Beata Oryl-Stroińska: Miniony sezon był przełomowy w Twojej karierze?
Martyna Klatt: Na pewno był to bardzo ważny dla mnie sezon, bo wywalczyłam z Heleną Wiśniewską pierwszy w karierze medal mistrzostw świata seniorek w konkurencji olimpijskiej, do tego kwalifikację olimpijską dla kraju. Fizycznie też czuję, że zrobiłam postęp. A czy przełomowy? Cieszę się, że trener Tomasz Kryk widział mnie w olimpijskiej konkurencji i dał mi szansę. Wewnętrznie czuję, że ja potencjał mam jeszcze większy.
A mentalnie, te minione miesiące były największym wyzwaniem?
- Nie patrzę na to w ten sposób. Czułam się w grupie bardzo dobrze. Kilka lat spędziłam już w zespole Tomasza Kryka i odnalazłam w nim swoje miejsce. Przede wszystkim czułam się swobodnie, bo na pewno kilka sezonów temu, kiedy wchodziłam w treningi z pierwszą kadrą, to trudno było przestawić się na ciężki i długi cykl przygotowań. W tym roku czułam, że mój organizm już się do tego przyzwyczaił i naprawdę jest na to gotowy. To na pewno pomogło. Swoje zrobiło też odpowiednie podejście do stawianych sobie celów. Starałam się nie myśleć cały czas o tym najważniejszym, tylko pracować nad sobą każdego dnia. Skupiać się na poprawianiu tego, co jest do poprawy oraz na każdym kolejnym starcie. Odciążałam głowę. Myśląc o tym, co mam do zrobienia dzisiaj, łatwiej było rozpocząć kolejny dzień.
Trenując w kadrze kajakarek miałaś czasami chwile zwątpienia?
- W przeszłości pewnie się pojawiały, bo dołączając do grupy trzeba było nauczyć się dyscypliny, która w niej panuje. Nie wszystko od razu było u mnie na najwyższym poziomie. Choćby moja waga. Teraz widzę, że praca nad nią daje wymierne efekty. Trudne chwile były, są i pewnie będą. Śmiejemy się z dziewczynami, że każda kobieta raz w miesiącu musi się popłakać żeby było lżej. Najważniejsze żeby zrozumieć, że taki dzień ma prawo się zdarzyć.
zdjęcie: materiały prasowe Polski Związek Kajakowy
Dysycyplina w grupie - z tego kadra kajakarek słynie. Nie wierzę, że wszystko jest zawsze po Twojej myśli... Jak nie jest, to zaciskasz zęby i mówisz sobie "zrobię wszystko, by osiągnąć cel"?
- Nie, takie stwierdzenie "zrobię wszystko" chyba do mnie nie pasuje. Weźmy choćby bodźcowanie zimnem. Na początku nie lubiłam tego i nie do końca rozumiałam po co to robimy. Ale kiedy wyjaśniono nam jaki jest cel kąpieli w śniegu i lodzie, to było łatwiej. Potem pokazano nam efekty tych treningów, no i wtedy przyszła pełna świadomość po co wykonujemy takie sesje.
Ile czasu zajęło Tobie stanie się profesjonalistką?
- Ja od początku byłam zawodniczką bardzo ambitną, ale z biegiem lat zmieniała się u mnie świadomość bycia sportowcem. I myślę, że to jeszcze nie koniec tych zmian. Buduje mnie doświadczenie, które u boku całej grupy zdobywam. Trzy lata temu wydawało mi się, że jestem profesjonalistką. Teraz, mając 25 lat wiem, że nie byłam. I pewnie za kilka lat, na ten czas, który jest teraz, też spojrzę inaczej.
zdjęcie: Women's Polish Canoe Team
Masz czas na naukę, hobby, swoje pasje?
- Studiuję w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Poznaniu, za kilka miesięcy mam egzamin magisterski. Cieszę się, że to się udaje, bo wiem, że taka dwutorowa kariera jest bardzo ważna. Oczywiście jest to wyzwanie, ale wystarczy chcieć. Mówiąc o pasjach, myślę o ruchu. Lubię być aktywna, nawet gdy nie jesteśmy na zgrupowaniu.
Nie masz żadnych nietypowych kolekcji, zbiorów?
- Mam. Od pewnego czasu zbieram kule śnieżne, albo piaskowe, w zależności skąd je przywożę. Pomyśleliśmy z Piotrem, że magnesy są już trochę oklepane i znaleźliśmy coś bardziej oryginalnego.
A jak odpoczywasz? Co robisz, by się zrelaksować w przerwach między zgrupowaniami?
- Najcenniejsze chwile dla tego odpoczynku i relaksu, to są chwile spędzone w domu z rodziną i bliskimi. Potrafię się wtedy wyłączyć i naładować baterie na kolejne wyjazdy.
A tęsknisz?
- Tak, ale nie jest to coś, co zakłóca moją pracę. Świadomie zgadzam się na bycie reprezentantką Polski, na liczne zgrupowania, na długie pobyty poza domem. A skoro jest to przemyślane, to tęsknota jest na pewno mniejsza.
Jesteś twarda sztuka...
- Tak mi się wydaje.
Co na to Twoja druga połowa? Taka sama jesteś w domu?
- Nie, absolutnie. W domu to jestem raczej uległa i nie musi być wszystko po mojemu.
Twój chłopak, Piotr Gajewski ma pewnie dużo zrozumienia, bo sam był kajakarzem.
- Tak, Piotra rodzice byli kajakarzami, od małego więc był on wsadzany do kajaka. Potem sam uprawiał ten sport. Dwa lata temu zakończył karierę (był reprezentantem Polski, zawodnikiem Energetyka Poznań - przyp.redakcja). Wie, jak kariera sportowca wygląda i to na pewno pomaga nam w życiu prywatnym, choćby z czasem, który musimy spędzać bez siebie.
Udało Wam się pojechać na wspólne wakacje?
- Niestety nie. Po zakończeniu sezonu byłam na szkoleniu w wojsku, ponieważ staram się o przyjęcie do Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego. Nie daliśmy rady na dłużej wyjechać, ale odpoczęłam i jestem gotowa na nowe wyzwania i na pracę w roku olimpijskim.
Jesteście już po pierwszym zgrupowaniu. Lubisz taką mozolną pracę poza wodą i kajakiem?
Tak, lubię. Byłyśmy w Centralnym Ośrodku Sportu w Zakopanem. Było więc dużo zajęć ogólnorozwojowych, basen, kriokomora, no i chodzenie po górach. Przyjemnie, ale każdy mięsień został poruszony. Zgrupowanie zostało zakończone badaniami w Instytucie Sportu.
Gdzie ruszacie dalej?
Pod koniec tego tygodnia wyjeżdżamy do Portugalii, do Milfontes. Spędzimy tam prawie trzy tygodonie. A w grudniu, też na trzy tygodnie wyjeżdżamy do Livigno.
zdjęcie: Women's Polish Canoe Team
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.