Trener GKS-u Katowice docenił Filipa Szymczaka
Zespół GKS-u Katowice doznał w niedzielę drugiej najwyższej porażki w tym sezonie. Pogoń Szczecin wbiła drużynie trenera Rafała Góraka aż cztery gole, a ci nie zdołali w żaden sposób na to odpowiedzieć. Ta strata punktów spowodowała, że spadli na 10. lokatę w Ekstraklasie. GKS Katowice nie może ustabilizować swojej formy i płaci za to wysoką cenę w postaci spadków w tabeli. Kibice liczą jednak na to, że remedium na ich problemy związane z wynikami ponownie przyniesie Filip Szymczak.Były gracz Lecha Poznań pomimo tego, iż nie zdobył żadnej bramki w przeciągu godziny gry odnotował 12/14 celnych podań i wygrał 2/3 pojedynków w starciu z Pogonią. Był to drugi mecz Szymczaka, w którym wyszedł w podstawowym składzie GKS-u Katowice, ale niestety nie wyrównał swojego wyniku bramkowego z czasu gry dla Lecha Poznań w tym sezonie. Jego nowy szkoleniowiec nie traci mimo wszystko wiary w potencjał swojego zawodnika, chwaląc go jeszcze przed spotkaniem.
- Jeśli będzie cierpliwy, z głową na karku, wszyscy jako polska piłka będziemy czerpać z niego jeszcze bardzo dużo. To będzie bardzo fajny napastnik - mówił trener beniaminka PKO BP Ekstraklasy, Rafał Górak.
Jakub Antczak wyciągnął swoją drużynę z opresji
Zaufaniem obdarzony został także 20-letni Jakub Antczak, który odpłacił się swojemu szkoleniowcowi najlepiej jak potrafił. W ostatnich trzech spotkaniach został wystawiony w pierwszym składzie Chrobrego Głogów i sprawdzał się całkiem nieźle. Wygrywał prawie połowę pojedynków, a w dodatku często, niemal bezbłędnie wykorzystywał umiejętności dryblingu. Posiadał również ponad 60% celnych podań w meczach. Jedynym problemem młodego gracza Lecha był tak naprawdę brak decydujących liczb u atakującego, takich jak gole czy asysty.Ta sytuacja wreszcie się zmieniła w minionej kolejce, kiedy to Jakub Antczak uratował zwycięstwo swojej drużynie w starciu ze Zniczem Pruszków. 20-latek otrzymał tylko pół godziny gry, ale doskonale je wykorzystał. Na trzy minuty przed końcem spotkania były gracz Lecha posłał dośrodkowanie w pole karne, gdzie do futbolówki dopadł Mikołaj Lebedyński i strzelił gola na 3:2. Dzięki temu trafieniu Chrobry Głogów oddalił się od strefy spadkowej i awansował na w miarę bezpieczną 13. lokatę w tabeli Betclic 1. ligi.
- Wszedłem na boisko w trudnym momencie meczu - akurat przy wyniku 2:2, co wiąże się z dodatkową presją. Mimo to, z każdą minutą czułem się coraz pewniej i złapałem swój rytm. Cieszę się, że w końcówce spotkania udało mi się dograć piłkę, która okazała się kluczowa. Koledze udało się strzelić gola, dzięki czemu trzy punkty zostają w Głogowie. Myślę, że to zwycięstwo bardzo dużo nam da, a asysta w takim momencie oczywiście bardzo cieszy - powiedział w rozmowie z nami Jakub Antczak.
W Betclic 1. lidze w poprzedniej kolejce, tym razem w barwach Ruchu Chorzów, wystąpił od pierwszej minuty Bartłomiej Barański. Wypożyczony piłkarz Kolejorza nie zanotował ani gola, ani asysty, lecz wykonał 100% udanych dryblingów, a także odnotował 13/17 celnych podań przeciwko graczom GKS-u Tychy. Jego gra nie poprowadziła jednak chorzowian do zwycięstwa, a ci po porażce 0:1 spadli z siódmej lokaty na dziewiątą. Nie był to koniec złych wiadomości dla Barańskiego. Skuteczność jego pojedynków nadal nie wyglądała dobrze i był to z pewnością czynnik, nad którym wypożyczony piłkarz Lecha musiał popracować, jeśli chciał liczyć się w walce o skład w ekipie Kolejorza.
Filip Borowski nie zagrał w tym spotkaniu.
Pozostali zawodnicy, którzy zostali wypożyczeni do klubów z Betclic 1. ligi nie zagrali w minionej kolejce. Mowa o Mateuszu Pruchniewskim i Krzysztofie Bąkowskim.
Hoffmann i Andersson zyskują zaufanie nowych szkoleniowców
Ian Hoffmann po całkowicie nieudanym epizodzie w Lechu Poznań zdaje się wracać na właściwe tory w zespole Kristiansund. Podobnie jak Jakub Antczak wydatnie przyczynił się do zwycięstwa swojej nowej drużyny w ostatniej kolejce. Asysta Amerykanina doprowadziła do remisu z Bryne FK w 43. minucie dzięki czemu Kristiansund zyskało okazję na zwycięstwo z czego później skrzętnie skorzystało. Na trzy minuty przed końcem podstawowego czasu gry gola na wagę trzech punktów zdobył David Tufekcić i klub Hoffmana odnotował pierwsze zwycięstwo w sezonie 1. ligi norweskiej.Klub Eliasa Anderssona - Viborg FF - również wygrał mecz, ale Szwed nie odegrał w tym sukcesie tak dużej roli jak jego niedawny klubowy kolega ze Stanów Zjednoczonych. Andersson spędził na boisku, co prawda godzinę jednak jego liczby były prawie zerowe. Owszem, wykonał nieprzeciętne 31/32 celnych podań, ale próżno było szukać w jego przypadku innych wyjątkowych statystyk. Najważniejszym faktem było mimo wszystko kolejne zwycięstwo Viborga, które z pewnością będzie miało duże znaczenie w kontekście utrzymania klubu w 1. lidze duńskiej.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.