W książce "Lech nad przepaścią" autorstwa Józefa Djaczenki zasłużony lechita opowiedział pełną historię transformacji Kolejorza na przestrzeni stuleci, a także uwzględnił szczegóły poszczególnych etapów, które doprowadziły do tego, że dziś możemy oglądać go na boiskach Ekstraklasy, jako jedną z czołowych drużyn. W rozmowie z Maciejem Henszelem w ramach godzinnego podcastu "1klub1000historii" prezes Radosław Majchrzak postanowił skrótowo opowiedzieć o zarządzaniu Lechem w najmroczniejszych czasach i poprowadzić słuchaczy poprzez poszczególne lata swojej kadencji, obrazując problemy z jakimi zmagał się klub.
Bilet w jedną stronę?
Majchrzak w rozmowie z Henszelem wspominał o genezie przejęcia klubu z Poznania i jak wielką rolę odegrał wtedy w tym przedsięwzięciu ówczesny zastępca prezydent miasta Poznania - Maciej Frankiewicz. To on położył kamień węgielny pod przyjście człowieka, który wyciągnął klub z trudnej sytuacji. Jednym z decydujących argumentów, skłaniających Radosława Majchrzaka do wsparcia Lecha był plan wejścia miasta do spółki tworzonej wspólnie z klubem, co w teorii było rozwiązaniem idealnym. Miało to ocalić klubowe fundusze. Majchrzak zgodził się wspomóc Lecha w tej sytuacji i po powrocie z emigracji wspólnymi siłami z Frankiewiczem, Stanisławem Butką i Radosławem Sołtysem rozpoczął drogę do odbudowy Lecha. Początkowo Majchrzak wcale nie był prezesem klubu. Został nim w najgorszym możliwym momencie dla organizacji, czyli rok później, gdy Kolejorz spadł z ligi.
Sytuacja była na tyle krytyczna w tamtym momencie, że prezes Majchrzak pozostawał bezradny wobec codziennych problemów. Klub dosłownie rozsypywał się z dnia na dzień, a najlepiej świadczyła o tym jedna z anegdot opowiedziana przez bohatera podcastu.
- Przyszedłem kiedyś do biura do siebie, a sekretarka - Pani Kasia - mówi, że jest problem. Pytam co się stało, słysząc hałas i że księgowe biegają. Okazało się, że jakiś facet kłócił się z naszymi księgowymi. Ja pytam, o co chodzi, a on na to, że zabiera tą szafę. Ja mówię: jaką szafę? A on mówi, że tę z dokumentami, bo to jest jego i tam jest niezapłacone 2700 złotych. Gość rozkręca ci szafę, a ty nie możesz nic zrobić. Mówię mu: panie zostaw pan tę szafę. Uzbieraliśmy jakąś połowę tej kwoty, zapłaciliśmy mu połowę, a on zostawił tę szafę i przykręcił z powrotem - mówił były prezes Kolejorza.
Braki prawne w umowach i problemy związane z finansami wtedy były chlebem powszednim dla włodarzy Kolejorza. Jak sam Majchrzak mówił, przy transferach okazywało się, że Lech nie miał potwierdzenia, że zapłacił za danego gracza, a druga strona miała kwit, że kogoś wypożyczyła. Takie to właśnie były czasy pełne chaosu, niepewności i zawirowań, które w dzisiejszych czasach byłyby nie do pomyślenia. Tymczasem ówcześni działacze Kolejorza codziennie musieli wylewać ze swojego tonącego statku kolejne hektolitry wody, żeby cudem utrzymać go na powierzchni.
Adolf Pinter na ratunek Lechowi
Prezes Radosław Majchrzak w trakcie wywiadu podzielił się także szczegółami odnośnie trenowania drużyny w tamtym problematycznym okresie, a mianowicie, jak wyglądało preludium w wykonaniu zespołu Lecha pod następne, katastrofalne wydarzenia. Kiedy piłkarze starali się uciec z tonącego okrętu, odpowiedzialność za tworzenie zespołu wziął na siebie Adolf Pinter, który po początkowym objęciu posady managera później został trenerem drużyny. Austriak był jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii Lecha, a jego karierze w poznańskim klubie poświęcono sporą część nie tylko podcastu, ale również i samej książki. W szczególności w rozmowie z Maciejem Henszelem Radosław Majchrzak przytoczył jedną z anegdot związanych z Pinterem, która dotyczyła ostatniego meczu z Górnikiem Zabrze przed oficjalnym spadkiem.Przed meczem Pinter wręczył bowiem Majchrzakowi karteczkę, którą ówczesny prezes Kolejorza miał otworzyć dopiero po spotkaniu. Kiedy zobaczył on, co znajdowało się w środku aż zaniemówił, bowiem tam zapisany był wynik 4:0 dla Górnika Zabrze. Dokładnie taki, jaki był na koniec rywalizacji. Między innymi z tego powodu mówiło się o Austriaku jak o szarlatanie.
- W tamtym momencie wydawało nam się, że ten zespół potrzebuje takiej silnej, niemieckiej ręki. Piłkarze wychodzili z treningów po kilku godzinach i sądziliśmy, że to zadziała, ale no niestety to się nie stało - opowiadał o powodach zatrudnienia Pintera prezes Majchrzak dla klubowej telewizji.
Adolf Pinter znany był z wielu innych przedziwnych anegdot. Kiedy drużyna jechała na mecz wyjazdowy, to kazał zatrzymać autobus w lesie i poprosił piłkarzy, żeby obejmowali drzewa, by w ten sposób czerpali z nich energię. Kazał także wstawić do szatni łóżka, żeby piłkarze po treningach leżakowali niczym w przedszkolu, co w tamtych czasach w polskich realiach zakrawało o śmieszność. Szczytem jego ekscentruzmu było wybranie piłkarzy, którzy mieli poprowadzić Lecha z powrotem do Ekstraklasy. Zarządził on casting, na który przyjechało kilkudziesięciu piłkarzy. Przez dwa dni na głównym boisku odbywały się treningi, po których wybranych zostało ponad 20 zawodników.
Odbudowa struktur klubu
Paradoksalnie cała katastrofa, jaka spotkała Lecha na przełomie stuleci pomogła środowisku wokół niego zacieśnić więzy. Kibice i włodarze działali ramię w ramię na jego korzysć, by odnaleźć światło w tych mrocznych czasach. Radosław Majchrzak przytaczał w podcaście kulisy pomysłu, by to Jan Kulczyk miał wesprzeć Lecha Poznań jako inwestor. Ostatecznie do tego nie doszło, ale Radosław Majchrzak i tak zapewniał, że był pewien iż klub stanie na nogi nawet mimo braku sponsoringu od finansowego magnata.
- To nie było tak, że ktoś musi przyjść, tak jak dziś się słyszy, że jak dziś Pogoń nie dostanie dychy to jutro jej nie ma. Był dług, również wobec skarbu państwa, ale można go było negocjować przy pomocy polityków i ludzi, którzy byli Lechowi przychylni, można było to zrobić. Połowa spraw była bieżących i można było się ze wszystkimi dogadać. Z tych potencjalnych 12 mogło się zrobić 6 - przekonywał w rozmowie z Henszelem Majchrzak.
Były prezes Lecha Poznań opowiadał, że plany budowy zadaszonego stadionu i wizja wyższych cen za bilety również podbudowywała jego optymizm, co do przyszłości Kolejorza. Co ciekawe do dziś nie wie on, dlaczego nie wyszedł plan związany z pierwotnym inwestorem i nigdy nie miał więcej okazji rozmawiać na ten temat ze swoimi ówczesnymi wspólnikami. Niebagatelną rolę w odbudowie Kolejorza odegrał także Jerzy Wiśniewski, czyli właściciel PBG w tamtych czasach. Jego kibicowskie powiązania z Lechem, jak również to, że jego syn grał w juniorach Lecha sprawiło, że firma zdecydowała się wspomóc Niebiesko-Białych.
- Udało nam się zrobić Puchar Polski, potem Superpuchar Polski i skończyć na piątym czy szóstym miejscu. Pozyskaliśmy też fajnych zawodników, to budowało naszą siłę, że trener Michniewicz trafił do chłopaków, którzy zaufali fajnemu, młodemu gościowi, a nie takiemu "leśnemu dziadkowi", którego PZPN chciał narzucić - mówił ówczesny prezes.
W książce "Lech nad przepaścią" Majchrzak wspominał jednak, że Czesław Michniewicz nie był jedynym kandydatem na stanowisko pierwszego szkoleniowca. Do roli trenera Kolejorza przymierzany był też Janusz Wójcik, Orest Lenczyk, czy Jerzy Engel. Ostatecznie to właśnie Michniewicz zasiadł na ławce Lecha, a jednym z decydujących czynników w tej kwestii, zdaniem prezesa Majchrzaka, była wygrana trzeciej ligi z rezerwami Amiki. Ponadto wykazywał się imponującą wiedzą jako komentator.
Wzloty i upadki relacji z Amiką
Punktem kulminacyjnym przy wyjściu na prostą Lecha było nawiązanie współpracy z Amiką Wronki. Jacek Rutkowski był poważnie zainteresowany fuzją z Lechem Poznań, ale wszystko mogło się posypać w związku z artykułem, który twierdził, że włodarze Kolejorza żądali większej sumy niż 30 milionów, by zawiązać transakcję. Doprowadziło to do niemałych tarć z kibicami oraz zachwianiem pozytywnie wypracowanymi stosunkami. Plotka o odrzuceniu pieniędzy naraziła Majchrzaka i innych działaczy na publiczny ostracyzm w związku z zarzucaną im chciwością.
- To było dla mnie jak nóż w plecy w pewnym momencie. Masz poukładane wszystko i w pewnym momencie otrzymujesz tytuł w gazecie, że odrzucasz 30 milionów złotych. My dzisiaj mówimy, że Pogoni potrzebne jest dziesięć, a 20 lat temu Lech Poznań odrzucił 30 milionów, bo jeszcze nam za mało. To najbardziej bolało. Nie wiedzieliśmy co mamy zrobić i co powiedzieć ludziom, szczególnie, że prowadziliśmy jeszcze rozmowy z firmą. Nie mogliśmy ludziom nic powiedzieć, bo były zapisy w umowie z firmą, więc stoisz jak na pręgierzu - dzielił się przeżyciami Majchrzak.
Ostatecznie umowa z Amiką i prezesem Jackiem Rutkowskim doszła do skutku, a sytuacja Lecha Poznań znacząco się ustabilizowała. Prezes Majchrzak rozwiał także wszelkie wątpliwości, co do teorii, że Lech grał na licencji Amiki, bo to było prawnie niemożliwe do wykonania. Na bazie KKS Lech SSA, której udziałowcami było stowarzyszenie WKP Lech (98% udziałów), Radosław Majchrzak (1%) i Radosław Sołtys (1%) powstała nowa spółka Lech Poznań SA. Na podstawie wcześniej przekazanej umowy Lech przekazał środki niematerialne i prawne, barwy zastrzeżone, znaki, tradycje, historię, a także kilkunastu piłkarzy podczas, gdy Amika ustalone środki pieniężne, które zostały przeznaczone na spłatę długów PZPN, piłkarzy, trenerów, klub i osoby związane bezpośrednio z piłką nożną oraz kilku graczy, którzy mieli stanowić nowy skład Lecha Poznań.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.