Beata Oryl-Stroińska, sportowy-poznan.pl: Na jak długo przyjechałaś do kraju i czy głównym celem był start w Halowych Mistrzostwach Polski?
Alicja Konieczek, OŚ AZS Poznań: Przyjechałam na dwa tygodnie, głównie z powodów rodzinnych. Pierwotnie nie byliśmy pewni z trenerem startu w Halowych Mistrzostwach Polski, chociaż poprosiłam klub żeby mnie zgłosił. Trener przekonał mnie bym wystartowała. Plan był taki żeby pobiec 1500 metrów poniżej 4:10 i na drugi dzień poprowadzić mojej siostrze bieg na 3000 metrów. Plany pokrzyżowała mi jednak choroba. Dlatego zrezygnowałam ze startu na 1500 metrów i zostało 3000 metrów.
Ale nie byłaś tylko zającem. Pobiegłaś do końca i wywalczyłaś brązowy medal. Tak dobrze się biegło?
- Po dwóch kilometrach czułam się bardzo dobrze, więc postanowiłam walczyć do końca. No i skończyłam z brązowym medalem.
Dobrą formę sygnalizowałaś już wcześniej podczas biegów w Stanach na jedną milę. Po tym w Seattle zdecydowałaś się nawet przetransportować z jednego wybrzeża USA na drugie, po to, by wykorzystać dobrą formę. Nie było w tym za dużo szaleństwa?
- Nie no, musiałam to wykorzystać. Dyspozycja była taka, że w ten dzień w którym zrobiłam milę z życiówką, to godzinę później jeszcze prowadziłam bieg i pobiegłam milę w 4:38. A było to tak, że jak pobiegłam 4:32, to wiedziałam, że stać mnie na wiele więcej. Od razu po tym starcie kupiłam więc bilet do Bostonu, aby przebiec się na milę raz jeszcze. Ten dystans jest taki fajny, szybki, krótki i za bardzo nieboli (nie to co przeszkody). A złamanie 4:30 było od zawsze moim marzeniem, a teraz jest rzeczywistością, bo mam 4:29.13.
Jakie teraz masz plany? Będziesz trenować cały czas w USA? Zdaje się, że mieszkasz w takim miejscu, gdzie są bardzo dobre warunki do treningu.
Wracam już w piątek. Tak, mieszkam na wysokości 1600 metrów nad poziomem morza, ale to za mało w okresie przygotowawczym. Dlatego mam namiot hipoksyjny, śpię w nim przez sześć tygodni. Nie jest to jednak moja ulubiona czynność. Może zimą, bo wewnątrz jest wtedy ciepło, ale wiosną i latem, jak jest ciepło, to tam w środku jest gorąco. Moje psy to boją się tego namiotu, ale młody szczeniak chce tam wchodzić. Potem wychodzi, koty też się kręcą, a ciągłe odpinanie i zapinanie tego namiotu nie jest wskazane i długo trwa.
Ile czasu spędzasz w takim namiocie?
Minimum 12 godzin na dobę, minimum przez cztery tygodnie. Trochę więc tam czasu spędzę, prwnie z sześć tygodni, chociaż nie przepadam za tym.
Plany startowe masz już odgórnie ustalone, czy uzależniasz to od swojej dyspozycji w danym czasie?
- Mam już konkretny plan. Pierwszy start 14 kwietnia w biegu na 5000 metrów, jako start kontrolny, jednak z założeniem czasowym poniżej 15:20. Jeżeli będziemy widzieć z trenerem, że nie jestem w stanie tak pobiec, to zrezygnujemy. Potem 18 maja bieg na 3000 metrów z przeszkodami jako rozruszanie, albo prowadzenie biegu. No i potem już bieg w Diamentowej Lidze. Przyjadę potem na trochę do Polski i następnie start w mistrzostwach Europy.
Wypełniłaś już minimum olimpijskie, gdyby nie to, to pewnie plan wyglądałby zupełnie inaczej.
- Oczywiście. Mam kwalifikację, więc nie ma już potrzeby startowania w mniejszych mityngach. No i przede wszystkich jest luz psychiczny i finansowy spokój. Stypendium olimpijskie z Urzędu Marszałkowskiego, które będę otrzymywała do czasu startu w igrzyskach to naprawdę bardzo duże wsparcie. Nie muszę więc stresować się, że zabraknie mi środków na przygotowania.
Jest szansa, że kibice w Poznaniu zobaczą Ciebie na Golęcinie podczas Memoriału Czesława Cybulskiego?
- Jestem jedną z ambasadorek Memoriału, Poznańskie Ośrodki Sportu i Rekreacji są moim partnerem. Nie wiem jednak, czy będzie bieg na 1500 metrów, a właśnie na tym dystansie chciałam startować. Do tego Memoriał jest tylko kikla dni przed mistrzostwami Polski, a to będzie ważny start. Na pewno bardzo chciałabym w Poznaniu pobiec.
Kibice z rodzinnego Zbąszynia też będą mieli okazję się z Tobą spotkać, prawda?
- Tak, szykujemy w rodzeństwem specjalne wydarzenie. W niedzielę po mistrzostwach Polski organizujemy bieg wakacyjny, który będzie częścią naszego pożegnania przed igrzyskami. Mam nadzieję, że uda się to dopiąć, bo chcemy też coś zrobić dla naszych przyjaciół, sąsiadów i mieszkańców Zbąszynia.
Trenerem cały czas jest Twój chłopak?
- Tak, Ben Fletcher jest oficjalnie moim trenerem. I od niedawna także trenerem mojej siostry Anety. Siostra przyjeżdża więc do nas na dłuższe zgrupowania, ostatnio trenowaliśmy razem przez sześć tygodni.
Wierzysz, że znów w igrzyskach wystartujecie razem?
- Oczywiście, nie biorę pod uwagę innego scenariusza. Razem teraz trenujemy, Aneta jest zadowolona, na pewno się dobrze przygotuje, jak będę mogła to jej pomogę i pojedziemy razem do Paryża. Tak, jak do Tokio.
Polubiłaś już Stany Zjednoczone, to jest Twoje miejsce na ziemi? Tak na zawsze, na życie?
- Nie zawsze tak było, ale akurat teraz jest to miejsce, do którego chętnie wracam. Chłopak wziął kredyt, kupił dom, mamy zwierzaki, ogródek. Właśnie planuję co będziemy robić, na pewno czeka nas malowanie ścian, sadzenie roślinek, takie fajne, codzienne życie. Ale nie na zawsze. Wolałabym miejsce gdzie jest ciepło, gdzie życie wolniej płynie, gdzie jest bezpiecznie.
A w stanie Nowy Meksyk, w którym mieszkacie sporo jest niebezpieczeństw?
- No rodziny nie chcielibyśmy tutaj zakładać. Oczywiście są plusy tego miejsca, bo jest taniej, niż w Nowym Jorku, czy Los Angeles, warunki do biegania są idealne. Ale bezpiecznie to tutaj nie jest, zdarzają się kryminalne epizody. Ale teraz mieszkamy już w spokojniejszej okolicy, na uboczu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.