślę, że obok naszych szpadzistek, to właśnie nasza drużyna florecistek ma największe szanse, by się zakwalifikować.
Ty przekonałaś się, że zawsze trzeba walczyć do samego końca, bo przecież na igrzyskach w Tokio wystartowałaś dzięki triumfowi w tzw. dobijaku, czyli turnieju ostatniej szansy. Takie doświadczenie też może się przydać?
- Na pewno. Ja znana jestem z takiego charakteru. Nigdy nie odpuszczam i walczę do samego końca, ale dziewczyny podobnie. Jak nie ja, to one, zawsze chcemy pokazać na co nas stać.
Wracasz silniejsza?
Myślę, że tak. Dużo mnie to nauczyło i pokazało sporo ważnych rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałam i nie doceniałam.
* W zawodach Pucharu Świata w Paryżu (12-14 stycznia) zobaczymy 12 reprezentantek Polski, z czego sześć zostało powołanych przez trenera kadry Tomasza Ciepłego. To: Julia Walczyk-Klimaszyk, Hanna Łyczbińska (obie AZS UAM Poznań), Martyna Synoradzka, Martyna jelińska (obie AZS AWF Poznań), Aleksandra Jeglińska (AZS AWF Warszawa), Karolina Żurawska (Toruńska Akademia Floretu). Reszta Polek wystartuje na koszt własny lub klubowy. W tym gronie są m.in. Aleksandra Wieczorek (AZS AWF Poznań) oraz Renata Tomczak (IKS Leszno).
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.