reklama

Filip Tarko: Chciałem być jak van der Sar! Poznajcie bliżej bramkarza Grunwaldu Poznań

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: archiwum prywatne F. Tarko

Filip Tarko: Chciałem być jak van der Sar! Poznajcie bliżej bramkarza Grunwaldu Poznań - Zdjęcie główne

Filip Tarko z nagrodą za gracza meczu | foto archiwum prywatne F. Tarko

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Piłka ręczna Filip Tarko to od lat bramkarz Grunwaldu Poznań. I chociaż piłka ręczna to od lat jego wielka pasja, to ma też inne sportowe hobby. W rozmowie z Michałem Bondyrą opowiedział o nim, ale także o: sznece z glancem, pizzy z ananasem, Edwinie van der Sarze, Didierze Drogbie i morsowaniu w Kórniku.
reklama

Michał Bondyra: Sezon w 1. lidze szczypiornistów zaczęliście z przytupem. Waszym celem na ten sezon jest awans do ligi centralnej?
Filip Tarko: W klubie nastąpiły duże zmiany kadrowe. W Grunwaldzie zostali tylko ci, którzy chcą zostawiać serce na boisku. Stworzyła się fajna grupa, taka mieszanka młodości z doświadczeniem. A dobry początek, to efekt naszej bardzo solidnej pracy na treningach. Na razie nie patrzymy na cele na cały sezon. Chcemy grać, jak najlepiej i po każdym spotkaniu dopisywać trzy punkty. Czas pokaże, co to przyniesie, ale mam przekonanie, że jeszcze będzie o nas głośno.  

Niezależnie od dyscypliny na bramkę wysyłało się albo grubego, albo „odważnego świra”. Ty gruby nie jesteś!
Nigdy nie miałem problemu z wagą, chociaż zawsze bardzo dużo jadłem. Zresztą, tak jest do dzisiaj. Jestem jak tzw. śmietnik, bo to zawsze ja zjadam wszystkie resztki z lodówki. Staram się jeść zdrowo, ale nie odmawiam sobie jakichś produktów. No może poza pizzą z owocem.  

Na pizzę z ananasem cię nie namówię?
Jak zamówimy jedną na dwóch, to cała jest twoja.  

To musimy zaprosić kogoś trzeciego – bo ja też nie jem pizzy z ananasem. A jest coś, co jest twoim smakiem z dzieciństwa?
Pamiętam, jak dziadek z takiej małej piekarni przynosił mi sznekę z glancem i wyobraź sobie, że do dzisiaj lubię drożdżówkę z lukrem!  

Jeśli nie masz problemu z wagą, to, żeby być bramkarzem musisz być tym „odważnym świrem”!
Faktycznie, tak się mówi o bramkarzu w piłce ręcznej, ale mnie ta pozycja mega kręci!  

Od samego początku byłeś bramkarzem?
Tak, jeszcze na osiedlu, ale wtedy graliśmy w piłkę nożną! Zbieraliśmy się w dwunastu, zamiast słupków stawialiśmy cztery kamienie. Bardzo chciałem mieć rękawice bramkarskie, więc tata załatwił mi rękawice… budowlane!  

Miałeś już wtedy jakichś bramkarskich idoli?
Piłkarza Edwina van der Sara – świetnego bramkarza Manchesteru United i reprezentacji Holandii!  

Filip Tarko jako Edwin van der Sar

To skąd się wzięła ta piłka ręczna?
Pewnego razu dwóch moich kolegów spotkało mnie pod blokiem i mówią: „idziemy na piłkę ręczną, chodź z nami”. Trochę się opierałem, ale poszedłem. To była druga klasa, a treningi w naszej szkole SP nr 4 im. UNICEF organizował w ramach SKS-u trener Jacek Okpisz.  

Od razu stanąłeś na nich na bramce?
Pierwsze zajęcia były takie ogólnorozwojowe. Kończyły się rzucaniem. Gdy przychodziła moja kolej, to rzucałem i od razu szedłem na bramkę i tam już zostawałem.  

W ciągu roku treningów masz sporo?
Tak, bo trenuję w Grunwaldzie cztery razy w tygodniu, w sobotę mamy mecze, a jeszcze dochodzą treningi w wojsku, gdzie służę.  

A jak jest przerwa od szczypiorniaka?
To mam inne aktywności. Pod koniec sezonu zaczyna się rower, którym dojeżdżam na treningi. W wakacje w rodzinnych Obornikach przy miejskim kąpielisku mam fajną ekipę, z którą co niedzielę gramy w siatkówkę plażową. A trzecią formą aktywnego wypoczynku jest dla mnie piłka nożna. W Obornikach mam ekipę, z którą gramy na orliku.  

Ty oczywiście na bramce!
No właśnie nie! Jestem jak Didier Drogba, najbardziej wysuniętym napastnikiem. Takim lisem pola karnego, który czeka na swoje okazje.  

Nie powiedziałeś o czymś jeszcze…
Prawda! O morsowaniu!  

Morsowanie - jedna z miłości Filipa

Skąd się u ciebie wzięło to morsowanie?
Zaczynałem, kiedy nie było to jeszcze modne, jakieś 5-6 lat temu. W jego tajniki wprowadziła mnie ciocia, która morsuje już pół swojego życia. Od tamtego czasu co roku, od końca października, kiedy woda już jest chłodna, raz w tygodniu jadę nad wodę i siedzę w niej 6-8 minut zanurzając się po szyję.  

Do Strzeszynka?
Jak mam trochę czasu to zwykle do Obornik, bo tam mam fajną ekipę. Jak tego czasu brakuje to jadę nad Strzeszynek albo do Kórnika.  

Zdarzyło Ci się morsować ekstremalnie?
Raz byłem nad morzem przy minus osiemnastu stopniach i bardzo silnym wietrze. Jak wyszedłem na brzeg, to nie musiałem się wycierać, bo byłem już suchy.  

Nie przypłaciłeś tego zapaleniem płuc?
Odkąd morsuję, to nie choruję. Czasami zdarza się katar, kilkudniowe przeziębienie, ale nic poważniejszego.  

Udało ci się już namówić na morsowanie jakiegoś kolegę z Grunwaldu?
Kilka razy był ze mną morsować Kuba „Bujno” Bujnowski. Teraz też pewnie się ze mną wybierze. Namawiam na morsowanie Piotrka Nowickiego, ale wciąż się wykręca.  

Udało ci się już morsować, gdy jezioro jest skute lodem?
Na morsowanie w przeręblu każdy z nas czeka, bo to jest fantastyczne doświadczenie. Polecam! Kiedyś chciałbym spróbować zamorsować w Skandynawii, w otoczeniu fiordów!  

To umówmy się tak: najpierw z Grunwaldem wywalczasz awans do ligi centralnej, a potem organizujesz wypad na fiordy – co ty na to?
Biorę to w ciemno! 

Rozmawiał: Michał Bondyra

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama