Daniel Hakans trafił do Lecha Poznań na początku sierpnia. 8-krotny mistrz Polski ściągnął Fina, chcąc wypełnić lukę po Kristofferze Velde, który kilka dni wcześniej zamienił Poznań na grecki Pireus, stając się zawodnikiem miejscowego Olympiakosu. Kolejorz sprowadził Hakansa z norweskiej Valerengi Oslo - utytułowanego klubu, który w ostatnim czasie borykał się z problemami, spadając w 2023 roku na zaplecze tamtejszej ekstraklasy. Kwota transferu opiewała na około 900 tysięcy euro, co jak na polskie warunki jest dość pokaźną sumą. W całej swojej historii Lech zapłacił więcej jedynie za 6 piłkarzy.
Oczekiwania co do tego transferu były więc całkiem spore. Hakans miał przecież wskoczyć w buty Velde, zdecydowanie najlepszego lechity w minionym sezonie. 24-letni skrzydłowy zadebiutował w niebiesko-białych barwach już 2 dni po przyjściu do klubu, w domowym starciu z Lechią Gdańsk wygranym przez Kolejorza 3:1. Nie pokazał jednak zbyt wiele, podobnie jak w spotkaniach z Rakowem Częstochowa oraz Zagłębiem Lubin, gdzie również pojawiał się na boisku po przerwie.
Sprawiał wrażenie zawodnika, który boi się wziąć na siebie ciężar gry. Kiedy dostawał piłkę, najczęściej oddawał ją do najbliższego kolegi, nie próbując rajdów po skrzydle czy przebojowych dryblingów. Po raz pierwszy szansę występu od pierwszej minuty otrzymał pod koniec sierpnia, w domowym meczu z Pogonią Szczecin. Zagrał nieźle, wydatnie przyczyniając się do zwycięstwa. To po jego asyście gola na 1:0 strzelił Afonso Sousa. Tydzień później Hakans ponownie zaczął mecz od pierwszej minuty, dobrze prezentując się na tle Stali Mielec. Podobać mogła się jego współpraca z Michałem Gurgulem na lewej stronie boiska.
Kiedy wydawało się, że 24-latek zaczyna się rozkręcać, przytrafiła mu się kontuzja. Fin nabawił się jej na zgrupowaniu reprezentacji, a do gry wrócił dopiero po 2 miesiącach, dostając od Nielsa Frederiksena 25 minut w przegranym przez Lecha starciu z Puszczą Niepołomice. Tydzień później zagrał pół godziny w meczu z Legią, a następnie nabawił się... kolejnego urazu. Tym razem okazał się on na szczęście zdecydowanie mniej poważny. Hakans opuścił jedynie 2 spotkania - z GKS-em Katowice oraz Piastem Gliwice. Ostatni mecz w roku, w Zabrzu z Górnikiem, niespodziewanie zaczął w podstawowym składzie. Pokazał się z dobrej strony, przy odrobinie szczęścia mógł zapisać na konto gola i asystę. Ostatecznie jego bilans po pierwszych miesiącach w Kolejorzu to 350 rozegranych minut, na które złożyło się 8 występów, oraz 1 asysta.
Fiński skrzydłowy nie może pochwalić się najlepszymi statystykami, jak na zawodnika ofensywnego. Według "Ekstraklasa.org" zanotował on zaledwie 3 kluczowe podania. Dla porównania - najlepszym piłkarzem Lecha pod tym względem jest Joel Pereira, któremu wyliczono aż 34 takie podania. Hakans posłał też jedynie 12 podań do przodu. Dryblował średnio raz na 39 minut. Oddał zaledwie jeden strzał na bramkę, dopiero w swoim 8. ligowym spotkaniu.
Wydaje się, że przypadek 24-latka jest podobny do Kristoffera Velde. Norweg także nie pokazał zbyt wiele przez pierwsze 6 miesięcy w Poznaniu. Jego statystyki były bliźniaczo podobne do tych Hakansa. Także wystąpił w 8 spotkaniach i również zanotował 1 asystę, rozgrywając zaledwie 11 minut mniej od Fina. Czy Daniel Hakans, podobnie jak Kristoffer Velde, stanie się w przyszłości gwiazdą Kolejorza?
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.