Michał Bondyra: Pierwsza edycja polskiej ligi za nami – kończycie ją z brązowymi krążkami. To kolejne trzecie miejsce Warty, m.in. po Pucharze Polski. Sukces czy jednak niedosyt?
Krzysztof Apolinarski, trener Warta Poznań Blind Football: Zespoły z Bielska i z Zabrza były od nas wyraźnie słabsze, więc ten brąz mieliśmy raczej na wyciągnięcie ręki, ale mnie bardziej cieszy fakt, że nasza drużyna powalczyła z mistrzem – krakowską Wisłą, a szczególnie ze Śląskiem, z którym wicemistrzostwo przegraliśmy gorszym bilansem bramkowym.
Trzymasz w ręku puchar i medal, który nie jest podobno Twój!
Na ostatnią kolejkę do Krakowa pojechaliśmy dużą liczbą zawodników. Było ich 13, a że jednego krążka zabrakło to oddałem swój, bo chciałem, żeby każdy z nich go dostał. To nagroda za to ile serca i wysiłku każdy z nich wkłada w treningi, ile serca a nawet krwi zostawia na boisku w meczach. Nie wyobrażam sobie, żeby któryś z zawodników czy zawodniczek wracał do domu bez medalu!
Czyli trzeba dla trenera wyrobić duplikat.
Pomyślimy o tym (śmiech).
Ze Śląskiem zremisowaliście dwa razy. W pierwszym meczu w kwietniu we Wrocławiu rywale mieli sporą przewagę, teraz w Krakowie to wy byliście bliżej wygranej. Czy przebieg tych dwóch spotkań pokazuje jaki progres zrobiła Twoja drużyna?
Chociaż Śląsk w Krakowie był lekko osłabiony, to faktycznie w stolicy Małopolski zagraliśmy bardziej dojrzale, była lepsza gra piłką i komunikacja na boisku. To zaczyna wyglądać naprawdę bardzo fajnie. Ale wydaje mi się, że jeszcze na to sreberko musimy trochę poczekać, bo Śląsk w tym roku był drużyną dojrzalszą i dużo bardziej doświadczoną niż my.
Wisła Kraków była w tym roku poza zasięgiem. Dość powiedzieć, że wygrała wszystkie 8 spotkań, zdobyła 51 goli, nie tracąc żadnego. Wy z Białą Gwiazdą straciliście 10 goli, ale warto dodać, że żaden z pozostałych rywali nie strzelił wam gola. Bardziej chyba martwi Wasza skuteczność…
W ośmiu meczach strzeliliśmy tylko 6 goli, a szczególnie w meczach z Zabrzem czy Bielsko-Białą mogło i powinno ich być więcej. Dużo pracujemy nad tym elementem na treningach i powiem Tobie, że wychodzi to całkiem poprawnie, a momentami dobrze. Ale, gdy dochodzi do meczu, odcina gdzieś głowę, brakuje zimnej krwi, zawodnicy zaczynają się denerwować i nieczysto uderzają w piłkę. Jest nad czym pracować.
Nawiążę jeszcze do rywalizacji ze Śląskiem. To we Wrocławiu zaczynała się Twoja przygoda z blind footballem. Zacząłeś tam grać jako bramkarz – jedyny widzący w meczu zawodnik.
To prawda. Bramkarz to jedyny zawodnik w drużynie, który widzi i do tego nawiguje w strefie obronnej kolegów. We Wrocławiu nauczyłem się blinda, zawiązałem przyjaźnie, które trwają do dziś. Sentyment do Śląska mam ogromny, ale gdy przychodzi do meczu z nimi, nie ma zmiłuj.
Grając na bramce Śląska trafiłeś do kadry blind footballu. Teraz jako trener Warty sam wysyłasz do kadry swoich zawodników.
To prawda. Łukasz Niemier też jest bramkarzem kadry, poza tym w polu grają od jakiegoś czasu Patryk Iks i Łukasz Pawlik. Na dwóch ostatnich zgrupowaniach był też Michał Małachowski, 14-letni chłopak, który rozwija się piłkarsko w cudowny sposób. Niestety Michał w ostatniej kolejce w zderzeniu z zawodnikiem Śląska złamał kość przedramienia i nie będziemy mogli z niego skorzystać w Pucharze Polski.
A Puchar Polski już w 11-13 października. Czy mimo tego osłabienia jest szansa na srebro?
Poza Michałem na turniej w Krakowie wypadnie też prawdopodobnie Łukasz Pawlik, a to dwa bardzo mocne punkty naszego zespołu, więc raczej będziemy bronić trzeciego miejsca, niż atakować drugie. Ale mamy zmienników, którzy dadzą z siebie wszystko, więc dopóki piłka w grze…
Wspomniałeś o złamaniu ręki u Michała. Życzymy mu oczywiście szybkiego powrotu do zdrowia. Ty jednak też doświadczyłeś swego czasu złamania… nosa.
Grając w finale Pucharu Polski w barwach Śląska przeciwko Wiśle, rywal – Marcin Martyniuk, który gdy strzela, podnosi w specyficzny sposób piłkę, trafił mnie z 4 metrów w nos. A ta piłka z grzechotką swoje waży. Nie czułem bólu i byłem zły, że muszę zejść. Potem okazało się, że złamał mi nos. Jak się teraz widzimy, to śmiejemy się, że dobrze się stało, bo mój nos jest bardziej prosty niż przed złamaniem.
W Warcie Blind macie 15 zawodników, wśród których jest pięć pań. To muszą być odważne dziewczyny, skoro nie boją się grać przeciw postawnym zawodnikom.
W blindzie – zarówno w lidze, jak i w kadrze, drużyny są koedukacyjne. W lidze gra sporo pań. Tym bardziej cieszy mnie, że nasza Kinga Przewoźna została wybrana najlepszą zawodniczką sezonu. Statuetka, którą dostała to duma nie tylko dla niej, ale i dla nas.
Drugą zawodniczką, która już zaczyna coraz więcej grać jest Nadia Czajka. Ona musi być dopiero odważna, skoro jest naprawdę filigranowa.
Nadusia ma dopiero 11 lat! Wpuszczam ją przeciw zespołom z górnej półki, które grają bardziej technicznie, a mniej siłowo. Ostatnio nasza kruszynka fajnie rozegrała się w drugiej połowie przeciw Wiśle. Nawet po meczu dzwonili do mnie Wiślacy chwaląc, że jest bardzo zwrotna i sprytna. Będzie z niej niezły playerek!
To będzie przyszłość kadry?
Michał już na tą kadrę przyjeżdża, ale nie powiedziałem jeszcze, że od początku roku powstała kadra młodzieżowa Polski. W niej podporą obok Michała Małachowskiego, jest nasz Iwo Szczepaniec, gra w niej już też Nadia.
A co z pozostałymi dziewczynami Warty?
Zuza Mikler jest z nami od niedawna i robi postępy. Ola Kufera w związku ze studiami rzadziej bywa na treningach i meczach. Na szczęście do Krakowa z nami pojechała. Natalia Kucza bardzo się ostatnio rozwinęła, ale jeszcze boi się grać z mężczyznami.
Natalia trenuje razem z… mężem!
Tak, oboje z Adrianem wnoszą masę pozytywnej energii, ciepła.
Skoro o pozytywnej energii. Kiedyś powiedziałeś mi, że Warta Blind jest jak rodzina.
Faktycznie, wszyscy się szanujemy i czujemy się, jak w rodzinie. Tak, jak w każdej rodzinie dochodzi też do nieporozumień, ale wtedy zawodnik czy zawodniczka podejdzie, powie „przepraszam”. Przecież każdy może mieć gorszy dzień.
Czujesz się ojcem tej rodziny?
Nieskromnie powiem, że tak. Pomagam jak mogę, głównie w wypełnianiu dokumentów. Czasem ktoś przyjdzie z jakąś prywatną sprawą. Mamy do siebie zaufanie, więc każdy może spokojnie powiedzieć, co mu leży na sercu.
Powiedziałeś mi, że chociaż nie wszyscy umieją grać, to i tak pojawiają się na treningu. To chyba dowód na to, co powiedziałeś o rodzinie.
Nadajemy na tych samych falach. Jeśli ktoś chce zobaczyć nasz trening na żywo, to zapraszam we wtorki i piątki od 19.00. Teraz jeszcze gramy na orliku przy Dolnej Wildzie, jak popsuje się pogoda to wchodzimy do sali Zespołu Szkół Geodezyjnych przy ulicy Szamotulskiej.
Zapraszamy nie tylko niewidomych i niedowidzących, ale też tych, którzy na przykład chcieliby się zaangażować w pomoc.
Wolontariuszy nigdy dość. Tu muszę wspomnieć o Kacprze Pyto i Wiktorii Nowak, którzy działają w Warcie w sekcji ampfootball, weszli do naszej blindowskiej rodziny i są już jednymi z nas.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.