- Wspomnienia z fety mistrzowskiej. "Wierzyliśmy w siebie nawzajem i w to, że uda nam się wygrać"
- Niesamowita droga Gholizadeha do chwały. "Żona powtarzała mi, że muszę w siebie bardzo mocno wierzyć "
- Skrzydłowy Lecha Poznań ocenia formę swojego zespołu w mistrzowskim sezonie
- Gholizadeh udaje się na zasłużony odpoczynek. "Potrafię być dwa dni w trasie, żeby rozegrać jeden mecz"
Wspomnienia z fety mistrzowskiej. "Wierzyliśmy w siebie nawzajem i w to, że uda nam się wygrać"
Jak wspominasz ostatni, bezpośredni mecz przeciwko Piastowi Gliwice?To był naprawdę stresujący mecz. Wiedzieliśmy, że musimy wygrać i oczywiście mieliśmy na to plan. Wyszliśmy na boisko przy wsparciu fanów z przeświadczeniem, że musimy zdobyć trzy punkty i zostać mistrzami. Myślę, że to był naprawdę ważny, ale i trudny mecz ze względu na towarzyszącą presję. Jestem szczęśliwy, że wszystko się udało.
Jakie emocje tobie towarzyszyły w ostatnich minutach meczu z Piastem o mistrzostwo? Wszyscy widzieliśmy twoje żywiołowe reakcje
Tak w zasadzie... miałem atak serca. To było niesamowicie stresujące szczerze mówiąc. Miałem dwie szanse, by podwyższyć wynik w ostatnich minutach i żadnej nie wykorzystałem. Trener podobnie jak my - piłkarze - postarzał się o dziesięć lat w trakcie ostatnich minut. Dzięki Bogu, że wygraliśmy.
Coś szczególnie ciebie zaskoczyło w trakcie celebracji mistrzowskiego tytułu? Ludzie na dachach, na przystankach lub na sygnalizacji świetlnej?
To było dla mnie niesamowite przeżycie. Szczególnie, że doświadczyłem tego po raz pierwszy! Ta noc była niesamowita, ponieważ kilkadziesiąt tysięcy fanów wyraziło swoje wsparcie i nigdy tego nie zapomnę. Wciąż śpię z medalem na szyi. Cierpieliśmy i walczyliśmy, żeby go zdobyć. To coś wyjątkowego dla mnie i dlatego z nim śpię.
Nauczyłeś się nowych przyśpiewek po polsku w trakcie mistrzowskiej celebracji?
"Mistrz, mistrz, Kolejorz". Ona jest zdecydowanie najlepsza.
Ciężko było wstać rano po celebracji mistrzowskiego tytułu?
W zasadzie to nawet nie spałem. Mówię poważnie, od tamtej nocy spałem może ze dwie godziny.
Miałeś momenty zwątpienia w tym sezonie, jeśli chodzi o mistrzostwo? Było dużo...
... Nie. Przepraszam, że uciąłem twoje pytanie. Nie, nie miałem wątpliwości. Kiedy zostało nam siedem meczów do końca, zadano mi to samo pytanie. Moja odpowiedź brzmiała "nie" i teraz też taka jest. Wierzyliśmy w siebie wzajemnie i w to, że uda nam się wygrać. Nic nie było przesądzone. Rywale mogli stracić punkty, a my zyskać. Nie było w nas zwątpienia, bo wszystko mogło się zdarzyć.
Mecz z Legią z Warszawie był kluczowym momentem w walce o mistrzostwo?
Tak. Wygrana przeciwko Legii dała nam mnóstwo pewności siebie i wiary w swoje umiejętności. Czułem się niesamowicie po tym meczu. Daliśmy z siebie wszystko, żeby zostać mistrzami i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi tak jak całe miasto.
Niesamowita droga Gholizadeha do chwały. "Żona powtarzała mi, że muszę w siebie bardzo mocno wierzyć "
Miałeś jakieś problemy z zaadaptowaniem się w Poznaniu?Żadnych. Było bardzo fajnie od pierwszego dnia. Uwierzcie mi, że było lepiej niż w Belgii. Tam miałem głównie problemy językowe. Nikt tam prawie nie mówił po angielsku. Wszyscy mówili po francusku, inaczej niż tu w Poznaniu. W Belgii po angielsku mówili tylko kilka słów: "cześć", "dzięki", "do widzenia". Do warunków w Poznaniu od pierwszego dnia zaadaptowałem się szybko, tym bardziej, że zawodnicy mówili po angielsku.
Kto spośród członków zespołu Lecha Poznań dał ci największe wsparcie na początku twojej przygody z Kolejorzem?
Wszyscy mi je okazali. Od pierwszego dnia do zespołu wprowadzał mnie jednak Radosław Murawski. Dziękuje mu za to z całego serca. Oczywiście wszyscy bardzo mi pomogli, ale on wprowadził mnie pierwszy. Wyglądamy jak prawdziwa rodzina, każdego chcemy dobrze wprowadzić do zespołu i sobie wzajemnie pomagać. Dziękuje wszystkim, również Filipowi Bednarkowi. "Bedi" to niesamowita osoba.
Twoja historia w Lechu to gotowy materiał na film. Twój pierwszy sezon w Poznaniu był nieudany i pełen trudnych chwil. Tuż po nim nastąpił niesamowity wzrost i zaprezentowałeś imponującą formę. Czy w tym sezonie do lepszej gry motywowała cię chęć udowodnienia wszystkim, że się mylili spisując cię na straty?
Tak. Przychodziłem tu z bardzo poważną kontuzją, która powstrzymała mnie na osiem miesięcy. Po tych miesiącach nastąpiła druga runda. Ten czas był dla mnie bardzo trudny, bo po przyjściu do klubu wszyscy mieli wobec mnie oczekiwania. To jest jednak futbol. Starałem się pracować jeszcze ciężej, by udowodnić coś kibicom, trenerowi i członkom klubu. Obiecałem sobie i swojej rodzinie, że zmienię wszystko, bo przyszedłem tu zostać mistrzem. Przyszedłem zrobić coś dla drużyny, a nie dla siebie. W tym sezonie wszystko zaczęło się od nowa, a ja kontynuowałem swoją ciężką pracę i walkę. Jestem bardzo szczęśliwy, wierzę w siebie i mam coś o co warto walczyć. Ten rok był dla mnie niesamowity.
Który moment był kluczowy dla ciebie jako zawodnika w tym sezonie? Kiedy udało się dokonać tej przemiany od rozczarowania do superbohatera?
Nie było takiego momentu, który o tym przesądził. Znam siebie i wiem, że jeśli czuję się dobrze, potrafię dobrze wykonywać swoją pracę. Miałem naprawdę ciężkie kontuzje, po których zacząłem pracować ciężej niż poprzednio. Starałem się wtedy nauczyć czegoś więcej o sobie. Chciałem pokazać się światu raz jeszcze, bo robiłem to już wcześniej i powtarzałem sobie, że stać mnie na to, by to zrobić ponownie.
Na czym polegała ta ciężka praca, o której mówisz?
Kiedy przechodzisz przez tak poważną kontuzję, jak ja, musisz pozbierać się przede wszystkim mentalnie. Jesteś w złym humorze i w złej sytuacji. Trzeba walczyć samemu ze sobą, żeby powrócić do właściwej dyspozycji. To były najważniejsze czynniki, które pozwoliły mi wrócić do formy. Moja żona powtarzała mi, że muszę w siebie bardzo mocno wierzyć i jeśli czegoś bardzo chcę, muszę dążyć do tego, by to osiągnąć. Powtarzała mi to za każdym razem. Zacząłem w to wierzyć. Przestałem patrzeć za siebie, na te wszystkie kontuzje. Poszedłem naprzód i cieszę się, że mogłem celebrować tytuł z niesamowitymi kibicami.
Czyli najwięcej wsparcia w trudnych momentach dała tobie rodzina?
Tak. Rodzina oraz wszyscy moi fani. Gdy byłem w trudnej sytuacji to oni popchnęli mnie do przodu i okazali wsparcie.
Zgodzisz się z tym, że dużą rolę w twoim odrodzeniu odegrał też sztab medyczny? Dzięki jego pracy praktycznie nie dotykały ciebie żadne, poważne urazy
Przygotowania były naprawdę trudne. Mieliśmy jednak bardzo dobrze rozplanowany cały sezon. Okres przygotowawczy latem i zimowa przerwa były bardzo ciężkie, ale dużo nam pomogły. Zapłaciliśmy jednak za to cenę w postaci częstych urazów w drugiej części sezonu.
Uniknąłeś problemów zdrowotnych nawet w trakcie Ramadanu, który jest bardzo trudnym okresem w szczególności dla muzułmańskich pilkarzy. Ty nadomiar trudnych wyzwań znajdowałeś się wraz z Lechem w newralgicznym momencie sezonu Ekstraklasy
Zgadzam się. Gra w trakcie Ramadanu jest wyzwaniem dla wszystkich muzułmańskich zawodników na świecie. Nie pamiętam, czy wtedy byłem kontuzjowany, czy doskierwało mi coś innego, ale wyjątkowo nie obchodziłem Ramadanu. Niezmiennie jest to trudny czas, kiedy walczysz ze sobą o to, żeby zaakceptować to co się dzieje z twoim ciałem. Muzułmańscy zawodnicy udowadniają mimo wszystko, że potrafią dobrze zarządzać swoim zdrowiem w tym okresie.
Skrzydłowy Lecha Poznań ocenia formę swojego zespołu w mistrzowskim sezonie
Jakie elementy w twojej grze poprawiło przyjście Nielsa Frederiksena? Jak zmienił cię piłkarsko?W poprzednim sezonie grałem jako prawy skrzydłowy, ale on widział mnie w roli "dziesiątki". To było dla mnie trudne do zaakceptowania na początku. Gra tam była dla mnie czymś nowym, sporo mnie to nauczyło. Dużo pomógł mi w tym Sindre. Nauczył mnie wielu rzeczy. Od zera nauczyłem się wszystkiego, grając jako dziesiątka.
Jak oceniasz zatem pracę trenera Tjelmelanda?
Sindre to mądry gość. Jeśli coś robiłem źle od razu zwracał mi uwagę. Spotykaliśmy się wiele razy w tygodniu i tłumaczył mi jak się poprawić w ataku i obronie. Sindre to jedna z najważniejszych postaci w klubie, głównie ze względu na jego inteligencję.
A w samym zespole Lecha, co się zmieniło względem poprzedniego sezonu?
Zaczęliśmy lepiej budować od tyłu, to na pewno. Zmianą względem poprzedniego sezonu było też postawienie na trzy dziesiątki w grze. To z pewnością sprawiło wiele trudności rywalom. Musieli kryć aż trzech zawodników na tych pozycjach pomiędzy liniami. Mieliśmy też dobrych defensorów, wyprowadzających piłkę i niesamowitego strzelca. Myślę, że relacje między zawodnikami na boisku były kluczowe, ale granie na trzy dziesiątki było dla mnie czymś zupełnie nowym. Względem poprzedniego sezonu zmieniła się też taktyka i intensywność w grze. To co prezentowaliśmy jeśli chodzi o szybkość również uległo znacznej poprawie.
Co jeszcze zostało przed tobą do nauki na pozycji "dziesiątki"? Nad jakimi aspektami musisz popracować?
Muszę więcej biegać i być bliżej bramki w trakcie kontrataków. Muszę także poprawić swoją pracę w defensywie. Jest dużo czynników do poprawy i mam nadzieję, że uda mi się polepszyć swoją grę.
Czujesz, że twoja forma jest w tym momencie taka sama jak wtedy, gdy przychodziłeś do Lecha z Charleroi?
Jest lepsza niż w Charleroi. W moim poprzednim klubie zagrałem w 23 meczach. Miałem wtedy bodajże osiem goli i sześć asyst. Teraz zagrałem w 33 meczach. Bez wątpienia jestem teraz w lepszej formie.
Jesteś teraz najlepszym prawym skrzydłowym w polskiej lidze?
Nie mogę tego powiedzieć. Dziennikarze i trenerzy mają dostęp do statystyk i liczb także nie mam jak siebie ocenić, wy tak.
Który z twoich goli dla Lecha...
... przeciwko Legii. Ten był najpiękniejszy. Miałem trzy lub cztery piękne gole, ale ten dał mi naprawdę dużo satysfakcji. W tym sezonie nie strzeliłem ich dużo, bo tylko osiem, ale ten był najlepszy. Najlepszy i najpiękniejszy.
Trenowałeś to uderzenie jakoś szczególnie przed meczem z Legią, że wyszło tobie tak idealnie?
Jak mam być szczery to przestrzeliłem wszystkie okazje na treningu. Próbowałem tego ruchu i tego uderzenia z tej pozycji za każdym razem, 20 razy. Wierzyłem, że za 21 razem w końcu trafię. To szczera prawda. Przed meczem z Legią i Puszczą przestrzeliłem na treningu wszystkie uderzenia. Mogłem pudłować raz za razem na treningu, ale w meczu wreszcie mi się udało. Nigdy nie zmieniam mojej etyki pracy: jeśli przestrzeliwuje 20 uderzeń, próbuje 21. Wierzę, że mogę trafić przy odpowiedniej jakości i koncentracji.
Dziennikarze spekulują, że wasze połączenie z Afonso Sousą jest czymś absolutnie niesamowitym. Zgodzisz się?
Sousa to niesamowity piłkarz i niesamowita osoba. To jeden z najlepszych graczy w lidze. Wszyscy widzą, jak bardzo zmienia przebieg gry, ale mam też dobre relacje na boisku z resztą zespołu, również w szatni. Od Sousy nauczyłem się wielu rzeczy, to naprawdę mądry gość. Cieszę się naszą wspólną grą.
Sousa według medialnych spekulacji jest bliski opuszczenia klubu. Tobą jeszcze nie tak dawno interesowało się Persepolis - irańska potęga, jeśli chodzi o piłkę nożną. Czy kibice Lecha mogą się obawiać o twoją przyszłość przy Bułgarskiej?
W Lechu czuję się rzeczywiście jak w domu. Jesteśmy mistrzami i cieszę się tym teraz. Oczywiście miałem oferty z Iranu. To mój kraj i chciałbym tam grać, bo czuję się tam niesamowicie. Teraz jednak mam kontrakt z Lechem Poznań i nic innego mnie nie interesuje. Mam jeszcze rok umowy. Persepolis jest niesamowitym zespołem w Iranie z milionami kibiców, podobnie jak inne zespoły, np. Tractor, który zdobył teraz mistrzostwo. Trenerem jest tam mój były szkoleniowiec z kadry narodowej. Oczywiście chciałbym zagrać jeszcze w Iranie, a w szczególności dla Persepolis, ale teraz kontrakt wiąże mnie z Lechem i na nim się koncentruję.
Gholizadeh udaje się na zasłużony odpoczynek. "Potrafię być dwa dni w trasie, żeby rozegrać jeden mecz"
Czy po tym wszystkim, kiedy schodzi z ciebie ta adrenalina po mistrzowskie presji czujesz zmęczenie sezonem?Teraz nie jestem zmęczony. Bardziej byłem w takim stanie w trakcie ostatnich, dwóch miesięcy. To był trudny czas. Obiecaliśmy sobie jednak, że będziemy przeć do przodu tydzień po tygodniu i mecz po meczu. Udźwignęliśmy presję i poradziliśmy sobie z wyzwaniem. To jest najważniejsze.
Jak zamierzasz spędzić wakacje?
Chcę odpocząć z rodziną i cieszyć się wolnym czasem przed następnym sezonem. Wracam do Iranu, bo w trakcie ostatnich lat nie widziałem się długo ze swoimi bliskimi. Jedynie kilka dni. Teraz jednak mam okazję spędzić czas z rodziną w szczególności po zdobyciu mistrzostwa. To niesamowite. Wszyscy w klubie cierpieliśmy i ciężko pracowaliśmy przez cały sezon, żeby go zdobyć.
Skoro jesteśmy w temacie rodziny, jaka przyszłość maluje się przed twoją żoną? Dołączy na stałe do Lecha Poznań UAM jako zawodniczka?
Ona bardzo chce grać w piłkę, ale na ten moment myślimy tylko o odpoczynku. Kiedy trochę odetchniemy, zaczniemy myśleć o tym, co dalej.
W międzyczasie oprócz wakacji czeka cię długa podróż nie tylko do Iranu, ale również na zgrupowanie reprezentacji
Zgadzam się. Czasem podróże są uciążliwe. Kiedy mamy wyjazdowy mecz reprezentacyjny poza krajem potrafię być dwa dni w trasie, żeby rozegrać jeden mecz. Tracę dni i noce.
Twój status gwiazdy jest problemem dla twojej rodziny? To że każdy chce zrobić sobie z tobą zdjęcie, poznać cię, porozmawiać? Nie jest to uciążliwe i wyczerpujące?
To najlepsza rzecz, jaka mogła mi się przytrafić. Uwielbiam to. Uwielbiam uszczęśliwiać ludzi i patrzeć na ich szczęście, gdy mnie widzą. Nigdy nie odmawiam, kiedy ktoś prosi mnie o zdjęcie. Czasem nawet wykonują je członkowie mojej rodziny. Zawsze będzie mi to sprawiać mnóstwo przyjemności.
Komentarze (0)