To był długi poranek... Daniel Michalski piąty raz w karierze zagra w turnieju głównym Enea Poznań Open, a wszystko dzięki wygranej w decydującym spotkaniu eliminacji z Rumunem Alexandru Jecanem 4:6, 7:6 (7-5), 7:5.
W pierwszym secie przeważały długie wymiany z końca kortu, choć Jecan próbował też gry kombinacyjnej. Jako pierwszy przełamał Rumun w szóstym gemie, a następnie objął prowadzenie 5:2. Przy stanie 5:4, 36-latek z Kluż-Napoki serwował, by zamknąć seta, ale po solidnej grze ze strony Polaka, ta sztuka mu się nie udała. Michalski odrobił straty i wydawało się, że pójdzie za ciosem. Tak się jednak nie stało, Jecan ponownie odebrał podanie naszemu reprezentantowi i wygrał partię otwarcia 6:4 po godzinie gry.
To był jednak dopiero początek emocji. W drugim secie obraz gry niewiele się zmienił, dalej toczyła się zacięta walka w gemach. Łącznie tenisiści przełamywali się czterokrotnie. Michalski wyszedł na prowadzenie 4:2, by po chwili stracić przewagę. Ostatecznie o losach drugiej odsłony musiał zadecydować tie-break. W nim Jecan objął prowadzenie 4-1 i wydawało się, że nie wypuści już tego z rąk. Nasz reprezentant nie odpuścił jednak i po kilku dobrych akcjach wyszarpał seta, tym samym doprowadzając do decydującej partii.
Lepiej z trudami tego starcia poradził sobie Michalski. Od stanu 4:5 w trzecim secie wygrał trzy gemy z rzędu i tym samym zakończył spotkanie na swoją korzyść.
Ogólnie czułem się lepiej niż w ostatnich tygodniach, miesiącach. Pierwszy set mógł pójść w moją stronę, ale niestety w ważnych momentach wkradły się błędy, głupie decyzje i dlatego wielokrotnie robiłem sobie pod górkę. Muszę przyznać, że Alex dobrze grał, wykorzystywał swoje atuty i grał na dobrym poziomie
- podsumował Michalski.
Fantastyczny Kaśnikowski
Wydawało się, że Maks kasnikowski szczęścia w losowaniu nie miał. Trafił na najtrudniejszego z możliwych przeciwników. To 36-letni, rozstawiony z numerem 1 Hiszpan Albert Ramos-Vinolas. To obecnie 108. rakieta świata, a w 2017 roku 17. zawodnik rankingu ATP. W ostatnim czasie jednak zawodnik z Półwyspu Iberyjskiego nie prezentował się rewelacyjnie, gdyż w dwóch niedawnych występach w challengerach w słowackiej Bratysławie oraz niemieckim Heilbronn nie docierał dalej niż do drugiej rundy. Z kolei 20-letni Polak złapał w ostatnich tygodniach bardzo dobrą dyspozycję, czego dowodem były dwa ćwierćfinały - w Heilbronn, a także we włoskiej Perugii.Od początku to spotkanie było bardzo zacięte, czego dowodem była długość pierwszego gema, który trwał blisko kwadrans. Po wielu zwrotach akcji ostatecznie padł on łupem Polaka. Doświadczony Hiszpan nie pozwolił jednak, by to małe zwycięstwo zanadto uskrzydliło znacznie młodszego tenisistę i każdy kolejny gem był wygrywany przez podającego zawodnika. Taki stan rzeczy utrzymywał się do szóstego gema, kiedy to reprezentant gospodarzy przełamał swojego znacznie bardziej utytułowanego rywala, wychodząc tym samym na prowadzenie 4:2 w pierwszym secie. Ramos-Vinolas próbował odwrócić tę sytuację i był tego bardzo bliski - kilkukrotnie notował przewagę, jednak nie potrafił postawić kropki nad „i”, a będący w dobrej formie Polak wychodził z każdej opresji. Dzięki temu dołożył kolejną cegiełkę, a właściwie gema do swojego wyniku. Kto myślał, że droga do wygrania tego seta będzie już gładka, zakładał pochopnie, gdyż gem, jak się później okazało kończący ten set, ponownie był bardzo zacięty - jak ten otwierający mecz. Wiele zwrotów akcji i ciekawych, długich wymian sprawiało, że co pewien czas kibice gromkimi oklaskami podsumowywali zagrania przede wszystkim swojego rodaka, który koniec końców wygrał pierwszą odsłonę meczu 6:3.
Drugi set zaczął się inaczej od pierwszego i niestety nie była to korzystna zmiana dla Kaśnikowskiego. Szybko wygrany pierwszy gem, a następnie przełamanie sprawiło, że to Hiszpan wyszedł na prowadzenie 2:0. 20-letni zawodnik z Warszawy pokazał jednak, że wychodzenie z kryzysowych sytuacji nie stanowi dla niego problemu i szybko doprowadził do wyrównania stanu rywalizacji w drugie odsłonie meczu. Gdy po kolejnym przełamaniu Polak wyszedł na prowadzenie 3:2, wydawało się, że kwestia zwycięstwa w tym secie oraz w całym meczu może się wyjaśnić bardzo szybko. Jednak Hiszpan na światowych kortach spędził już wiele godzin, więc nie zamierzał tak łatwo odpuścić i odwdzięczył się tym samym. Festiwal przełamań trwał, a pierwszym, który tę serię zakończył był 36-latek, który wygrał własne podanie w dziewiątym gemie i wyszedł na prowadzenie 5:4. Co więcej, chwilę później zawodnik z Półwyspu Iberyjskiego miał również piłki setowe, jednak Kaśnikowski po raz kolejny pokazał, że silna psychika jest jego atutem i wyszedł obronną ręką z trudnej sytuacji, doprowadzając do remisu, a po chwili wychodząc na prowadzenie. Dzięki temu miał szansę zakończyć to spotkanie w kolejnym gemie, jednak Hiszpanowi udało się doprowadzić do tie-breaka. Ta część meczu była również pełna zwrotów akcji, pięknych zagrań i świetnych skrótów ze strony Polaka. Po niezwykle emocjonującym meczu Maks Kaśnikowski wygrał 6:3, 7:6 (9-7).
Ten mecz był pełen kluczowych momentów, zwrotów akcji i mnóstwo gemów kończyło się na przewagi. Było sporo przełamań, ale najważniejszy był tie-break i cieszę się, że udało się wygrać w dwóch setach, bo trzecia partia mogłaby mieć zupełnie inny przebieg
- powiedział po meczu uradowany reprezentant Polski.
Wtorek z Pablo Carreno Bustą i trzema Polakami
We wtorek trzech kolejnych Polaków wyjdzie na kort i będzie miało szansę dołączyć do rodaka. Na korcie centralnym w Parku Tenisowym Olimpia zaprezentują się Olaf Pieczkowski, Daniel Michalski oraz Kamil Majchrzak.Wtorkowe zmagania w Parku Tenisowym Olimpia stoją bez wątpienia pod znakiem starć Biało-Czerwonych. Na korcie głównym rozpoczniemy o godzinie 10.30 od meczu Olafa Pieczkowskiego, który otrzymał dziką kartę od organizatorów, z kwalifikantem - Czechem Hynkiem Bartonem.
Bezpośrednio po trzecie spotkanie w obecnej edycji rozegra Daniel Michalski, który zmierzy się z Portugalczykiem Gastao Eliasem, także kwalifikantem.
Nie przed godziną 15.00 na kort wyjdzie natomiast Pablo Carreno Busta, który bez wątpienia przyciągnie na trybuny wielu kibiców. Zwycięzca Enea Poznań Open z 2015 roku odbudowuje swoją formę po kontuzji i z pewnością będzie chciał powtórzyć swój wyczyn sprzed dziewięciu lat. Na jego drodze stanie Dmitry Popko, dla którego to również nie jest pierwszy raz w stolicy Wielkopolski.
Wtorkowym meczem dnia (początek nie przed godz. 17) została natomiast wybrana potyczka pomiędzy Kamilem Majchrzakiem a Wiaczesławem Bielińskim. Faworytem będzie Polak, który przyjechał do Poznania prosto z Bratysławy, gdzie wygrał challengera ATP. Choć jego przeciwnik także zanotował wygraną w poprzednim tygodniu - Ukrainiec okazał się najlepszy w zawodach ITF World Tennis Tour w Koszalinie, gdzie pula nagród wynosiła 15 tysięcy dolarów.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.