Zadebiutowanie w Lidze Mistrzów w meczu fazy grupowej to wyjątkowe uczucie, ale bycie częścią zespołu, który tryumfuje w fazie play-offów jest czymś szczególnie niesamowitym. Szczególnie, gdy pokonuje się jednych z najdtrudniejszych rywali w całych rozgrywkach, dysponujących znacznie silniejszymi kadrami. Praktyka wyparła we wtorkowy wieczór teorię, a Michał Skóraś i Jakub Moder mogli święcić tryumf nad włoskimi klubami: Atalantą oraz Milanem.
Moder odradza się jak feniks z popiołów
Po niepewnym początku w barwach Feyenoordu i fali krytyki ze strony komentatorów, Jakub Moder zachwycił w ostatnich starciach najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie. Najpierw zaliczył świetny występ na "De Kuip"w starciu z Milanem, o czym więcej pisaliśmy TUTAJ, a tydzień później tym razem na San Siro w meczu rewanżowym również znów należał do grona nieodzownych piłkarzy Feyenoordu.Moder tak samo jak w Rotterdamie wystąpił w pierwszym składzie na newralgicznej pozycji "szóstki". Polak zagrał przez pełne 90 minut meczu, zaliczając 80% celnych podań. Wygrał pięć z dziesięciu pojedynków na ziemi i jeden z dwóch w powietrzu. Przy okazji zaliczył sześć interwencji i trzy przechwyty. Presja trybun oraz prestiż gry na San Siro nie przygniotły Polaka, który pracował w każdej części boiska. Chociaż sędzia główny - Szymon Marciniak - nie oszczędził swojego rodaka, częstując go żółtą kartką już na początku spotkania, Moder mimo wszystko wprowadzał dużo spokoju w grze. Udowodnił ten samym, że można być ważną częścią zespołu niekoniecznie skupiając na sobie blask reflektorów.
- Myślę, że nieźle graliśmy w piłkę w pierwszej połowie. Potem w drugiej ta głupia czerwona kartka dla Theo Hernandeza może trochę nam dodała wiatru w żagle i na nowo uwierzyliśmy, że możemy odwrócić losy tego meczu, więc fajnie, że od razu udało się wyrównać. Sądzę, że mogliśmy lepiej kontrolować to spotkanie, żeby jeszcze strzelić, a niepotrzebnie się cofnęliśmy. W pierwszej połowie ciężko pracowaliśmy w pressingu i może w końcówce przez to trochę nam zabrakło sił, żeby lepiej wszystko utrzymać - mówił po spotkaniu Jakub Moder.
Sukces Skórasia plastrem na ropiejącą ranę?
Nieco mniej szczęścia w Lidze Mistrzów miał Michał Skóraś. Oczywiście świetną informacją jest, to że Club Brugge, którego barwy obecnie reprezentuje były gracz Lecha Poznań, rozbił Atalantę aż 3:1 i tym samym wyeliminował zeszłorocznego zwycięzcę Ligi Europy z dalszej rywalizacji. Wkład polskiego skrzydłowego w całościowy sukces był jednak niewielki. Skóraś nie wystąpił w żadnym ze spotkań w trakcie tego dwumeczu, a w trakcie dotychczasowych meczów w Lidze Mistrzów rozegrał raptem 85 minut w swoich trzech meczach spośród dziesięciu.Skórasiowi w tym sezonie nie wiedzie się najlepiej w belgijskim klubie. Jego liczby goli i asyst są bliskie zeru, a sam zawodnik regularnie pełni w swojej drużynie funkcję rezerwowego. Rzadko kiedy wznosi się na wyższy pułap rozegranych minut niż pół godziny i tylko parę razy stał się członkiem pierwszego składu. Ostatnio Skórasia ostro skrytykował nawet belgijski trener i legenda Club Brugge - Franky Van der Elst.
- Prawda jest taka, że Michał Skóraś jest zbyt słaby na Club Brugge - mówił dla "Het Nieuwsblad"
W związku z niewielką liczbą rozegranych spotkań i brakiem powołań do kadr meczowych, czy to w Lidze Mistrzów, czy w lidze belgijskiej, media zaczęły spekulować na temat odejścia Skórasia. Takie ryzyko będzie bardzo prawdopodobne, jeśli Polak szybko nie poprawi swoich statystyk. Belgijskie gazety zwracają uwagę na to, że w kontekście Polaka nie można narzekać na jego zaangażowanie, pracę i waleczność na boisku. Jednak, gdy płaci się za zawodnika aż 6 milionów euro, ma się prawo wymagać czegoś więcej.
Byli gracze Lecha grają dalej
Oprócz Michała Skórasia i Jakuba Modera przed szansą na awans stanęli inni polscy zawodnicy, grający nie tak dawno w Ekstraklasie. Jednak ani Radosław Majecki, ani Maik Nawrocki, którzy w przeszłości byli związani z Legią Warszawa, nie zdołali pokonać swoich rywali choć zabrakło niewiele. Monaco, w którego barwach na bramce stanął we wtorek Majecki, przegrało w dwumeczu 3:4 z Benficą, natomiast Celtic, reprezentowany przez Nawrockiego, w ostatniej minucie meczu dał się wyeliminować Bayernowi.Kibice Lecha Poznań mogą być zatem podwójnie dumni. Nie dość, że utarli nosa największemu rywalowi, to jeszcze byli zawodnicy Kolejorza będą stanowić część polskiej delegacji w kolejnej fazie prestiżowych rozgrywek.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.