Z "spokojnie, zaraz się rozkręci" do sportowego dramatu
Jeszcze przed rozpoczęciem rundy wiosennej nastroje wśród sympatyków Warty były pełne ostrożnego optymizmu. Drużyna plasowała się na 13. miejscu w tabeli Betclic 1. ligi, mając na koncie 19 punktów – z pozoru bezpieczne trzy „oczka” przewagi nad strefą spadkową. Ale to, co miało być punktem wyjścia do spokojnego utrzymania, zamieniło się w pełzający koszmar. Wiosenna część sezonu? Totalna klapa.
Pod wodzą trenera Piotra Klepczarka Warta ani nie punktowała, ani nie rozwijała się piłkarsko. Choć szkoleniowiec próbował tonować emocje i uspokajać nastroje na konferencjach prasowych, rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te deklaracje. „Zrobimy swoje” – mówił. Niestety, „swoje” okazało się równią pochyłą w kierunku dna tabeli.
Nowy trener, nowa nadzieja?
W momencie kryzysu stery przejął Ryszard Tarasiewicz. Choć Zieloni nie punktują, to zmiany na boisku są zauważalne. Drużyna zaczęła lepiej funkcjonować w fazach przejściowych, a ofensywa przestała być jedynie formalnością. Problem w tym, że defensywa wciąż przypomina sito – i to takie, które trudno załatać. Nawet najlepsi trenerzy mogliby mieć z tym problem, bo wygląda na to, że nie wszystko da się naprawić warsztatem.
Aktualna sytuacja Zielonych jest dramatyczna. Warta zajmuje 16. miejsce, czyli znajduje się w strefie spadkowej, mając 21 punktów. Stal Stalowa Wola i Pogoń Siedlce depczą jej po piętach, tracąc odpowiednio jeden i dwa punkty. Inne kluby się odbudowały, inne uciekły – tylko Warta stoi w miejscu, a czas nieubłaganie ucieka.
Kotwica też walczy o życie
Sobotni rywal – Kotwica Kołobrzeg – to sąsiad z tabeli, obecnie zajmujący 15. miejsce. Mecz ten to coś więcej niż tylko walka o trzy punkty. To prawdziwy test charakteru, a może wręcz – walki o to, czy Zieloni utrzymają się przy życiu. Jeśli Warta przegra, Kotwica oddali się na bezpieczny dystans, a drużyna z Poznania jeszcze bardziej ugrzęźnie w strefie spadkowej. Jeśli jednak wygra – wreszcie, po długich miesiącach bez zwycięstwa (ostatni triumf 24 listopada 2024!) – będzie to nie tylko ulga, ale może i punkt zwrotny.
Smaczki i historie sobotniego spotkania
Ten mecz niesie za sobą całą gamę sportowych i personalnych podtekstów. Nicolas Rajsel – obecnie piłkarz Warty – jeszcze niedawno reprezentował barwy Kotwicy. Trener Tarasiewicz to z kolei były szkoleniowiec klubu z Kołobrzegu, z którym wywalczył awans. Nie ma jednak sentymentów – sam jasno mówi, że przeszłość nie ma dziś znaczenia.
Z kolei w Kotwicy trenerem jest Piotr Tworek – twarz dobrze znana kibicom Warty, bo to właśnie on kilka lat temu prowadził Zielonych. Do tego dochodzą postacie związane z Lechem Poznań – w sztabie Warty pracuje Jędrzej Łągiewka, a w Kotwicy Grzegorz Kuźniak, były trener bramkarzy Kolejorza. Mamy więc cały wachlarz wzajemnych powiązań, które sprawiają, że spotkanie nabiera dodatkowego kolorytu.
Organizacyjna zapaść – co dalej?
Na boisku trwa walka o życie, ale równie ciężki bój toczy się w klubowych gabinetach. Nic nie słychać w kwestii drugiej połowy pieniędzy na stadion, są zaległości finansowe wobec zawodników, a funkcja dyrektora sportowego pozostaje nieobsadzona. Organizacyjnie Warta Poznań wygląda jak klub z niższych lig, nie z zaplecza Ekstraklasy. Jeśli drużyna spadnie, to pojawia się pytanie – po co stadion? Kto podejmie się pracy dyrektora w klubie pogrążonym w chaosie i długach? Kto będzie tu grał?
Prezes Artur Meissner na jednym ze spotkań z kibicami mówił, że „Warta przetrwała już wiele i to też przetrwa”. Tyle że każda struktura ma swoje granice wytrzymałości. Limit błędów dawno został przekroczony. Klub aktualnie nie rozwija się – on wegetuje. Żyje z dnia na dzień, karmiąc się resztkami nadziei, że sport uratuje wszystko.
W mojej ocenie, mecz z Kotwicą Kołobrzeg to nie jest tylko kolejne spotkanie w terminarzu. To punkt zwrotny. Wygrać – i dać sobie tlen. Przegrać – i pogrążyć się jeszcze bardziej.
Walka nie tylko o punkty
Piłkarze Warty powinni dać z siebie wszystko – nie dlatego, że „kochają kibiców”. Tego typu hasła są mocno wyświechtane i zmieniają się w zależności od barw, które aktualnie reprezentują. Prawda jest taka, że zawodnicy Zielonych walczą dziś również o własną przyszłość. A może przede wszystkim o nią.
Aż 16 piłkarzom kończą się po sezonie kontrakty – część z nich zapewne będzie chciała odejść, a w piłkarskim świecie znacznie łatwiej znaleźć nowy klub, mając na koncie utrzymanie, a nie spadek czy dramatyczną walkę do ostatniej kolejki. Każdy z nich gra więc nie tylko dla herbu, ale też dla siebie.
Jeśli po sezonie w klubie nie dojdzie do realnych, głębokich zmian organizacyjnych, może się okazać, że historia tej zasłużonej poznańskiej drużyny zacznie się powoli zamykać. Dziś Warta balansuje na linii. Oby sobotnie starcie z Kotwicą Kołobrzeg było przełamaniem – nie tylko na boisku, ale też poza nim. Bo Zielonym potrzebne jest dziś nie tylko zwycięstwo sportowe. Potrzebne jest też zwycięstwo nad bałaganem organizacyjnym, który od miesięcy ciągnie klub w dół.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.