reklama

W Ekstraklasie przetrwał ból, zwątpienie i presję. Ali Gholizadeh zdradza, jak wrócił do wielkiej formy w Lechu Poznań!

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Transfermarkt

W Ekstraklasie przetrwał ból, zwątpienie i presję. Ali Gholizadeh zdradza, jak wrócił do wielkiej formy w Lechu Poznań! - Zdjęcie główne

Ali Gholizadeh błyszczy w barwach Lecha Poznań. | foto Transfermarkt

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Piłka nożnaAli Gholizadeh błyszczy w barwach Lecha Poznań w tym sezonie. Po licznych problemach zdrowotnych Irańczyk wreszcie ustabilizował swoją formę, a jego transfer wreszcie zaczął się spłacać. W rozmowie z Markiem Wawrzynowskim dla Przeglądu Sportowego skrzydłowy Kolejorza nie tylko podsumował swój dobry czas w Poznaniu, ale i pokusił się o ocenę dotychczasowych przeżyć z jego kariery.
reklama

Poważne kontuzje to rodzinna klątwa? 

Ali Gholizadeh pochodził z rodziny, w której zamiłowanie do futbolu przechodziło z pokolenia na pokolenie. Każdy kolejny mężczyzna miał większe umiejętności od poprzednika. Jednak pomimo tego, że każdy z nich posiadał nieprzeciętne umiejętności jedna rzecz także się nie zmieniała: kontuzje. Fatalne urazy pokrzyżowały piłkarskie plany bratu Gholizadeha, a sam ojciec również musiał wcześniej zakończyć karierę. Śledząc piłkarskie losy Alego wydawało się, że Irańczyk w Lechu Poznań także trafił na taki moment, w którym jego kariera zostanie złamana przez kontuzje.

reklama

To właśnie z powodu błędów lekarskich i cherlawego zdrowia Gholizadeh przy Bułgarskiej nie tylko nie mógł wrócić do formy, ale i w ogóle na boisko. Irańczyk był rekordowym transferem i wszystko wskazywało na to, że okaże się kompletnym niewypałem. Jednak po burzy wychodzi słońce, a Gholizadeh był tego świadom po wcześniejszych przejściach.

- Ludzie mówią, że kontuzja jest nieszczęściem piłkarza. Ale na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że nie zawsze tak jest. Kiedyś miałem kontuzję i wylądowałem w szpitalu, akurat tak się złożyło, że w tym samym czasie na oddziale wylądowała piękna dziewczyna. Zaczęliśmy gadać i tak nam się dobrze rozmawiało, że dziś jesteśmy szczęśliwym małżeństwem - opowiadał piłkarz dla Przeglądu Sportowego. 

Kariera zapisana w gwiazdach

Przygoda Gholizadeha z piłką zaczęła się od ulic Teheranu. Jak sam twierdzi spędzał tam nie tylko całe dnie, ale i noce niejednokrotnie późno wracając do domu. Upływ czasu nie miał dla niego żadnego znaczenia, w przeciwieństwie do liczby zdobytych goli przez jego drużynę. Irańczyk zbliżył się do stopnia profesjonalisty, gdy zaczął naukę w szkole i tym samym swój talent przeniósł na sportowe hale, próbując swoich sił w futsalu. 

reklama

Tam na swojej drodze spotkał ówczesnego reprezentant Iranu w futsalu - Mohammada Golzadeha. Był on trenerem małego Alego, który pod jego pieczą uczył się gry na małej przestrzeni, dryblingu i pojedynków. Wszystkiego, czym dziś urzeka fanów Lecha Poznań, choć obecnie dodaje od siebie także mnóstwo charakteru, waleczności, nieustępliwości oraz zdolności defensywnych. Futsal, jak się okazało był decydującym czynnikiem, który wspomógł młodego Irańczyka w dążeniu do zostania profesjonalnym piłkarzem. Alemu, mimo niekwestionowanego talentu w ofensywie, gole nie przynosiły najwięcej radości.

- Najbardziej w piłce kocham asysty. Oczywiście uwielbiam kiwać, ale nie jest to coś, czym się zachwycam. Chcę grać dla drużyny. Ktoś nawet zauważył, że po bramce podnoszę po prostu ręce do góry, a asystę celebruję tak jaki inni bramki, cieszę się jak dziecko. Nie wiem, skąd się to wzięło, po prostu asysty cieszą mnie najbardziej - mówił skrzydłowy.

reklama

Pierwszym przystankiem w piłkarskiej karierze Gholizadeha był zespół Saipa. Przeszedł on tam wszystkie szczeble drogi do zawodowstwa, a ponadto uległ transformacji ze względu na pozycję. Początkowo lewego obrońcę przekwalifikowano na skrzydłowego, którym jest do dziś. Ponadto w wieku 22 lat został kapitanem, a jego kariera nabierała rozpędu. 

- W Iranie jest naprawdę dobra piłka, ale ja miałem marzenia, żeby spróbować wyżej, w Europie. A byłem po świetnym sezonie, miałem osiem goli i siedem asyst, dostałem nagrodę dla najlepszego młodego zawodnika ligi - mówił w rozmowie z Markiem Wawrzynowskim.

Pomimo ofert z Niemiec Gholizadeh ostatecznie trafił do belgijskiego Charleroi, wykorzystując przy okazji narodowe powiązania pomiędzy nim, a właścicielem klubu. Zespół obfitował wtedy w zawodników z Iranu, a jednym z nich był Kaveh Razaei - gwiazda Saipy. To właśnie on polecił młodego piłkarza. W pierwszym sezonie w Charleroi skrzydłowy zaliczył tylko dwa trafienia, ale mógł się pochwalić pięcioma asystami. Rozegrał 15 z 22 meczów w lidze od pierwszej minuty jednak wraz z tymi wynikami szły kontuzje, które pierwszy raz zaczęły poważniej trapić Irańczyka. To wtedy pierwszy raz dała o sobie znać rodzinna klątwa. 

reklama

Gholizadeh mimo problemów nie ściągał nogi z gazu i w kolejnym sezonie poprawił swoje notowania. Podniósł liczbę goli do czterech, a pułap asyst do ośmiu. Ponadto spośród wszystkich 22 meczów ligowych, które rozegrał tylko czterech nie zaczynał w pierwszym składzie. Podwyższył także swój wynik zdobyczy w barwach reprezentacji. Forma nieustannie zwyżkowała, a dowodem na to były jego kolejne sezony, w który potrafił strzelać po 8 goli i grać w 30 spotkaniach Jupiler Pro League. Irańczyk zdawał się być wtedy w swoim prime. 

Od bohatera do odkupiciela

W sezonie poprzedzającym przyjście do Lecha Gholizadeha spotkało wszystko to, co najgorsze. W Charleroi nastąpił dramatyczny spadek jego liczb, a po zimowym wypożyczeniu do tureckiej Kasimpasy załamało się także jego zdrowie. Piłkarz zerwał łąkotkę i całkowicie przekreślił sobie drugą część sezonu. Tę sytuację wykorzystał Lech Poznań, który ściągnął Irańczyka do siebie za rekordowe 1.8 milionów. Włodarze Kolejorza podjęli spore ryzyko, bowiem były gracz Charleroi wciąż zmagał się z problemami w momencie transferu. Cena za jego usługi, renoma oraz potrzeba natychmiastowego sukcesu ze strony Niebiesko-Białych sprawiały, że oczekiwania wobec piłkarza tylko narosły.

- Początek był dla mnie trudny, bo oczekiwania były bardzo duże, a ja nie mogłem wiele dać, bo byłem po kontuzji, której doznałem w meczu z Rosją w marcu 2023 r. Czasem ludzie nie patrzą na zawodnika w sposób rozsądny. Ludzie myśleli, że jak tylko przyjadę do Polski, to zaraz zniszczę wszystkich rywali, rozniosę ich na strzępy z takim CV. Ale mało kto wiedział, że wiele miesięcy spędziłem w łóżku albo chodząc o kulach. Byłem wtedy na wypożyczeniu w Turcji - mówił Wawrzynowskiemu Gholizadeh. 

Fatalna końcówka sezonu w wykonaniu Lecha Poznań, złe relacje na linii piłkarze-kibice oraz zaprzepaszczenie szans na mistrzostwo tylko pogarszały atmosferę wokół Gholizadeha, którego stan się nie poprawiał. Po spotkaniu ze Stalą Mielec ponownie doznał tego samego urazu kolana, co w Turcji i znów musiał przechodzić rehabilitację w związku z odnowieniem się problemu. Zabieg przeprowadził Paweł Jaroszewski i jak się okazało postawił piłkarza na nogi. Jednak na wiosnę 2024 niewielu kibiców zdawało się liczyć, że historia Gholizadeha przy Bułgarskiej będzie się jeszcze mienić w jasnych barwach. 

Po przepracowaniu letniego okresu przygotowawczego w Lech Poznań pod wodzą nowego trenera, Ali Gholizadeh z potencjalnej przyszłej gwiazdy Ekstraklasy stał się jokerem w talii Nielsa Frederiksena. Wchodząc z ławki rezerwowych dociskał gaz w pierwszej części sezonu i był idealnym gnębicielem swoich podmęczonych rywali. Jego dobra forma poskutkowała tym, że od końca  października częściej zaczął bywać w pierwszym składzie Lecha Poznań. Odwdzięczył się Frederiksenowi za zaufanie golem i asystą w meczu z Legią, a także chociażby dawał pierwsze prowadzenia w meczach z Jagiellonią i Koroną.

Za swoje wysiłki w poprzedni weekend został nagrodzony nominacją do jedenastki kolejki PKO Ekstraklasy, a jego recepta na sukces nie była wcale wygórowana. 

- Skąd taki nagły skok formy? No więc... nic się nie stało. Po prostu jestem sobą. Nie zrobiłem nic nadzwyczajnego, jestem w końcu takim zawodnikiem, jakiego się spodziewano. Wykonuję swoją pracę. Na pewno trochę zmobilizowali mnie kibice, wywieszając swego czasu transparent. Ale nie miałem pretensji. Generalnie było trochę krytyki i na pewno muszę pokazać, że nie jest zasłużona, że można na mnie liczyć - odpowiedział Gholizadeh

Irańczyk dzieli się marzeniami

W rozmowie z dziennikarzem Przeglądu Sportowego Gholizadeh dzielił się swoimi ambicjami i celami w karierze. Jego marzeniem jest zagranie w La Lidze i już w Belgii, jak twierdził bardzo liczył na to, że po dobrym okresie związanym z jego formą pojawi się oferta z Półwyspu Iberyjskiego. 

Sporo nadziei pokłada także w swoich reprezentacyjnych występach. Gholizadeh podkreślił w wywiadzie, że marzy mu się wyjście z grupy na nadchodzących Mistrzostwach Świata w Ameryce w 2026 roku. Piłkarz docenia fakt, że jego reprezentacja w ogóle ma szansę zagrać na tej prestiżowej imprezie, ale chce, żeby zostawiła ona na niej swój skalp. Gholizadeh zaznaczał, że gra w 2022 roku na Mundialu w Katarze przebiła jego najśmielsze oczekiwania, a atmosfera na trybunach była po prostu powalająca. Zawodnik Lecha Poznań najlepiej rzecz jasna wspomina asystę w meczu z Anglią, ale wie, że jego oraz reprezentację Iranu stać na więcej. 

- Na mundialu na pewno nie przynieśliśmy wstydu. Graliśmy dobrze, atakowaliśmy, nawet z Anglią w beznadziejnej sytuacji nigdy się nie poddaliśmy. To jest nasze DNA. Zawsze do przodu, zawsze chcemy strzelić bramkę, okiwać przeciwnika. To jest futbol prosto z serca, prosto z ulic Teheranu. Jeśli przyjedziesz do Iranu, zobaczysz pełno talentu. To tak jakbyś 20 zawodników prosto z futsalu wsadził na boisko trawiaste. To tak wygląda i ludzie to kochają - mówił dla Przeglądu Sportowego.

Do Mistrzostw Świata w Ameryce zostało jednak trochę czasu. Teraz przed zawodnikiem Lecha Poznań stoi być może jeszcze większe wyzwanie, czyli wyprzedzenie Rakowa Częstochowa na ostatniej prostej i zdobycie Mistrzostwa Polski. Jest ono aktualnie celem nadrzędnym dla Alego, a piłkarz nie traci nadziei na końcowy sukces. Przed Lechem Poznań pozostało sześć finałów w PKO Ekstraklasie i tym samym sześć szans na to, by wyprzedzić Raków Częstochowa w walce o tytuł.

- Pierwsze dotyczy mistrzostwa Polski z Lechem Poznań. To mój cel. Wszyscy dookoła mówią, że jest już po wszystkim, że Raków na pewno wygra. Ale ja jestem pewien, że jeszcze nie wszystko stracone. Mamy przed sobą jeszcze sześć meczów, po prostu musimy robić swoje - podsumował irański skrzydłowy w rozmowie z Markiem Wawrzynowskim.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo